Spis treści
- Dlaczego ceny paliw poszły tak bardzo w górę?
- Na stacjach zabraknie oleju napędowego?
- O optymizm raczej trudno
- Raczej bez spektakularnych wzrostów cen na stacjach benzynowych
- Wysokie ceny diesla to problem europejski
- Diesla nie da się tak łatwo zastąpić
- Ile tak naprawdę kosztuje surowiec?
- Większa akceptacja dla wzrostu cen niż standardowo
- Światełko w tunelu?
- Prognoza detalicznych cen paliw
Dlaczego ceny paliw poszły tak bardzo w górę?
– Na rynku mieliśmy splot niekorzystnych wydarzeń, które spowodowały, że w pierwszych dniach roboczych października gwałtownie wzrosły ceny paliw na stacjach benzynowych. Dotyczyła to przede wszystkim ropy naftowej, która w wielu miejscach przebiła 8 zł za litr. W górę szła również benzyna. By lepiej zrozumieć, co się działo, musimy sobie podzielić problem na kilka elementów – tłumaczy w przesłanym nam komentarzu Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy w InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl.
Na stacjach zabraknie oleju napędowego?
Dawid Czopek, zarządca Polaris FIZ w "Studiu Biznes" zapytany, czy na stacjach benzynowych może zabraknąć diesla, przyznał, że "istnieje takie ryzyko". – Mówi się o tym, rozmawiałem też z ludźmi, którzy działają w tej branży, o tym, że rzeczywiście jest pewien problem – stwierdził i dodał, że jeżeli już, to raczej będzie się to zdarzało lokalnie, a samego paliwa raczej nie zabraknie – uspokoił.
O optymizm raczej trudno
– O optymizm na stacjach benzynowych raczej trudno, ponieważ zwyżki, które obserwowaliśmy już w zeszłym tygodniu, docierają już na wszystkie stacje. Te punkty, które do tej pory nie wprowadziły tego droższego paliwa, robią to dopiero teraz i te ceny są pomału podbijane i podbijane będą – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw, e-petrol.pl.
– Na ten tydzień dla diesla spodziewamy się cen ma poziomie 8,12-8,32 zł/l – prognozuje ekspert. Jeśli chodzi o popularną „dziewięćdziesiątkę piątkę”, Bogucki nie ukrywa, że tendencja jest podobna, aczkolwiek skala podwyżek trochę mniejsza. – Ten poziom 6,89-7,11 to taki bezpieczny przedział, który będzie obejmował większość stacji – mówi.
Z kolei jak mówi nam Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z Biura Reflex, dalszy wzrost cen diesla na stacjach benzynowych będzie ograniczony. – Oczywiście mogą się pojawiać stacje, na których te ceny oleju napędowego będą niższe, czyli tam, gdzie nie trafiły rekordowo drogie dostawy paliwa, ale te stacje również będą podnosiły te ceny – dodaje. – Już nie będzie diesla poniżej 8 zł za litr, ponieważ ceny zakupu w rafineriach w dalszym ciągu powodują, ze jego cena będzie się utrzymywała na poziomie przekraczającym 8 zł/l – wyjaśnia.
Cieślak przyznaje, że ten poziom średnich cen z końca ubiegłego tygodnia, czyli 8,08 zł/l utrzyma się także w tym tygodniu, jednak z tendencją wzrostową, ponieważ na części stacji ten olej będzie drożał.
W przypadku ceny oleju napędowego w Europie, tylko w Chorwacji są tańsze paliwa niż w Polsce - wynika z zestawienia e-petrol.pl. W przeliczeniu na złotówki, za litr oleju napędowego w Chorwacji (na dzień 12.10.2022) musieliśmy zapłacić 7,93 zł (na dzień 12.10.2022). Tuż za Polską (8,01 zł/l, na dzień 12.10.2022) znalazła się Bułgaria z ceną 8,14 zł/l (na dzień 12.10.2022). Na drugim końcu znalazła się Szwecja gdzie cena za litr wyniosła 12,04 zł (na dzień 12.10.2022).
