Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiadała oskładkowanie umów cywilnoprawnych, w tym tych o dzieło, w ubiegłym roku. Obecnie od zlecenia płaci się składkę, jeśli jest ono jedynym źródłem dochodu. Kolejne umowy zlecenia, o ile nie są zawarte z pracodawcą, a wartość pierwszej umowy przekracza wysokość minimalnego wynagrodzenia, nie muszą być oskładkowane. Od umów o dzieło składki nie są odprowadzane.
Oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych zapowiadała w ub. roku Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej
Dziemianowicz-Bąk wskazywała, że zmiany są uzasadnione społecznie – argumentowała m.in., że osoby pracujące w oparciu o umowę o dzieło po osiągnięciu wieku emerytalnego nie mają prawa do emerytury lub otrzymują bardzo niskie świadczenie. A po śmierci takiej osoby, rodzina nie otrzyma renty rodzinnej.
Co istotne, pełne oskładkowanie umów jest jednym z punktów Krajowego Planu Odbudowy - w ramach którego Polska otrzymuje pieniądze w postaci bezzwrotnych dotacji oraz preferencyjnych pożyczek m.in. na nowe inwestycje. Polska musi spełnić warunki zapisane w tak zwanych kamieniach milowych, żeby móc korzystać ze środków.
Zapowiedź zmian była entuzjastycznie przyjmowana przez związkowców, ale już nie przez pracodawców. Przedsiębiorcy powtarzali, że po zmianach umowy zlecenia będą obłożone większymi obciążeniami. To zaś może doprowadzić do wzrostu kosztów zleceniodawcy albo spadku wynagrodzenia netto zleceniobiorcy. Propozycję zmian krytykowały m.in. firmy, które na co dzień współpracują z freelancerami np. z branży IT czy graficznej. Przedsiębiorcy wręcz wieszczyli, że reforma zdegraduje rynek pracy i doprowadzi do zniknięcia zleceń.
- Część wolnych strzelców przejdzie do szarej strefy lub zacznie pracować na czarno. Pewna grupa zacznie pracować tylko za granicą, a część w ogóle zaprzestanie działań freelancingowych – mówił Przemysław Głośny, prezes platformy dla zlecedniobiorców Useme.com, który otwarcie krytykował pomysł, wtórowały mu organizacje pracodawców np. Konfederacja Lewiatan.
Rząd wycofał się z wcześniejszych zapowiedzi, uwzględniając krytyczne głosy przedsiębiorców
Reforma miała wejść w życie w 2025 r., potem jej relizacja miała zostać przesunięta o pół roku. Ostatecznie jednak rząd się z niej całkowicie wycofał, o czym poinformowała m.in. Katarzyna Pełczyńska- Nałęcz, szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej. Pełczyńska- Nałęcz, cytowana przez PAP, tłumaczyła, że zgody na realizację tej reformy nie wyraził premier Donald Tusk i rząd chce ją teraz renegocjować z Komisją Europejską.
Biznes

W miejsce pełnego oskładkowania umów, jak zapowiadała Pełczyńska-Nałęcz, miałoby wejść w życie inne rozwiązanie lub rozwiązania. Przygotowano trzy wersje zmian, wśród nich zwiększenie środków na Państwową Inspekcję Pracy. Dofinansowanie PIP miałoby wpłynąć na usprawnienie procedur i lepsze wykrywanie nadużyć m.in. w dziedzinie realizacji umów o pracę.
Czy zamiast pełnego oskładkowania wszystkich umów, staż pracy z umów zleceń będzie się liczył do ustalenia emerytury?
Pojawił się też inny pomysł. Staż pracy z umów zleceń miałby się wliczać do świadczeń emerytalnych.
"Innym rozwiązaniem jest pomysł, w którym staż pracy przepracowany na umowach zlecenie będzie się liczył do podstawy świadczeń w przyszłości" — powiedział w Onecie Jan Szyszko, wiceminister resortu funduszy i polityki regionalnej.
Na razie jednak te propozycje nie mają charakteru projektów legislacyjnych. Trudno więc tu mówić o konkretnych rozwiązaniach. Od przedsiębiorców słyszymy, że póki nie ma projektu przepisów, nie ma co komentować.
Pewne jest jedno. Wycofanie się z zapowiadanej reformy nie podoba się związkowcom. Na przykład Związkowa Alternatywa nie pozostawia suchej nitki na rządzie.
"Z rozczarowaniem przyjęliśmy deklarację rządu o rezygnacji z pełnego oskładkowania umów zleceń. Obecnie Polska jest jednym z nielicznych krajów w Unii Europejskiej, gdzie umowy zlecenia nie są w pełni oskładkowane. W konsekwencji część firm tnie koszty pracy, co daje im przewagę konkurencyjną nad przedsiębiorstwami zatrudniającymi wszystkich pracowników na umowach o pracę. W ten sposób państwo promuje umowy niestandardowe, a zarazem pogłębia kryzys systemu emerytalnego. (…) Rezygnacja z tego rozwiązania nie tylko jest sprzeczna z rekomendacjami Unii Europejskiej i naraża Polskę na blokadę części środków z Krajowego Planu Odbudowy, ale też stanowi jasny sygnał, że rząd chce wspierać pracodawców oferujących umowy śmieciowe" - czytamy w komentarzu Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.