Spis treści
Beko zamknie fabrykę lodówek we Wrocławiu. "Prezes obiecywał, że wszystko będzie dobrze"
Marka Beko oficjalnie potwierdziła doniesienia portalu Money.pl. W całej Polsce pracę straci około 1800 osób. We Wrocławiu zakład Beko, produkujący lodówki, zatrudnia około 700 pracowników.
- Aby sprostać tym wyzwaniom, Beko Europe podejmie niezbędne kroki w celu zakończenia działalności zakładów w Łodzi (produkcja kuchenek, suszarek i komponentów plastikowych) oraz wrocławskiej fabryki lodówek, a także niektórych stanowisk biurowych - brzmi komunikat Beko wysłany Polskiej Agencji Prasowej.
Redakcja Gazety Wrocławskiej skontaktowała się ze związkami zawodowymi działającymi przy Beko. Pracownicy we Wrocławiu obawiają się o swoją przyszłość.
- Zawiadomienie o zamiarze przeprowadzenie zwolnień otrzymaliśmy wczoraj (tj. 5 września -red.). Jest w nim mowa o odprawach dla pracowników, ale są one zbyt niskie. Jeśli po 30 latach pracownikowi zostaje kilka lat do emerytury i zarząd proponuje mu 11-miesięczną odprawę, to nawet nie warto podjąć rozmów - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Krzysztof Domagała, przewodniczący Krajowej Sekcji Przemysłu Elektromaszynowego NSZZ "Solidarność" we Wrocławiu.
Pracownicy czują ogromne rozgoryczenie, bo w ostatnich miesiącach otrzymywali zapewnienia, że fabryka nadal będzie funkcjonowała.
- Zarząd podjął decyzję o zamknięciu, bo rzekomo ma od 2018 roku problem z generowaniem zysków. Pytam więc: co robiłeś, drogi zarządzie, do tej pory? Zadaliśmy to pytanie prezesowi. "Nikt nic nie wie" - usłyszeliśmy. A jeszcze niedawno przed podjęciem tej decyzji zapewniał nas, że wszystko będzie dobrze - dodaje Domagała.
Dyrektor powołuje się na słowa prezydenta Sutryka. Rzeczywistość jest zgoła inna
Domagała wspomniał nam słowa dyrekcji, która podczas spotkania z pracownikami powołała się na prezydenta Jacka Sutryka.
- Dyrektor nas zapewniała, że prezydent Wrocławia mówił o niskim bezrobociu i każdy znajdzie pracę. Ale nie wszyscy pracownicy Beko pochodzą z Wrocławia. Duża część osób dojeżdża na Zakrzów z ościennych gmin. Niektórzy codziennie przyjeżdżają z odległych miejscowości, nawet spod Milicza. Mieszkają w takich rejonach, gdzie perspektyw na pracę nie ma żadnych. Dodatkowo kto zatrudni osobę, której zostało kilka lat do emerytury? Przecież ci ludzie pracy nie znajdą i żadne słowa o niskim bezrobociu tego nie zmienią - mówi nam Domagała.
Firma Beko zapewnia Gazetę Wrocławską, że procedury wobec osób bliskich wieku emerytalnego zostaną zachowane według polskiego prawa.
- Jak najbardziej zobowiązujemy się do zaoferowania kompleksowego pakietu wsparcia, który obejmie usługi outplacementowe, programy rozwoju umiejętności oraz doradztwo finansowe – informuje nas Zygmunt Łopalewski, dyrektor ds. komunikacji w Beko Europe.
Związki zawodowe dwoją się i troją, aby znaleźć rozwiązanie z tej trudnej sytuacji. W czwartek (5 września) spędzili w zakładzie prawie całą dobę. Na piątek również zaplanowano kilka spotkań z zarządem. Domagała jasno oczekuje, że chce, aby dyrekcja była wobec swoich pracowników fair.
- Jeszcze w tym roku kierowaliśmy oficjalne pytania do Europejskiej Organizacji Związków Zawodowych. Nawet oni zapewniali, że fabryka pozostanie. I nagle informacja o zamknięciu spada na nas jak grom z jasnego nieba. O likwidacji zakładu dowiadujemy się z mediów. Czujemy się potraktowani jak przedmioty, a propozycja 11-miesięcznej odprawy odbieramy jako sygnał od zarządu: "nie umrzecie teraz, a za rok" - grzmi Domagała.
"Solidarność" zawalczy o większe odprawy
W rozmowie z Domagałą wielokrotnie padały porównania do historii Volvo Buses. Zakład wygasił produkcję w tym roku, ale zapowiedział to jeszcze w marcu 2023. Wcześniej zapewnił, że kupujący działkę z zakładem Vargas Holding zachowa część pracowników. Pozostali otrzymali nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych odprawy, w zależności od stażu pracy. W Beko tak to nie wygląda.
- Na 700 osób około 150-200 zgodzi się na tę odprawę. Są to najczęściej osoby pracujące tu stosunkowo krótko. Ale większość z nas żąda znacznie więcej, co najmniej 50-krotności miesięcznego wynagrodzenia. To nasz priorytet - podaje Domagała.
Zarząd Beko potwierdza, że firma będzie chciała wypracować konsensus w sprawie specjalnego świadczenia po zamknięciu fabryki.
- Pakiety będą kluczowym elementem naszych negocjacji ze związkami zawodowymi. Zobowiązujemy się do oferowania uczciwych i konkurencyjnych warunków, które odzwierciedlają wkład naszych pracowników. Wsparcie dla naszych pracowników dotkniętych zmianami jest dla nas priorytetem – zapewnia Łopalewski.
Związkom zawodowym nie odpowiada również wyznaczony termin rozmów. Planowane oficjalne spotkania z zarządem zaczną się 19 września. To późno, biorąc pod uwagę, że zgodnie z ustawą porozumienie powinno być podpisane do 25 września.
Teren fabryki na sprzedaż? Na razie planów brak, a pracownicy zapowiadają bojkot
Pracownicy nie otrzymali jeszcze informacji, co powstanie na Zakrzowie. Czy działkę zakupi inna firma, która produkuje sprzęt o innej specyfikacji?
- To jest potężna fabryka. Tak z dnia na dzień zostanie zamknięta? Może nowy właściciel zdołałby zachować część załogi? Nic nie wiemy, więc podejrzewamy, że zarząd nie ma takich planów. Stąd nasze obawy i pytania, na których odpowiedzi nie uzyskujemy - kończy nasz rozmówca.
Czy Beko podzieli los Volvo i sprzeda działkę na Zakrzowie z całą infrastrukturą?
- Obecnie rozważamy wszystkie opcje dotyczące przyszłości budynku fabryki, w tym ewentualną sprzedaż lub wynajem. Naszym priorytetem jest znalezienie rozwiązania, które będzie korzystne zarówno dla Beko, jak i dla lokalnej społeczności – mówi nam Zygmunt Łopalewski, dyrektor ds. komunikacji w Beko Europe.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Gazeta Wrocławska, grupa pracowników Beko namawia w mediach społecznościowych do bojkotu produktów marki Beko i Whirlpool.
