Jak Unia Europejska zareaguje na cła Trumpa? Ma czym odpowiedzieć

Katarzyna Zawada
Opracowanie:
Zaczęły obowiązywać 25-procentowe cła na sprowadzane do USA stal i aluminium. Jak to wpłynie na politykę handlową?
Zaczęły obowiązywać 25-procentowe cła na sprowadzane do USA stal i aluminium. Jak to wpłynie na politykę handlową? Szymon Starnawski/Polska Press/zdjęcie ilustracyjne
Jak wskazał prof. Łukasz Goczek z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, Unia Europejska ma czym odpowiedzieć na cła nakładane przez administrację Trumpa, może uderzyć w amerykańskie „big techy”, ale taka decyzja mogłaby być podjęta w ostateczności.

Spis treści

Cła amerykańskie kontra cła unijne

O północy z wtorku na środę czasu wschodnioamerykańskiego (godz. 5 rano w środę w Polsce) zaczęły obowiązywać 25-procentowe cła na sprowadzane do USA stal i aluminium. Dotyczą wszystkich państw.

W odpowiedzi Komisja Europejska poinformowała o nałożeniu ceł odwetowych na towary ze Stanów Zjednoczonych o wartości 26 mld euro. W pierwszej kolejności KE odwiesi cła z czasów pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, potem nałoży nowe, np. na cukier i wołowinę.

Począwszy od dziś rano, Stany Zjednoczone stosują 25-procentowe cła na import stali i aluminium. Głęboko żałujemy tego środka. Cła to podatki. Są złe dla biznesu, a jeszcze gorsze dla konsumentów, podkreśliła w oświadczeniu szefowa KE Ursula von der Leyen.

Jak dodała, Stany stosują cła o wartości 28 mld dolarów, UE odpowiada środkami zaradczymi o kwocie 26 mld euro.

Jak rozwiązać problem? Ekspert wskazuje, że odpowiedź UE jest konieczna

Unia Europejska nie mogła pozostawić bez odpowiedzi decyzji USA. Brak możliwie symetrycznej riposty tylko rozzuchwaliłby celnego agresora, przyznał Łukasz Goczek.

Wskazał też, że nowe stawki na amerykańskie towary mogą uderzyć w elektorat Trumpa. Goczek podaje przykład - motocykle Harley Davidson, wołowina czy masło orzechowe produkowane są w regionach, gdzie obecny prezydent cieszy się popularnością. Chodzi o to, by to wyborcy Trumpa skłonili go do opamiętania, zaznaczył.

Nie bez znaczenia są „big techy”, tu uderzenie w amerykańskich usługodawców streamingowych, informatycznych jest ostatecznością, ale nie można go wykluczyć.

Amerykanie to oczywiście wiedzą, ale trudno powiedzieć, czy biorą pod uwagę. Skończyły się bowiem czasy, kiedy międzynarodowa polityka wydawała się kierować racjonalnymi przesłankami i można było powiedzieć: oni tego nie zrobią, bo to im się nie będzie opłacać. Teraz często okazuje się, że oni to jednak robią, powiedział ekspert.

Przypomniał też, że emocje mogą brać górę nad racjonalnymi kalkulacjami: W historii ekonomii znane są przypadki eskalowania barier celnych, co przeradzało się w wojny handlowe, a to nigdy się dobrze nie kończyło.

Cła są barierą dla handlu światowego, a przemysł amerykański nie ma obecnie zdolności do produkcji niektórych rodzajów stali czy aluminium. Finalnie podniesienie stawek celnych doprowadzi do zwiększenia kosztów produktów końcowych. Ściąganie produkcji do USA niekoniecznie jest rozwiązaniem, bo nie ma tam wysokiego bezrobocia.

Przeciwnie, ten kraj musi wciąż sprowadzać imigrantów, żeby uzupełnić niedobory na rynku pracy. Przypomnijmy, że Donaldowi Trumpowi imigracja również się nie podoba, podsumował uczony.

Źródło: PAP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu