Spis treści
- Zaledwie 10 proc. pracujących Polaków deklaruje, że jest zaangażowanych w swoją pracę, co plasuje Polskę na 32. miejscu wśród krajów europejskich
- Czterodniowy tydzień pracy testują w Tokio - krótszy czas pracy ma poprawić dzietność
- Francję, Danię i Belgię stać na takie rozwiązania, to bogate kraje z o wiele dłuższą historią trudnych kapitalistycznych decyzji, ale też wyższą kulturą organizacji i pracy
Pod koniec kwietnia ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ogłosiła, że w czerwcu odbędzie się pilotażowy, rządowy projekt skrócenia czasu pracy z zachowaniem dotychczasowego wynagrodzenia. Z zapowiedzi wynika, że skrócenie czasu pracy będzie rozłożone w czasie i stopniowe, a rozwiązania będą szyte na miarę konkretnych grup społecznych. Pilotaż ma ruszyć jeszcze w tym roku - pracodawcy i pracownicy przetestują, jaka forma skrócenia czasu pracy sprawdzi się u nich najlepiej: krótszy dzień, krótszy tydzień pracy czy dłuższe urlopy, bo to od konkretnych firm i instytucji będzie zależało, jak skrócą czas pracy za taką samą pensję. We wschodniej Europie będzie to pierwszy taki pilotaż.
Zaledwie 10 proc. pracujących Polaków deklaruje, że jest zaangażowanych w swoją pracę, co plasuje Polskę na 32. miejscu wśród krajów europejskich
Niemal w tym samym czasie ukazały się wyniki raportu Instytutu Gallupa "State of the Global Workplace 2024", z którego wynika, że zaledwie 10 proc. pracujących Polaków deklaruje, że jest zaangażowanych w swoją pracę, co plasuje Polskę na 32. miejscu wśród 38 krajów europejskich. Do mniejszego zaangażowania w pracę zawodową niż Polacy przyznali się obywatele Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Szwajcarii, Włoch, Luksemburga i Francji. Natomiast w trójce najbardziej zaangażowanych w działalność zawodową są Rumuni, Albańczycy i Islandczycy.
Gallup szacuje, że aż 62 proc. pracowników na świecie nie angażuje się w swoją pracę, co generuje straty dla globalnej gospodarki w wysokości 8,9 bln dol., czyli 9 proc. światowego PKB.
Pracodawcy zastanawiają się, jak na gospodarkę wpłynie niskie zaangażowanie pracowników w powiązaniu ze skróconym czasem pracy, który niedługo może zostać wprowadzony w Polsce. Obawiają się, że te elementy mogą wpływać na decyzje inwestorów.
- Z tego powodu, że stawka minimalna za pracę wzrasta, inwestorzy już zaczynają omijać Polskę. Wyobraźmy sobie inwestora, który chce otworzyć duży zakład produkcyjny - gdy zobaczy, że obowiązuje u nas 4-dniowy tydzień pracy na pewno będzie to dla niego zniechęcające. Rok temu sam nie wierzyłem, że rządowy pilotaż w sprawie skrócenia czasu pracy będzie w ogóle możliwy - twierdzi Tomasz Bodgevic, dyrektor generalny Gremi Personal.
Czterodniowy tydzień pracy testują w Tokio - krótszy czas pracy ma poprawić dzietność
Tomasz Bodgevic przypomina też, że dyskusja na temat krótszego czasu pracy toczy się obecnie nawet w Japonii. Od kwietnia 2025 roku ten kraj oficjalnie testuje czterodniowy tydzień pracy w sektorze publicznym, zaczynając od pracowników administracji miejskiej w Tokio. Co ciekawe, jako główny argument skracania czasu pracy autorzy japońskiego pilotażu podają problemu demograficzne. 4-dniowy czas pracy miałby stworzyć bardziej sprzyjające środowisko do zakładania rodzin i poprawić dzietność.
Francję, Danię i Belgię stać na takie rozwiązania, to bogate kraje z o wiele dłuższą historią trudnych kapitalistycznych decyzji, ale też wyższą kulturą organizacji i pracy
Przedsiębiorcy w Polsce przedstawiają bardzo różne stanowiska, jeśli chodzi o krótszy czas pracy. Jedni całkowicie go wykluczają, twierdząc, że polska gospodarka ciągle jest jeszcze na dorobku i nie stać nas na krótszą pracę. Inni z ciekawością czekają na ministerialny pilotaż i zgadzają się z tym, że zmiany są nieuniknione.
- Czekamy na ministerialny pilotaż i jego wyniki. Na razie skrócony czas pracy obowiązuje głównie w firmach i instytucjach, które zauważyły, że ta zmiana nie ma znaczenia, jeśli chodzi o wydajność pracy - ale powiedzmy sobie szczerze: czy wszystkie miejsca pracy i sektory gospodarki na to stać? Co np. z branżami, które zmagają się z wiecznym deficytem pracowników jak budownictwo, przetwórstwo czy TSL, w której brakuje kierowców? Zmiany systemowe powinny być skrojone na miarę i dostosowane do branży. Francję, Danię i Belgię stać na takie rozwiązania, to bogate kraje z o wiele dłuższą historią trudnych kapitalistycznych decyzji, ale też wyższą kulturą organizacji i pracy. W Danii pracownik płaci wysokie podatki, a w Belgii i Francji są silne związki zawodowe, które strajkują, gdy ceny idą w górę o pół euro. Oni kulturowo do tego dojrzeli. My ledwo nadążamy za elastycznym czasem pracy, który testowaliśmy w pandemii – komentuje Tomasz Bodgevic, dyrektor generalny Gremi Personal.
