Jak rozwiązać mieszkaniowy węzeł gordyjski? „Głębokie zmiany działającego dziś systemu wymagają czasu i trzeba ich dokonywać rozważnie"

Maciej Badowski
Zbyt gwałtowne zmiany na rynku mogą prowadzić do coraz mniejszej dostępności mieszkaniowej. Głębokie zmiany działającego dziś systemu wymagają czasu i trzeba ich dokonywać rozważnie.
Zbyt gwałtowne zmiany na rynku mogą prowadzić do coraz mniejszej dostępności mieszkaniowej. Głębokie zmiany działającego dziś systemu wymagają czasu i trzeba ich dokonywać rozważnie. Pawel Relikowski/ Polska Press
Zmiany w polityce kredytowej, wprowadzenie Bezpiecznego Kredytu 2%, zawirowania z warunkami technicznymi, rosnące szybko ceny mieszkań, a potem zastój na rynku, to wszystko nie sprzyja rozwiązaniu problemu mieszkaniowego w Polsce. Czy może być lepiej?

Spis treści

W sierpniu ostateczny projekt ustawy „Kredytu naStart"

Minister Rozwoju i Technologii Krzysztof Paszyk (PSL) przekazał, że wiceminister Jacek Tomczak kontynuuje pracę nad projektem ustawy kredytu naStart, który gotowy ma być jeszcze w sierpniu. Zaznaczył, że projekt różni się od tego co „robiło Prawo i Sprawiedliwość oraz od pomysłów, które pojawiły się w trakcie kampanii". – To jest zupełnie coś innego – stwierdził.

Dopytywany na antenie TVP Info o to, kiedy ostateczny projekt ustawy będzie gotowy, odparł, że „to jest kwestia sierpnia i będzie to pokazane". Odnosząc się do wpisu marszałka Sejmu Szymona Hołowni o braku poparcia Polski 2050 dla obecnego projektu „Kredytu na Start, powiedział, że za kilka dni marszałek „będzie mógł zapoznać się z całością propozycji, które proponujemy".

– Dyskutujemy o projekcie, który podlegał w ostatnich tygodniach modyfikacji, zaczekajmy i dyskutujmy o czymś, co będzie gotowe – stwierdził szef MRiT.

Minister przekazał, że w nowych przepisach znaleźć się mają rozwiązania skierowane m.in. do osób, których nie stać na mieszkanie, czy szukają nowego lokum w budownictwie społecznym. Dodał, że resort chce wprowadzić rozwiązania mające stymulować podaż mieszkań.

– Tych mieszkań powinno być więcej na rynku, wtedy też te ceny będą stabilniejsze – stwierdził.

Polska cierpi na deficyt mieszkaniowy

W Polsce wciąż brakuje odpowiedniej liczby mieszkań. Dlaczego tak się dzieje? – Od początku lat 90. ubiegłego stulecia kolejne rządy w taki sposób kształtowały rozwój rynku mieszkaniowego, że dominującą pozycję osiągnęły na nim firmy prywatne. Deweloperzy odpowiadają dziś za blisko 60 proc. nowo budowanych mieszkań, a w przypadku budownictwa wielorodzinnego odsetek ten przekracza 95 proc. – mówi dr Damian Kaźmierczak, członek zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Podkreśla też, że na rynku najmu, w największych polskich miastach, coraz większy udział zyskują komercyjne podmioty aktywne w segmencie instytucjonalnego najmu mieszkań (PRS). Do końca dekady w ich rękach może być pula ponad 10 proc. mieszkań na wynajem. – W moim przekonaniu taka osobliwa struktura rodzimego rynku mieszkaniowego z bezsprzeczną dominacją prywatnych podmiotów nie jest optymalna z punktu widzenia długofalowego rozwoju gospodarczego i społecznego Polski – zaznacza.

