Spis treści
Wojna handlowa jako element nowej zimnej wojny
– Mamy do czynienia ze zjawiskiem trwałym. Amerykańska aktywność strategiczna przesunęła się z Euroatlantyku na Indo-Pacyfik i to się już nie zmieni. Po dwóch kluczowych momentach — światowym kryzysie finansowym w 2008 roku oraz pandemii COVID-19 — okazało się, że Chiny wyszły z tych wydarzeń wzmocnione. Już za czasów administracji Obamy podjęto decyzję, że Państwo Środka należy powstrzymać i wypchnąć z kluczowych obszarów wpływów — tłumaczy w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Sławomir Majman, wicedyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, były prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Jak wyjaśnia, jednym z narzędzi tej strategii jest wojna handlowa z Chinami, zapoczątkowana przez Donalda Trumpa, a będąca elementem szerszego konfliktu — nowej zimnej wojny między USA a Chinami.
– To zupełnie inny konflikt niż zimna wojna mojego pokolenia, kiedy Związek Radziecki i Stany Zjednoczone ścigały się w zbrojeniach i ideologii. Dziś mamy wojnę technologii, korporacji i łańcuchów dostaw — podkreśla Majman.
Dodaje przy tym, że mimo napięć, Chiny pozostają drugim największym partnerem gospodarczym USA. – W samych Stanach i innych krajach zachodu studiuje dziś pół miliona chińskich studentów i nikt nie zamierza ich stamtąd usuwać — zaznacza.
Według eksperta obecnie obserwujemy pewne wyciszenie działań, ale konflikt nie zniknie. – Ani Chiny, ani USA nie zamierzają odpuścić. Obie strony dążą do zadania przeciwnikowi możliwie dużych strat gospodarczych — mówi.
Majman zauważa, że w tej rywalizacji Chiny są w nieco lepszej pozycji, bo przewidziały taki scenariusz już kilka lat temu. — Xi Jinping wdrożył trzeci etap wielkiej reformy gospodarczej, czyli tzw. gospodarkę dwóch obiegów. W praktyce oznacza to większy nacisk na rozwój rynku wewnętrznego, produkcji w kraju i ograniczenie zależności od eksportu oraz inwestycji zagranicznych. Dzięki temu Chiny są lepiej przygotowane na wojnę handlową — tłumaczy.
A jak ten globalny konflikt wpływa na Polskę? Zdaniem Majmana, naszą przewagą jest… stosunkowo niewielkie powiązanie z globalnymi rynkami.
– Chińskie inwestycje w Polsce stanowią mniej niż 1 proc. całego naszego portfela inwestycyjnego, a nasze powiązania z rynkami światowymi i giełdowymi są słabe. To daje nam pewną poduszkę bezpieczeństwa — wyjaśnia. – Jesteśmy trochę poza głównym obiegiem.
Ekspert odniósł się też do postrzegania Donalda Trumpa. – My w Europie często traktujemy Trumpa jako fenomen, który nagle pojawił się w amerykańskiej polityce. Tymczasem on jest kontynuacją najbardziej trwałych i głęboko zakorzenionych tradycji politycznych USA — podkreśla.
Jak przypomina, podejrzliwość wobec Europy w USA sięga XIX wieku. – Już wtedy uważano, że Stary Kontynent i reszta świata bezlitośnie wykorzystują Amerykę. To przekonanie przetrwało i jest powszechne wśród amerykańskich podatników — mówi.
Majman zaznacza, że Trump nie działa impulsywnie, lecz rozgrywa skomplikowaną grę polityczną. — To człowiek, który musi stale coś robić. Czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem — ocenia.
Co dalej z cłami?
Ekspert przyznaje, że wojna celna szkodzi zarówno USA, jak i Chinom. – Okazuje się, że sankcje i restrykcje gospodarcze często bardziej uderzają w ich autorów niż w adresatów — zauważa, wskazując na przykład sankcji nałożonych na Rosję, które według niego przyniosły Zachodowi więcej szkód niż Kremlowi.
– Administracja Trumpa istnieje dopiero od kilku miesięcy, dlatego testuje, jak daleko może się posunąć i jakie skutki przyniosą ogłaszane w Waszyngtonie decyzje. Wprowadzenie ceł przeciwko Chinom i innym krajom było właśnie takim testem — tłumaczy.
Ukraina — temat drugorzędny dla USA
Majman wskazuje, że dla państw Europy Środkowo-Wschodniej wojna na Ukrainie to sprawa kluczowa, ale z punktu widzenia światowej polityki — już niekoniecznie.
– Globalne Południe najczęściej mówi: „to nie nasza wojna”. W gorszym przypadku cieszy się, że Zachód ma kłopoty. Dla wielu krajów tego regionu USA pozostają imperialistą, a nie Rosja — podkreśla.
Według eksperta również dla administracji Trumpa Ukraina nie była priorytetem. – Dużo ważniejsze były kwestie Bliskiego Wschodu, relacje z Rosją, Iranem, sytuacja w Jemenie, czy nierozprzestrzenianie broni nuklearnej. Na te tematy Trump liczył w relacjach z Putinem. Ukraina była, jest i pozostaje problemem drugorzędnym — podsumowuje Majman.