Nie zrobiła tego dnia przelewu. Nie logowała się na e-konto. Bank BGŻ odmawia jej wypłaty pieniędzy.
Ma billing bez sms-a z kodem autoryzacyjnym
- Odkładaliśmy te pieniądze na remont mieszkania i pokoju dla dziecka, które urodzi się za trzy tygodnie - mówi pani Ewelina z Bydgoszczy. - Zamiast w pełni cieszyć się, że zostanę mamą, żyję w stresie. Choć to ja jestem ofiarą, od stycznia walczę z bankiem o moje 20 tys. zł!
W historii jej internetowych transakcji widnieje odbiorca:
- Nie znam tego człowieka. 27 stycznia nie przelewałam na jego konto pieniędzy. To podstawiony rachunek użyty w celu kradzieży. Ktoś włamał się do bankowego systemu. Ja w ogóle nie siedziałam tego dnia przy komputerze. Nie przyszedł sms z kodem autoryzacyjnym, bez którego transakcja nie może być zrealizowana. Mam billing!
- Najbardziej dziwi postawa banku, który, nazwijmy rzecz po imieniu, umywa ręce od odpowiedzialności - uważa mąż pani Eweliny. - Musiał mieć podejrzenia co do tego przelewu, skoro następnego dnia pracownik BGŻ skontaktował się z żoną i zapytał czy była taka dyspozycja z konta. Przecież normalnie nie dzwoni się do klienta z takim pytaniem! Próbował jej nawet wmówić, że zrobiła przelew przez telefon, ale ona ma aparat starej generacji, bez internetu, czyli to niemożliwe. W Banku BGŻ przy ulicy Fordońskiej w Bydgoszczy, gdzie ma konto, nikt nie chce z nami rozmawiać. Dyrektor jest dla nas nieosiągalny.
Pani Ewelina oczywiście od razu złożyła reklamację w banku. Uznał on jednak, że logowanie przebiegło prawidłowo i brak jest podstaw, by zwrócił pieniądze. Sugerował, że na jej laptopie mógł zainstalować się np. Trojan.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja, która zabezpieczyła laptopa: - Jeszcze jest on w ekspertyzie - informuje mł. asp. Przemysław Smolski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Próbowaliśmy wyjaśnić problem bydgoszczanki w biurze prasowym Banku BGŻ, ale zasłonił się tajemnicą bankową. Odpisał, że nie jesteśmy upoważnieni do otrzymania takiej informacji.
Maciej Krzysztoszek z Komisji Nadzoru Bankowego radzi, że jeśli bank nie uwzględni reklamacji, można złożyć skargę do KNF. Jeśli uzna ją za zasadną zwróci się do banku z żądaniem wyjaśnień.
To wirus atakujący smartfony
Pani Ewelina już przygotowała taką skargę. Wynajęła również prawnika, który przygotował obszerną dokumentację jej kłopotów z BGŻ. Czytamy tam m.in., że zgodnie z art. 50 ustawy Prawo bankowe na banku spoczywa obowiązek pilnowania, by nie doszło do wypłaty depozytów osobom nieuprawnionym. Trojan dotyczy zaś smartfonów, które mają możliwość pobierania danych z internetu, a bydgoszczanka ma telefon starej generacji.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że przypadek pani Eweliny nie jest odosobniony. Podobny przelew poszedł z e-konta BGŻ we Wrocławiu.
