Spis treści
Każde ogłoszenie o pracę będzie musiało zawierać widełki zarobków – zakłada projekt ustawy Koalicji Obywatelskiej. Jawność pensji, jak twierdzą autorzy projektu, ma zniwelować lukę płacową i usprawni proces rekrutacji.
Wysokość zarobków ma być obowiązkowo wpisywana do ofert pracy. Regulacja ma m.in. zmniejszyć lukę płacować w Polsce
- Proponujemy, żeby każde ogłoszenie o pracę musiało posiadać widełki wynagrodzenia, co sprawi, że zmniejszy się luka płacowa, a więc różnica w wynagrodzeniach między kobietami i mężczyznami. Do tego z czasem powstanie siatka wynagrodzeń w Polsce. Młodzi ludzie będą wiedzieli, jaki zawód w przyszłości wybrać. To rozwiązanie przyczyni się też do zwiększenia mobilności na rynku pracy oraz uprości procesy rekrutacyjne – mówi Witold Zembaczyński, poseł KO, autor projektu.
Projekt "Jasne zarobki" popiera Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Nowe przepisy wpisują się też w zmiany podyktowane przez UE. Chodzi o Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie równości wynagrodzeń dla mężczyzn i kobiet za taką samą pracę. Dyrektywa ma wejść w życie w połowie 2026 r. w całej UE. Według unijnych danych w 2020 r. różnica między pensjami obu płci wynosiła aż 13 proc.
Temat jawności zarobków w ogłoszeniach nie jest nowy. Dyskusja na ten temat trwa już od wielu lat. Obecnie pensje są wpisywane do ofert publikowanych przez urzędy pracy (np. mamy je w ogłoszeniach w Centralnej Bazie Ofert Pracy), w ofertach na portalach rekrutacyjnych pracodawcy mogą umieszczać kwoty, ale nie muszą tego robić.
Pracodawcy mówią, że propozycja obowiązkowego wpisywania pensji do ofert niewątpliwie wpłynie pozytywnie na transparentności zarobków i może skrócić proces rekrutacyjny, ale budzi wiele wątpliwości. Przede wszystkim ogranicza możliwości negocjacyjne i z góry narzuca wysokość pensji.
- Przecież bywa i tak, że firmie udaje się pozyskać pracowników za niższe wynagrodzenie niż wcześniej zakładano. Np. chciałbym zatrudnić pracownika za 10 tys., ale na rynku są akurat pracownicy z odpowiednimi kompetencjami, którzy są skłonni przyjąć moją ofertę za 8 tys. Poza tym pracodawcy bardzo często nie chcą podawać informacji o wysokości wynagrodzeń ze względu na konkurencję. Wpisując zarobki w ofercie odsłaniają swoje „miękkie podbrzusze”, pokazują jaka jest sytuacja finansowa w ich organizacji – mówi Grzegorz Kuliś z BCC, zasiada w Radzie Rynku Pracy przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej.
Pracodawcy twierdzą, że podawanie zarobków w ofertach napędzi wyścig płacowy. A to może przełożyć się na wzrost inflacji
Grzegorz Kuliś uważa też, że podawanie zarobków w ofertach może mieć negatywny wpływ na cały rynek pracy, a nawet gospodarkę.
- W sytuacji, gdy mamy deficyt pracowników z odpowiednimi kompetencjami, szczególnie w branżach technologicznych, podawanie zarobków w ofertach napędzi wyścig płacowy. Firmy będą musiały podwyższać pensje, bo konkurencja podwyższyła i ta spirala płacowa będzie się tylko nakręcać. To może spowodować wzrost wynagrodzeń w całej gospodarce, a co za tym idzie przełożyć się na wzrost inflacji – twierdzi Grzegorz Kuliś.
Jawność zarobków w ofertach może jednak zmniejszyć problem pracy na czarno. Można założyć, że inspekcja pracy będzie mogła zweryfikować, ile pracodawca oferował w ogłoszeniu, a ile w rzeczywistości wypłacił pracownikowi.
- Regulacja może ukrócić proceder wypłat dodatkowych pieniędzy „pod stołem”. Na pewno to jest pozytywny aspekt tego projektu – dodaje Grzegorz Kuliś z BCC.
Pracodawcy mają też wątpliwości co do skuteczności proponowanych przepisów.
- Obawiam się, że nawet jeśli zostanie wprowadzony obowiązek podawania wysokości pensji w ogłoszeniach, to i tak ta regulacja będzie nieskuteczna. Pracodawcy, którzy nie będą chcieli podawać realnych kwot, znajdą wiele sposobów, żeby tego nie robić – twierdzi Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC.