Większa konkurencja na rynku

Bartosz Turek, główny analityk HREIT, podkreśla, że rynek mieszkaniowy powinien stać się bardziej konkurencyjny. Jednak, aby do tego stanu dojść, potrzeba ograniczenia barier w rozwoju działalności deweloperskiej i to do takiego stopnia, aby deweloperzy ponosili mniejsze ryzyko działalności. Dzięki temu i zażartej konkurencji, jego zdaniem, powinno dojść do erozji marż i szybszego zasypywania braków mieszkaniowych.

– Jest to kierunek, w którym powinniśmy podążać, ale mam też świadomość, że jest to rozwiązanie możliwe tylko teoretycznie - zastrzega.

W jego ocenie, tak samo czysto teoretyczna wydaje się idea masowego budowania mieszkań społecznych czy komunalnych. – Nie mamy przecież warunków instytucjonalnych i organizacyjnych, aby ten segment z około 2 proc. rynku mieszkaniowego - jak obecnie – szybko urósł do 10-20 proc., czy tym bardziej do 50 proc. rynku. Lata PRL pokazały, że trudno w takim modelu o odpowiednio efektywne zarządzanie zasobami – dodaje.

Trzecim utopijnym rozwiązaniem, zdaniem Turka, mogłoby być wprowadzenie REIT-ów (funduszy nieruchomości, od ang. Real Estate Investment Trust), ale nie w formie prostej kalki z Zachodu. – Powinniśmy ten model twórczo rozbudować o możliwość elastycznego dojścia przez najemców do własności. Chodzi o sytuację, w której inwestorzy indywidualni finansowaliby budowę mieszkań na wynajem, ale w zamian za preferencje podatkowe musieliby się zgodzić na stopniowe przechodzenie mieszkań na własność najemców w sposób elastyczny – wyjaśnia. Chodzi o możliwość kupowania ułamkowych udziałów w zajmowanym mieszkaniu wtedy, gdy najemca uznałby, że go na to stać. W ten sposób ograniczylibyśmy rolę banków jako instytucji finansujących deweloperów czy nabywców mieszkań.

Zbigniew Juroszek, prezes firmy Atal, również zaznacza, że polityka mieszkaniowa powinna być kreowana tak, by jak najwięcej Polaków miało możliwość posiadania mieszkania na własność. Jest to rozwiązanie pozytywne z kilku powodów. Wskazuje na zaspokajanie potrzeb lokalowych oraz większą dbałość o własność.

– Buduje to także kapitał rodzin i zwiększa ich poziom oszczędności. Polska wyróżnia się na tle zachodniej Europy tym, że Polacy chcą i kupują mieszkania na własność – wskazuje Zbigniew Juroszek.

Jednocześnie podkreśla, że państwo nie powinno na dużą skalę angażować się w budowanie mieszkań. – Przykłady programu „Mieszkanie plus” czy czasy PRL pokazują, że nie jest to efektywny model. Wówczas lokali brakowało, czekało się na nie w kolejce latami i ich jakość była niska. Za to z pewnością powinien być rozwijany rynek mieszkań na wynajem oraz budownictwo społeczne, bo są one skierowane do zupełnie innego odbiorcy, który nigdy nie będzie chciał lub mógł kupić mieszkania na własność – tłumaczy. Dodaje jednocześnie, że obydwa segmenty są ważnym uzupełnieniem rynku mieszkaniowego.

Natomiast Marcin Jańczuk z Metrohouse wyjaśnia, że instytucje zgłaszające zastrzeżenia do obecnego projektu ustawy o kredycie „Na Start” zwracają uwagę m.in. na fakt, że dopłaty do kredytu wyzwalają niepotrzebny czynnik regulujący popyt na produkty mieszkaniowe, co powoduje brak zdolności rynku do samoregulacji, a dalej – możliwość pojawiania się takich zjawisk jak choćby skokowe wzrosty cen mieszkań.

– Dzieje się to dlatego, że programy dopłat działają nie tylko na ich beneficjentów, ale także na osoby, które nie mogą liczyć na wsparcie, ale przez pojawienie się programów przyspieszają decyzje o zakupie mieszkania z obawy choćby przed powtórką sytuacji, jaką obserwowaliśmy przed rokiem - czyli wzrostami cen, których jedną z przyczyn był skumulowany popyt – wyjaśnia.