W przypadku cen paliw, pewien wyjątek stanowi auto gaz, gdzie cena 3,09 zł/l utrzymywała się przez blisko 3 tygodnie i zdaniem Boguckiego w najbliższym czasie raczej bardzo się to nie zmieni. – Te ceny, nawet jeśli podrożej autogaz, to nie wzrosną więcej niż o kilka groszy od obecnego poziomu – dodaje.
– Z jednej strony mamy wysoki kurs dolara, a z drugiej wysokie notowania oleju napędowego – wyjaśnia ekspertka.
Raczej bez spektakularnych wzrostów cen na stacjach benzynowych
Cieślak przyznaje, że w tym momencie sytuacja się trochę uspokoiła, ponieważ po tych poziomach powyżej 5 zł za dolara, notowania spadły w okolice 4,95-4,96, więc tutaj obserwujemy lekkie uspokojenie, jeśli chodzi o cenę produktu gotowego. – Ten produkt póki co nie tanieje, ale też widzimy pewną stabilizację – dodaje.
Jej zdaniem, na tę chwilę nie należy się spodziewać spektakularnych wzrostów cen na stacjach paliw. Jednak nie wyklucza to całkowicie kolejnych skoków cenowych w dalszej perspektywie.
– W tym momencie, czyli w sytuacji ustabilizowania się cen, wszystko wskazuje na to, że poziom notowany obecnie na stacjach benzynowych powinien się utrzymać – mówi. – Nie ma obecnie miejsca na obniżkę cen – wskazuje.
Wysokie ceny diesla to problem europejski
Dużo osób wysokie ceny diesla tłumaczy przerzuceniem się przemysłu na ten rodzaj paliwa, jednak temat ten pojawiał się już jakiś czas temu. Jak mówi nam ekspert, gaz ziemny w różnego rodzaju procesach technologicznych jest zastępowany przez olej. – To się wydarza od momentu, kiedy z gazem ziemnym zaczęły problemy – mówi.
– Głębszy problem związany jest z sytuacją europejską. My na tego diesla „trochę machnęliśmy ręką” na zasadzie, że będziemy go skądś importować, a nie będziemy produkować u siebie – mówi. – Pamiętajmy, że diesel ma taką, a nie inną opinię w kontekście zmian klimatycznych czy polityki unijnej – dodaje.
W momencie, kiedy tego paliwa nie da się tak łatwo importować, ponieważ duża jego część trafiała do dużej części krajów Unii Europejskiej, to okazało się, że pojawił się problem. – Musimy szukać innych kierunków, ograniczać zużycie – mówi Bogucki.
Diesla nie da się tak łatwo zastąpić
Ekspert zapytany o maksyma cen odpowiada, że nie podejmie się takich prognoz, ponieważ maksimum cen mogą zakładać sobie osoby, „które jeżdżą samochodem indywidualnie, a nie przedsiębiorcy”, ponieważ ci pierwsi mogą z czegoż zrezygnować.
– Diesla jako paliwa transportu i przemysłu nie da się łatwo zastąpić i zrezygnować też nie można. To odbija się w łańcuchu dostaw i kosztach. – mówi. Jego zdaniem nawet przy wysokich cenach diesla, przedsiębiorcy z niego nie zrezygnują, ponieważ nie mają alternatywy. – Ten koszt paliwa będzie musiał zostać wkomponowany w rachunki – mówi.
Ile tak naprawdę kosztuje surowiec?
Przygórzewski wyjasnia, że ropa naftowa jest podstawowym surowcem, z którego w rafineriach powstają paliwa, jest ona także notowana na rynkach., a jej cena ostatnio oczywiście odbiła w górę, aczkolwiek, jego zdaniem, obecne szczyty były wyraźnie niżej niż te z początku rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy.
