Niemcy najpierw oddali markę. Teraz wszyscy możemy stracić dużo więcej

Jerzy Mosoń
Niemcy przez strajk kurierów nie mają dostępu do gotówki. Czy to początek kresu fizycznego pieniądza?
Niemcy przez strajk kurierów nie mają dostępu do gotówki. Czy to początek kresu fizycznego pieniądza? 123rf.com/profile_igorkazakov
Brak gotówki w Niemczech przywołuje pewne wspomnienia związane ze światem, którego już nie ma i pewnie nigdy nie wróci. Każde państwo miało wówczas swój pieniądz. Jego posiadanie było potwierdzeniem suwerenności, a pozycja wśród innych walut papierkiem lakmusowym gospodarki. Skoro już mowa o papierkach, to niektóre z nich były naprawdę piękne. Czasem myślę sobie, że Niemcy właśnie dlatego tak ochoczo zrezygnowali ze swej waluty, bo nie była ona tak urodziwa jak inne, chociażby holenderski gulden. Czy tak samo chętnie przywykną do nowej normalności? Czy to, co dzieje się właśnie za Odrą, ma ich właśnie do tego przygotować?

Niemcy od dobrych kilkudziesięciu godzin borykają się z dostępem do fizycznego pieniądza. Wszystko to przez strajk kurierów, którzy dociśnięci słabymi warunkami płacy i pracy postanowili nie dostarczać gotówki tak długo, aż ich los się wreszcie odmieni. Żeby była jasność, na przykład w Polsce kurierów od gotówki nikt nie dociska, za to warunki działania bankomatów są już tak bardzo niekorzystne, że jedna z największych sieci bankomatowych Euronet stopniowo redukuje ich liczbę. Wróćmy jednak za Odrę.

Z powodu protestu kurierów od gotówki cierpią na razie zwykli obywatele, cierpią też sami protestujący, których nikt nie żałuje, bo ludzie zaczynają się bać i za ten strach obwiniają strajkujących. Cieszyć mogą się za to ci, którzy od dawna powtarzają, że gotówka to niepotrzebny koszt, że jej istnienie obciąża klimat, stwarza okazję dla szarej strefy do ukrywania dochodów, i że byłoby lepiej, gdyby wszystkie pieniądze świata zapisać w cyfrach, spakowanych w plikach utrzymywanych przez wielkie serwerownie nadzorowane przez banki. Jest nawet polski akcent w tej powiastce. Chodzi o prof. Grzegorza Kołodkę, który od dawna twierdzi, że takie euro to tylko etap, a celem zglobalizowanego świata powinien być – nomen omen – global, wspólny pieniądz wszystkich ludzi.

Ćwierć wieku temu miał miejsce pierwszy akt tej batalii, walki o zmianę systemu finansowego. Można powiedzieć, że teraz jesteśmy już dalej niż w połowie wyznaczonej drogi – przekroczyliśmy Rubikon i powoli moczymy lewą nogę w Styksie, udając, że nie zauważamy wypierania gotówki z obiegu.

W 1999 roku pojawiło się euro. Na początku wspólna waluta jednoczącej się Europy funkcjonowała jedynie jako pieniądz księgowy, ale trzy lata później zaczęła już zastępować swe narodowe odpowiedniki, w proporcjach teoretycznie przypisanych możliwościom poszczególnych gospodarek. I tak oto frank zniknął z firmamentu Francji, wielka niegdyś Hiszpania oddała pesetę, a Niemcy wspomnianą markę. Spróbujmy to zrozumieć.

Za Odrą z marką zawsze był problem. Niby reprezentowała najmocniejszą europejską gospodarkę, ale pod względem siły ustępowała dolarowi i wcale nie rzadko funtowi, szczególnie w czasach komuny. Po zjednoczeniu, na początku lat 90. ubiegłego wieku Niemcy mogli co prawda cieszyć się z wyższości swego pieniądza nad frankiem, ale cóż z tego, skoro nawet wtedy najpiękniejsze banknoty (guldeny) drukowali Holendrzy. Nie ma się za to, co dziwić Niemcom, że gdy pod koniec lat 90. dojrzała idea, by ustanowić pieniądz europejski, nasi zachodni sąsiedzi z własnego zrezygnowali i do tego samego namówili też innych.

Jednak nie wszystkich. Przy własnej walucie zostali Brytyjczycy, rozumiejąc, że funt jest niczym monarchia brytyjska – przypomina o niegdysiejszej sile „mocarstwa, nad którym nigdy nie zachodzi(ło) słońce”, no i stanowi przeciwwagę dla coraz silniejszego sojuszu Paryża z Berlinem, który będzie chciał decydować o europejskich funduszach wydzielanych w euro, bardziej kojarzonych z dawną niemiecką marką niż z innymi wygaszonymi walutami. Tożsamość walutową postanowili zachować też bogaci Szwedzi i Duńczycy, mając w tej sprawie ciche poparcie Londynu.

Za to Włochom ich słaby lir nie był już do niczego potrzebny. A gdy już doszło do rozszerzenia Unii Europejskiej, przyjęcie wspólnej waluty zadeklarowały też nowe państwa, z czego część już się z tej obietnicy rozliczyła, a inne nadal przeciągają sprawę, licząc naiwnie na to, że Berlin – to znaczy Bruksela – kiedyś o niej zapomni. Być może jednak nikt o niczym nie będzie musiał sobie przypominać. Dlaczego?

Jeśli Niemcy nie zareagują teraz protestem wobec – na razie chwilowemu – brakowi gotówki, to w niedalekiej przyszłości nic nie stanie na przeszkodzie, by to właśnie tam rozpoczął się kolejny etap finansowej rewolucji oznaczającej likwidację fizycznego pieniądza. Potem już będzie tylko global, ale zapewne jedynie księgowy, zapisany w obietnicy, na serwerach kontrolowanych przez banki oraz inne ponadpaństwowe organizacje.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najem krótkoterminowy - czy zmienią się zasady?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

o
ogórek
No i co dalej, zanim w Polsce będzie euro?
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu