Spis treści
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała niedawno oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych, w tym tych o dzieło. Stwierdziła, że taka zmiana jest oczekiwana przez pracowników i podyktowana względami społecznymi. „W moim przekonaniu przynajmniej te umowy o dzieło, które są jedynym źródłem dochodu, powinny zostać oskładkowane. W tym przypadku mówimy o pracownikach, którzy nie mają żadnego rodzaju zabezpieczenia.” – powiedziała niedawno minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w rozmowie z dziennikarzami Wp.pl. W wywiadzie tłumaczyła m.in., że osoby pracujące w oparciu o umowę o dzieło po osiągnięciu wieku emerytalnego nie mają prawa do emerytury lub otrzymują bardzo niskie świadczenie. A po śmierci takiej osoby, rodzina nie otrzyma renty rodzinnej.
Zapowiedź oskładkowania wszystkich umów zlecenia i o dzieło
Szefowa resortu pracy wyjaśniała, że zapowiadane zmiany są zgodne z unijnymi wytycznymi. Pełne oskładkowanie umów jest jednym z punktów Krajowego Programu Reform :„(...)wszystkie cywilnoprawne umowy o pracę będą podlegały składkom na ubezpieczenie społeczne z wyjątkiem umów zlecenia zawartych z uczniami szkół średnich oraz studentami w wieku do 26 lat”. Propozycja zmian jest też popierana przez związkowców. Piotr Ostrowski, przewodniczący OPZZ, napisał w swojej opinii, że propozycja jest „bardzo ważnym postulatem, który jak najszybciej należy wdrożyć”. Wskazał m.in., że należy ograniczać skalę zatrudniania na umowach cywilnoprawnych w sytuacji, gdy zachodzą przesłanki zatrudnienia na umowę o pracę.
Zlecenia już nie będą się opłacały? Pracodawcy mówią o zagrożeniach
Pracodawcy krytykują propozycję. Mówią m.in. o tym, że zmiany spowodują obłożenie umów zleceń większymi obciążeniami. To zaś może doprowadzić do wzrostu kosztów zleceniodawcy albo spadku wynagrodzenia netto zleceniobiorcy.
- Zleceniobiorca może dostać na rękę o 13,71 proc. mniej (czyli wartość składek leżących po stronie zleceniobiorcy), a zleceniodawca może ponieść koszty wyższe o 20,48 proc. (łączna wartość składek leżących po stronie zleceniobiorcy). Gdyby jednak firma zdecydowała się zwiększyć kwotę wynagrodzenia w taki sposób, aby kwota „na rękę” zleceniobiorcy pozostała taka sama - musi ponieść koszt o prawie 40 proc. wyższe. Gdyby zleceniodawca nie mógł sobie pozwolić na zwiększenie kosztów, utrzymanie umowy zlecenia przy zachowaniu poziomu kosztów oznaczałoby spadek wynagrodzenia netto zleceniobiorcy o 28 proc. – wyliczyła w mediach społecznościowych Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton (uwzględniła wysokość składek obowiązujących aktualnie dla pierwszej umowy zlecenia oraz przyjęła, że składka wypadkowa wynosi 1,67 proc.)
Pomysł oskładkowania wszystkich umów nie podoba się przedstawicielom branży freelancingu, w której działają m.in. programiści czy graficy.
- Nie ma ani zgody pracodawców, jak i wolnych strzelców na taką zmianę, gdyż oznaczałaby ona minimum 40 proc. wyższe koszty dla firm lub blisko 1/3 mniejsze zarobki dla freelancerów. Część wolnych strzelców przejdzie do szarej strefy lub zacznie pracować na czarno. Pewna grupa zacznie pracować tylko za granicą, a część w ogóle zaprzestanie działań freelancingowych. Firmy, zwłaszcza te mniejsze, ograniczą liczbę współpracowników, z którymi kooperują w Polsce i skorzystają z innych tańszych, zagranicznych rozwiązań. W ostatecznym rozrachunku budżet państwa na tych zmianach więcej straci niż zyska - mówi Przemysław Głośny, prezes platformy internetowej dla freelancerów Useme.com.
Obawy ma też Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan. W swoim komentarzu stwierdził, że zmiany mogą pogorszyć sytuację osób najbardziej aktywnych, którzy korzystają z możliwości wykonywania dodatkowych, często drobnych zleceń. „Pogorszy również sytuację osób dorabiających w ramach sprawowania opieki nad dziećmi (np. okres urlopu rodzicielskiego czy wychowawczego). Ponadto może doprowadzić do wzrostu umów nierejestrowanych” – zauważył w swojej opinii Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
BCC: oskładkowanie to kara dla osób ambitnych i zaradnych
Z kolei ekspert ds. rynku pracy z BCC mówi wręcz, że zmiany uderzą w zleceniobiorców i zleceniodawców.
- Pracodawcy identyfikują osoby pracujące na zlecenie, jako ambitne, jako te, które chcą sobie dorobić. Oskładkowanie wszystkich umów zleceń w pewnym sensie oznaczają karanie tych osób, a także zleceniodawców, poprzez obciążenie ich składkami. Niestety, koszty zlecenia się zwiększą i wielu pracodawców tego nie udźwignie. Albo więc zleceniobiorcy zrezygnują z dorabiania albo zleceniodawcy będą płacić mniej lub całkowicie zrezygnują ze zleceń – mówi Grzegorz Kuliś, członek Rady Rynku Pracy z ramienia Business Centre Club przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej w kadencji 2023-2027.
Grzegorz Kuliś mówi, że sam pomysł ujednolicenie form zatrudnienia jest dobry. Ale zmiany przeprowadza się w sposób chaotyczny.
- Obawiam się, że brakuje jednolitej wizji rynku pracy. Zmiany, które w swojej idei mogłyby nawet być pozytywne, mogą nieść za sobą wiele zagrożeń i mam wrażenie, że tych zagrożeń strona rządowa nie widzi i nie stara się na te zagrożenia odpowiedzieć. To trochę jak wylewanie dziecka z kąpielą – dodaje Grzegorz Kuliś.
Inspektorzy pracy zyskają nowe uprawnienia
W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przygotowywana jest też inna propozycja. Inspekcja pracy miałaby otrzymać nowe uprawnienia polegające na możliwości wydania nakazu zamiany umowy B2B, umowy zlecenia czy umowy o dzieło na umowę o pracę. Oczywiście w sytuacji, jeśli będą spełnione przesłanki pracy etatowej. Obecnie inspektor może jedynie wystąpić do sądu o ustalenie istnienia stosunku pracy.
Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że w 2023 r. inspektorzy skontrolowali 40 717 umów cywilnoprawnych. Zakwestionowali 1852 z nich.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