SIM alternatywą?

Jednym z rozwiązań, które powoli zdobywa coraz więcej sympatyków jest Społeczna Inicjatywa Mieszkaniowa.

SIM to filar dokonującego się właśnie przełomu w budowie mieszkań o umiarkowanym czynszu. SIM-y, dawne TBS-y, to spółki tzw. not for profit budujące mieszkania społeczne – czytamy na stronach Ministerstwa Rozwoju i Technologii.

– SIM działa i ma sens – zaznacza Andrzej Maciejewski, prezes SIM KZN Północ, spółki funkcjonującej na terenie Warmii i Mazur. Jednocześnie stwierdza, że SIM, jako inicjatywa nie jest dla każdego. – To program skierowany do osób, które są za bogate, żeby otrzymać z gminy mieszkanie komunalne lub socjalne, a z drugiej strony są za biedne, aby ubiegać się o kredyt na zakup nieruchomości – wyjaśnia.

Jak tłumaczy, obecnie obowiązująca ustawa pozwala na to, aby partycypacja – mówiąc inaczej wkład własny – dochodziła do 30 proc. Jest to podobne rozwiązanie, jak w przypadku zaciągania kredytu bankowego, natomiast tam on „znika”. – W przypadku SIM wkład własny jest częścią ruchomą. Jeżeli ktoś chce zamieszkać w danej miejscowości, dokonuje wpłaty, ale w momencie wyprowadzki, wkład własny, powiększony o waloryzację inflacyjną, jest mu zwracany – wyjaśnia.

– Można to w pewnym sensie porównać do dawnych mieszkań spółdzielczo-lokatorskich, kiedy to ludzie oszczędzali pieniądze, do momentu, aż nabywali prawa do mieszkania lokatorskiego – mówi. – Natomiast w obecnym systemie prawnym, po upływie 15 lat pojawia się możliwość dojścia do własności – dodaje.

Jak podkreśla, taka osoba nie ma kredytu bankowego na głowie, a dostaje praktycznie gotowe mieszkanie. – W tym momencie wypełniamy lukę mieszkaniową. Za 20 proc. wartości mieszkania otrzymujemy klucze do niego, ale w sytuacjach losowych, podobnie jak w systemie amerykańskim, ci ludzie zostawiają klucze i się wyprowadzają – dodaje.

Warto podkreślić, że opuszczając lokal, z powrotem otrzymują swój „wkład własny”. – Jest to pewien rodzaj elastyczności bez garba w postaci banku. Po 15 latach mieszkańcy sami ocenią, czy chcą dalej mieszkać w tym miejscu, czy może wolą poszukać czegoś większego, albo w innej lokalizacji – podkreśla.

Młode osoby bez dostępu do własnego M

O mieszkanie w SIM często starają się osoby młode, które np. po weselu otrzymały jakieś środki finansowe, ale kwota ta jest zbyt niska, aby coś kupić na wolnym rynku. Warto wspomnieć, że zgodnie z danymi Eurostatu za 2023 r., młodzi Polacy w wieku od 18 do 34 lat coraz częściej pozostają w domu rodzinnym. Odsetek młodych mieszkających z rodzicami sięga 67 proc., gdzie średnia europejska wynosi „zaledwie” 49 proc.

– Jeszcze w 2019 roku ten wynik był aż o 8 pkt proc. mniejszy - zauważa Monika Banyś z Personnel Service. Jak tłumaczy, odnotowany wzrost to pokłosie pandemii, wysokiej inflacji, rosnących kosztów życia, a także wybuchu wojny w Ukrainie, które utrudniają samodzielne zamieszkanie. Większy odsetek dotyczy jedynie Chorwacji - 77 proc., Portugalii, Słowacji i Włoch - po 68 proc.