– Dla przypomnienia kwotowane są dwa podstawowe gatunki tego surowca. Pod nazwą “brent” na rynku pojawia się ropa z Morza Północnego notowana w Londynie. Pod nazwą WTI to z kolei ropa notowana w USA. Dla nas ważniejsze są oczywiście ceny surowca w Londynie. Cena 98 dolarów za baryłkę surowca to oczywiście dużo. Niby był to najwyższy poziom od końca sierpnia, ale z drugiej strony przez pierwsze 5 miesięcy rosyjskiej inwazji tak niski poziom był uzyskiwany tylko w pojedyncze dni – tłumaczy.
Dlaczego zatem wtedy paliwo nie było wyraźnie droższe? Jak wyjaśnia, cena ropy naftowej podawana jest niestety w dolarach amerykańskich. W rezultacie 98 dolarów po cenach z października to około 490 zł. Z drugiej strony w marcu i kwietniu gdy ropa kosztowała po 110 dolarów za baryłkę, notowania dolara były w okolicach 4,30 zł. – W rezultacie pomimo baryłki droższej o 12 dolarów jej cena w złotych wynosiła kilkanaście złotych mniej niż obecnie. Drogi surowiec na wejściu ma wpływ na drogi produkt na wyjściu – dodaje.
Większa akceptacja dla wzrostu cen niż standardowo
Przygórzewski zauważa, że ludzie generalnie czują, że skoro istnieje konflikt z Rosją to paliwa mogą drożeć i mają znacznie większą akceptację dla wzrostu cen niż standardowo. Ponadto jego zdaniem swoje do tego dokłada kilkunastoprocentowa inflacja, przez którą pogodziliśmy się, że ceny generalnie rosną.
– W tym otoczeniu znajduje się niestety dużo miejsca dla podmiotów mających towar na wygenerowanie dodatkowych marż. Widać to chociażby po marży rafineryjnej, która jest niestandardowo wysoka. Z drugiej strony rynki nie lubią takiej sytuacji. Jeżeli w dłuższym czasie nie będzie się ona stabilizować, mogą pojawić się nowi gracze na rynku, a konkurencja wymusi zmniejszenie marż – podkreśla.
Światełko w tunelu?
Co by musiało się podziać na rynku, by paliwo znów było akceptowalne cenowo? Zdaniem Przygórzewskiego, oprócz stabilizacji marż, wspomnianej wcześniej jest jeszcze kilka kwestii. – Gdyby RPP zdecydowała się podnieść stopy i walczyć z inflacją zobaczylibyśmy słabszego dolara, a zatem tańszy surowiec w rafineriach. Zakładając, że nie zwiększyłoby to dalej marż, mielibyśmy tańsze paliwo. Strajki we Francji** to nie jest coś, co się nie zdarza, ale po uspokojeniu się sytuacji w tym kraju rynek może złapać trochę oddechu. Na koniec jeszcze same ceny ropy** – wskazuje.
– Jeżeli scenariusz spowolnienia na świecie się potwierdzi, szybko powinniśmy widzieć spadki cen surowca. Ropa naftowa bardzo nie lubi kryzysów gospodarczych. My też nie, ale przynajmniej jest szansa, że nie połączymy kryzysu z drogim paliwem na raz. Z drugiej strony skoro teraz jest tak źle, to wszystkie złośliwe żarty o dodatkowej cyfrze na wyświetlaczach okazują się bardzo mało prawdopodobne – podsumowuje.
Prognoza detalicznych cen paliw
Jak wynika z prognoz detalicznych cen paliw przygotowanych przez e-petrol na tydzień 17- 23 października, wynika, że:
- za Pb 98 – zapłacimy 7,61-7,79 zł/l
- za b 95 – zapłacimy 6,89-7,11 zł/l
- za ON – zapłacimy 8,12-8,31 zł/l
- za LPG – zapłacimy 3,09-3,19 zł/l
Strefa Biznesu: Coraz więcej chętnych na kredyty ze zmienną stopą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?