Spis treści
Dekarbonizacja przemysłu w tak szybkim tempie może go zniszczyć – mówi nam Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
– Musimy bardzo szybko przeprowadzić niskoemisyjną transformację technologiczną i tego praktycznie nikt nie ogarnia. Wszyscy mówią o niskoemisyjnej transformacji energetycznej, ale w energetyce – tłumaczy w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu skupiającego 8 organizacji branżowych polskiego przemysłu, ponadto pełni funkcje pełnomocnika zarządu w ZGH Bolesław oraz prezesa zarządu Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii,
Jak podkreśla, w dużo gorszej sytuacji w tej chwili znajduje się przemysł, ponieważ już w 2039 roku z bilansu ilości uprawnień na rynku wynika, że komisja przestanie je wydawać, a dalej będzie je rozliczać.
– Teoretycznie powinniśmy być zeroemisyjny do roku 2050, ale w praktyce, jeśli nie będziemy zeroemisyjni w roku 2040, to z uwagi na ceny uprawnień do emisji, po 2-3 miesiącach będziemy tracić płynność i będziemy zmuszeni do likwidacji swojej działalności – tłumaczy.
Jaka jest odpowiedź na ten problem? – Odpowiedzi oczekujemy przede wszystkim od polityków. Widzimy, że są przeprowadzane korekty polityki globalnej, więc chcieliśmy zwrócić przede wszystkim uwagę na to, że rozwiązaniem problemu musi być konkurencyjność Europy w stosunku do Stanów Zjednoczonych i Chin, tych dwóch gospodarek, które przez 15 lat nas wyprzedziły – mówi.
Jednocześnie podkreśla, że Stany Zjednoczone nas wręcz „zdystansowały, bo jeszcze w 2008 roku byliśmy najsilniejszą gospodarką w świecie. Natomiast Chiny nas dogoniły i lekko przegoniły”.
– Musimy wprowadzić korekty do polityki energetycznej – mówi. – Pomysły są różne, nie ukrywam, olbrzymie nadzieje wiążemy z tym, o czym mówił premier Donald Tusk 22 stycznia w Strasburgu, czyli o o tym, że Europa musi być konkurencyjna, a ceny energii muszą być niskie – dodaje.
– Mamy świadomość, jaki jest planowany miks energetyczny w najbliższych latach. Wiemy, ile będzie kosztować energia z offshore'u, wiemy, ile będzie kosztować energia jądrowa i też wiemy, jakie są koszty produkcji energii w OZE. Mamy nadzieję, że na podstawie tej wiedzy uda się wypracować rozwiązania, które będą do przyjęcia dla całej polskiej gospodarki, ale w szczególności dla podmiotów, które są wystawione na globalną konkurencję, bo energetyka nigdy na taką konkurencję nie była wystawiona i nie będzie wystawiona – tłumaczy.
Prezes FOEEiG podkreśla, że energochłonne branże polskiego przemysłu, które funkcjonują na rynkach globalnych, muszą być potraktowane w sposób „specjalny”. – Nasze myślenie jest takie, że jeśli tak jak zaplanowała Komisja Europejska, ceny energii będą na poziomie 130 euro do 2050 roku i jednocześnie odwołuje się Net Zero Industry Act i Fundusz Konkurencyjności, który zapowiedziała Ursula von der Leyen, który ma finansować technologie, służące rozwojowi OZE, to jeśli ta cena będzie obowiązywać również firmy, które będą produkować komponenty do OZE, to w jaki sposób my wygramy konkurencję z Chińczykami – pyta.
Jak zauważa, na podobny mechanizm zdecydowali się Niemcy, poprzez wprowadzenie dopłat do samochodów elektrycznych przeznaczając na to olbrzymie środki. Po czym okazało się, że obywatele Niemiec kupowali samochody z Chin.
Emisje procesowe największym wyzwaniem
– Z naszego punktu widzenia największy problem stanowią emisje procesowe, czyli takie emisje, których nie można się pozbyć i które nie mają alternatyw bezemisyjnych – tłumaczy.
Jednocześnie zwraca uwagę, że pojawiają się różne pomysły. – Zgodnie z unijnymi regulacjami olbrzymie znaczenie w redukcji emisji w najbliższym czasie będzie miało wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla – mówi. – Nie ukrywam, że dla nas może się okazać bardzo trudne, chociażby z tego względu, że te instalacje, które powstają w tej chwili, są 3 razy większe niż instalacje służące do produkcji określonych produktów, a ilość zużywanej energii rośnie 3 do 5 razy, abstrahując od bilansu uprawnień do emisji, czy emisji, które będą emitowane przez produkcję tej energii elektrycznej i i te instalacje – dodaje.
Jak podkreśla, „na siłę szukamy rozwiązania, które jest w stanie zbilansować Excela”. Prezes FOEEiG wyraził obawę, że „przełożenie tego na realną infrastrukturę będzie trudne”. Dlaczego? Po pierwsze wskazuje na magazyny, rurociągi, które będą dwutlenek węgla z zakładów produkcyjnych do tych magazynów dostarczać. Do tego dochodzi konieczność posiadania instalacji, które jak wyjaśniał wcześniej – mogą być nawet trzy razy większe, niże one będą 3 razy większe niż instalacje służące do produkcji.
– Tworzymy gigantyczną infrastrukturę tylko po to, żeby część tych emisji być może, z którymi należałoby się jakoś pogodzić, wychwytywać – mówi i dodaje, że obszar do dyskusji jest, natomiast pojawia się pytanie – czy w Komisji Europejskiej będzie skłonność do kompromisu?
Kto poniesie koszt planowanych zmian? Kaliś odwołuje się tutaj do Krajowego Planu Energii i Klimatu, gdzie zakłada się wydatki na poziomie 3 bilionów złotych. – Oczywiście to nie jest tylko koszt, to jest również pomysł na rozruszanie gospodarki, więc być może, te środki, które zostaną szybko doprowadzone, spowodują ożywienie gospodarcze i wszyscy na tym skorzystamy – prognozuje.
– Natomiast w naszej ocenie należy również zadbać o to, żeby dopilnować efektywności wykorzystania tych środków. W związku z tym te środki powinny być kierowane tam, gdzie mogą wywołać największy, najlepszy dla gospodarki i przemysłu oraz obywateli Unii Europejskiej efekt – podsumowuje.