Z drugiej strony na podium krajów z najniższym odsetkiem osób w wieku 18-34 lat mieszkających z rodzicami znajdują się ex aequo Norwegia i Finlandia - po 16 proc. Na drugim miejscu uplasowała się Dania - 17 proc., a podium zamyka Szwecja, gdzie więcej niż co piąta osoba po 18. roku życia nie jest już na garnuszku rodziców.

– Państwo powinno wspierać wybrane grupy społeczne w dojściu do celu, jakim jest posiadanie nieruchomości na własność. Osoby młode, które jeszcze nie posiadają mieszkania lub rodziny wielodzietne, chcące poprawić warunki lokalowe powinny być objęte rządowymi programami wsparcia, które ułatwią im posiadanie odpowiedniego mieszkania – podkreśla także Juroszek.

Polacy znaleźli się w uścisku lobby bankowo-deweloperskiego - kontruje aktywista Jan Śpiewak. – W najgorszej sytuacji znajdują się osoby, które dopiero próbują wejść na rynek nieruchomości lub nabyli mieszkania stosunkowo niedawno – dodaje.

Kredyty mieszkaniowe na rekordowe kwoty

W pierwszych 6 miesiącach 2024 roku rynek kredytów mieszkaniowych utrzymał się na wysokim poziomie. Jak tłumaczy dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, istotny udział w wartości udzielonych kredytów mieszkaniowych w tym okresie stanowiły kredyty przyznane w ramach programu Bezpieczny kredyt 2 proc. Obecnie popyt na hipoteki wyhamowuje, maleje liczba nowych kredytobiorców, niemniej średnia wartość zaciąganego kredytu mieszkaniowego osiąga rekordy.

– W pierwszym półroczu 2024 r. banki udzieliły 111,7 tys. kredytów na kwotę niemal 46,5 mld zł. W porównaniu do pierwszego półrocza 2023 r. w ujęciu liczbowym dynamika wynosi +102,6 proc., natomiast w ujęciu wartościowym jest to +139,4 proc. – dodaje Waldemar Rogowski.

Z czego to wynika? Ekspert wskazuje na trzy główne przyczyny. Pierwszym czynnikiem jest efekt bazy, czyli słabe pierwsze półrocze roku ubiegłego. Wówczas mierzyliśmy się z wysokimi stopami procentowymi, obniżoną zdolnością kredytową, a także brakiem programu wsparcia dla kredytobiorców. Drugi powód wynika z oddziaływania programu Bezpieczny kredyt 2 proc. W pierwszym półroczu 2024 r. banki udzieliły kredytów ze wspomnianego programu o wartości 13,6 mld zł, z wniosków złożonych jeszcze w grudniu 2023 r. – To dość znacząco podbiło akcję kredytową – mówi.

Ostatnim powodem są rosnące wynagrodzenia Polaków, które przekładają się na wzrost zdolności kredytowej. – Wzrost wynagrodzenia przy stabilnych stopach procentowych pozwala Polakom zaciągać kredyty na wyższe kwoty – mówi. Podaje, że w czerwcu 2024 roku padł rekord średniej wartości zaciągniętego kredytu mieszkaniowego.

Średnia kwota wyniosła 421 tys. zł i była o 14,3, proc. wyższa niż przed rokiem, co stanowi historyczny rekord – podaje.

Co dalej? Ekspert BIK prognozuje, że w 2024 r. akcja kredytowa znajdzie się na poziomie 81 mld zł, z czego prognoza na drugie półrocze wynosi 34,5 mld zł, czyli mniej o 12 mld zł, jak to miało miejsce w pierwszym półroczu tego roku. – Jest to spowodowane przesunięciem w czasie programu „Kredyt na start” – tłumaczy. Jednak 87 mld zł w 2024 r. oznacza wzrost o 27 proc. akcji kredytowej, w porównaniu do analogicznego okresu w 2023 r.

Czy wraz z uruchomieniem nowego programu wspierającego kredytobiorców możemy się spodziewać boomu podobnego, jak to miało miejsce w przypadku start „BK2”? – Drugie półrocze tego roku może być bardziej wymagające niż jego pierwsza część. W oczekiwaniu na nowy program wsparcia, część kredytobiorców może wstrzymać w tym roku decyzję o zakupie nieruchomości. Istotnie obniży to popyt na kredyty hipoteczne. Jedynym pozytywnym zjawiskiem dla rynku kredytów mieszkaniowych jest rosnąca zdolność kredytowa jako efekt ponad 8 proc. realnego wzrostu wynagrodzeń i stabilizacji stóp procentowych – tłumaczy.

Obniżka kosztu kredytu i odblokowanie terenów pod budowę nowych mieszkań

– Z opublikowanej przez rząd analizy wynika, że największym problem zakupu mieszkań w Polsce jest drogi kredyt. Jednak to, że ceny poszybowały tak mocno w górę, jest kwestią drugiej strony tej układanki, czyli podaży – tłumaczy ekonomista Marek Zuber z Akademii WSB.

Podkreśla, że w Polsce, szczególnie w 2022 i 2023 r., za mało się budowało. – Wtedy rynek ten się zapadł – mówi. Bezpieczny Kredyt 2 proc. odwrócił sytuację. Jednak warto przypomnieć, że w 2022 r. i na początku 2023 r. nastąpiło wręcz załamanie, jeżeli chodzi o nowe projekty.

– Początek 2024 r. to mocny wzrost, jeżeli chodzi o rozpoczęte budowy i wnioski o rozpoczęcie budów. Obecnie największym problemem w Polsce jest ograniczenie ilości miejsc do budowania mieszkań oraz domów, ale w pierwszej kolejności mówimy o mieszkaniach – podkreśla ekspert.

– Jednym ze „100 konkretów” zaprezentowanych przez Koalicję Obywatelską w zeszłym roku był punkt dotyczący przeznaczenia ziemi, która znajduje się pod władaniem szeroko rozumianego Skarbu Państwa, właśnie na realizacje mieszkaniowe. I jest to absolutnie dobry kierunek – przypomina Marek Zuber.

Ekspert podkreśla, że propozycja ta stanowi clue całej układanki, ponieważ wyprowadzając jakiekolwiek programy, w sposób niekontrolowany, kończy się to w taki sposób, jak skończyło się w 2023 r., kiedy w Warszawie i Krakowie w zaledwie pół roku zanotowaliśmy największe wzrosty cen mieszkań, które sięgały 20 proc. Oczywiście wzrosty cen pojawiły się w całym kraju.

– Potężny wzrost popytu wynikający z mocnego zmniejszenia kosztu kredytu, a z drugiej strony brak wzrostu podaży - skończył się, jak się skończył – wskazuje. Zdaniem eksperta przygotowując programy, które mają obniżyć koszty kredytu, to albo musi być to przeprowadzone w ograniczony sposób, albo równolegle z programem zwiększającym liczbę mieszkań, które mają być w Polsce realizowane.

W jaki sposób można tego dokonać? Jak tłumaczy Marek Zuber, Polska może się pochwalić sporym zasobem działek, które można wykorzystać do budowy, wyjątek może stanowić Kraków, gdzie w centrum miasta tych działek po prostu nie ma, ale są takie miasta jak Poznań, Wrocław czy Warszawa, gdzie tych terenów jest dość sporo, ale nie realizuje się tam żadnych inwestycji.

Dlaczego? Część osób czeka, np. żeby ceny wzrosły jeszcze bardziej. Zdaniem Zubera jednym z możliwych rozwiązań mogłoby być wprowadzenie podatku, który byłby nakładany na właścicieli działek, które w ramach planów zagospodarowania przestrzennego, zostały przeznaczane na mieszkaniówkę.

– Jeżeli ktoś nabędzie taką działkę, to np. przez dwa lata nie płaci podatku, ale jeżeli nie rozpocznie inwestycji albo nie sprzeda działki komuś, kto taką inwestycję chce rozpocząć, to musi zapłacić jakąś daninę. Gdy przez następne dwa lata nie rozpocznie inwestycji, to zapłaci jeszcze większy podatek. W ten sposób właściciele terenów zostaną zmuszani do rozpoczęcia realizacji inwestycji – wyjaśnia.

Kolejnym możliwym rozwiązaniem jest wprowadzenie działek należących do Skarbu Państwa, do spółek Skarbu Państwa, czy do samorządów, ale nie na zasadzie budowania przez państwo, ale na zasadzie join venture, czyli wspólnych projektów. – Państwo daje tereny, ale inwestycje realizują prywatni deweloperzy, a następnie następuje podział zysków – wyjaśnia.

Zuber przyznaje, że od czasu ogłoszenia startu takiego programu do zrealizowania inwestycji minie kilka lat. - Jednak już samo ogłoszenie programu mogłoby powstrzymać dalszy wzrost cen nieruchomości - zaznacza.

Połączenie programu mieszkaniowego z instrumentem prorodzinnym

Bartosz Turek wskazuje na jeszcze jedno rozwiązanie, które mogłoby wspomóc rynek mieszkaniowy. Mianowicie chodzi o ideę wykreowaną przez firmę RedNet we współpracy ze sztuczną inteligencją. W skrócie pomysł był taki, aby częściowo zastąpić, a raczej twórczo rozwinąć 800+, programem premiującym posiadanie kolejnych pociech.

– Wraz z urodzeniem kolejnych dzieci rodzice dostawaliby coraz większe wsparcie z budżetu, które albo mogłoby spoczywać na rachunku powierniczym i w przyszłości służyć dziecku, albo wydawane byłoby na bieżąco przez rodziców na zakup nieruchomości na kredyt – wyjaśnia. Zdaniem analityka byłoby to sensowne połączenie programu mieszkaniowego z silnym instrumentem prorodzinnym.

Ceny mieszkań na rekordowym poziomie

Ewa Palus, główny analityk Rednet Property Group zaznacza, że dynamika wzrostów cen mieszkań wyhamowała na początku 2024 roku. – Spodziewamy się, że z podobną tendencją będziemy mieli do czynienia również w II połowie 2024 r. – mówi.

Zaostrzająca się konkurencja zmusiła niektóre firmy deweloperskie do obniżek cen, np. w postaci kilkuprocentowych rabatów czy gratisów typu komórka lokatorska lub miejsce w garażu. Na razie głównie w przypadku mniej popularnych lokalizacji i ostatnich mieszkań w zakończonych inwestycjach – dodaje z kolei Marek Wielgo z portalu RynekPierwotny.pl.

Niektóre firmy proponują też system odroczonej płatności, który polega na tym, że nabywca może wpłacić 80 proc. lub nawet 90 proc. ceny mieszkania dopiero przy jego odbiorze. Podkreśla on, że dla osób korzystających z kredytu oznacza to realną korzyść. Nie musi bowiem uruchamiać całej kwoty kredytu w momencie zakupu i płacić od całości odsetek.

Deweloperzy zdają sobie sprawę, że wielu potencjalnych nabywców wstrzymuje się z decyzją zakupową ze względu na wysokie oprocentowanie kredytów hipotecznych. Szczególnie cieszy jednak to, że w ostatnich dwóch miesiącach zaczęli wprowadzać na rynek więcej mieszkań w segmencie popularnym, co zatrzymało wzrost średniej ceny metra kwadratowego – wymienia.

Pierwsze miesiące roku przyniosły nie tylko rekordową liczbę rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych, ale również zwiększenie liczby pozwoleń na budowę. Jak podkreśla raport Cushman & Wakefield „Mieszkaniówka na rozdrożu 2.0”, w pierwszym kwartale deweloperzy otrzymali pozwolenia na budowę o 45 proc. więcej mieszkań niż w analogicznym okresie roku 2023.

Zuber przy okazji zwraca uwagę na spadek kosztów realizacji mieszkań w ciągu ostatnich dwóch lat. – Jak popatrzymy na ceny materiałów budowlanych, oprócz kosztów pracy, praktycznie wszystko potaniało. Możemy założyć, że w ciągu ostatnich lat, koszty realizacji spadły o 15 - 20 proc. – dodaje.

– Nie licząc ceny działki do PUM-u, uwzględniając wszystkie koszty dewelopera, czyli koszty budowy, marketingu, przygotowania projektu, finansowe, uwzględniając przyzwoitą 20-proc. marżę dewelopera, to moim zdaniem dzisiaj możemy spokojnie wybudować mieszkania, przy pomocy dużych wykonawców, w cenie poniżej 8 tys. zł za mkw. – tłumaczy.

Oczywiście do tego rachunku należy doliczyć cenę działki, które obecnie są „kosmiczne”, ponieważ tych działek najzwyczajniej brakuje. W Warszawie, w atrakcyjnych, ale nie topowych lokalizacjach sięgają do 8 - 9 tys. zł do PUM-u. – Jeżeli mamy koszt realizacji na poziomie 8 tys. zł, to musimy dodać do tego kolejne 8 - 9 tys. zł, czyli mamy około 17 tys. zł – wylicza i wskazuje, jak ważne „w tym równaniu” jest doprowadzenie do tego, żeby tych działek na których można realizować inwestycje było więcej.

Realny i długofalowy plan polityki mieszkaniowej

O plany rządu dotyczące polityki mieszkaniowej zapytaliśmy Ministerstwo Rozwoju i Technologii. W odpowiedzi przekazano nam, że „MRiT prowadzi obecnie szerokie prace legislacyjne dotyczące polityki mieszkaniowej”.

– Rozwijany ma być zarówno sektor mieszkań na tani wynajem, mogący być opcją dla młodych osób, jak również program wsparcia w uzyskaniu kredytu hipotecznego – czytamy.

Zdaniem naszych rozmówców, należy zacząć od tego, aby przestać postrzegać mieszkalnictwo jako element programów wyborczych, jak to miało miejsce w ostatnich latach. – Efekty tego widać obecnie – mieszkania są niedostępne nie tylko dla osób o niskich dochodach, ale również osób ze średnimi wynagrodzeniami, kredyty mieszkaniowe w Polsce są najdroższe w UE, nowe regulacje pojawiają się szybciej zanim zaczną obowiązywać poprzednie – tłumaczy Palus.

Kaźmierczak podkreśla natomiast, że niezwykle ważne jest, aby nowy program był przede wszystkim realny. – Jak doskonale pamiętamy, kilka lat temu rząd Zjednoczonej Prawicy zadeklarował budowę 100 tys. nowych mieszkań w ramach programu Mieszkanie Plus, natomiast w rzeczywistości powstało ich kilka razy mniej. Zapowiadane dziś przez Lewicę plany budowy 140 tys. nowych lokali oraz remont 75 tys. pustostanów o wartości około 50 mld zł do 2030 roku wydają mi się bardzo ambitne, jeżeli uwzględnimy ogromne wyzwania organizacyjne wokół procesu inwestycyjnego, który miałby zostać przerzucony na samorządy – dodaje.

Bartosz Turek zaznacza, że nieważne co z dostępnego menu programów mieszkaniowych zostanie przez polityków wybrane, trzeba mieć świadomość, że głębokie zmiany działającego dziś systemu wymagają czasu i trzeba ich dokonywać rozważnie. – Nie da się mechanizmu tworzącego sto kilkadziesiąt tysięcy nowych mieszkań rocznie diametralnie zmienić z dnia na dzień. Dobitnie nauczyły nas tego ostatnie lata. Zbyt gwałtowne zmiany na rynku mogą prowadzić do coraz mniejszej dostępności mieszkaniowej – tłumaczy.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najem krótkoterminowy - czy zmienią się zasady?

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
madzia
Nie wiem jak ten problem rozwiązać ale mieszkań w zasadzie nie brakuje, deweloperzy bardzo dużo ich budują. Na przykład osiedle Francuska Park w Katowicach. Lokalizacja osiedla pod względem komunikacyjnym jest świetna a w pobliżu nie brakuje też miejsc rekreacyjnych
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu