Wszyscy składamy się na kopalnie po 600 zł. Jest pomysł na zapewnienie im przyszłości

Maciej Badowski
Kluczem dla polskiego górnictwa jest znacząca poprawa wydajności i obniżka kosztów, dzięki czemu polski węgiel jeszcze w latach 40. mógłby znajdować odbiorców w Europie
Kluczem dla polskiego górnictwa jest znacząca poprawa wydajności i obniżka kosztów, dzięki czemu polski węgiel jeszcze w latach 40. mógłby znajdować odbiorców w Europie Grzegorz Olkowski, canva/AGW
Zużycie węgla w Polsce spadło do najniższego poziomu od 75 lat, a udział OZE wzrósł już do blisko 30 proc. Zgodnie z zapowiedzią rządu, kopalnie w Polsce będą dalej utrzymywane. To oznacza, że w tym roku 10 proc. z PIT pokryje straty deficytowych kopalń. Przeciętną polską rodzinę kosztować będzie to 600 zł.

Spis treści

Zużycie węgla w Polsce spada, za to dopłaty rosną

W ubiegłym roku krajowe zużycie węgla kamiennego osiągnęło poziom notowany ostatnio w 1950 roku, a zatem na początku największej industrializacji kraju. Trwający od kilku dekad spadkowy trend się nie zatrzymuje i wszystko wskazuje na to, że w 2025 roku najprawdopodobniej osiągniemy mniej niż 50 mln ton zużycia (w 1980 roku Polska wykorzystywała niemal 164 mln ton), a ok. 2040 roku zużycie węgla w Polsce ma być śladowe.

Pomimo systematycznego, corocznego spadku popytu na węgiel, rząd podpisał w 2021 roku „umowę społeczną” z centralami górniczych związków zawodowych, która gwarantuje polskiemu górnictwu dotowanie kopalń do 2049 roku.

– Bezpośrednie dopłaty do kopalń (nazwane mylnie „dopłatami do likwidacji”, choć ich zadanie jest dokładnie odwrotne, bo w rzeczywistości mają podtrzymywać najmniej wydajne kopalnie przed upadkiem) w ubiegłym roku wyniosły 7 mld zł, w tym roku wzrosną do 9 mld zł, a w kolejnych latach regularnie będą musiały przekraczać 10 mld zł rocznie – komentuje dla portalu strefabiznesu.pl Bartłomiej Derski z wysokienapiecie.pl.

– To niemal 10 proc. wartości podatków dochodowych od osób fizycznych zbieranych przez państwo. Czyli co dziesiąta złotówka podatku z naszych wynagrodzeń idzie właśnie na te dotacje – dodaje.

– Ponieważ pieniądze pochodzą z kieszeni podatników, a nie polityków, wydaje się, że zarówno ten, jak i poprzedni, rząd niespecjalnie przejmuję się tym o jak ogromnych kwotach mówimy – zaznacza.

Jednocześnie Derski zwraca uwagę, że wraz ze spadkiem zapotrzebowania na węgiel i cen węgla ta luka finansowa będzie rosnąć. Jednak jego zdaniem trudno przewidzieć kiedy osiągnie poziom, przy którym politycy w końcu przyznają, że „to nie ma sensu". 

– Za dotacje do górnictwa w ciągu kilku lat moglibyśmy całkowicie sfinansować budowę elektrowni atomowej lub gigantycznych magazynów energii, a więc inwestować w tańsze źródła energii – wylicza i zauważa, że średni koszt produkcji węgla w Polsce sięga już 1000 zł/t i jest najwyższy na świecie.

Problem dochodowych kopalni w Polsce

Derski przyznaje, że gdybyśmy kierowali się rachunkiem ekonomicznym, w ciągu kilku lat zamknęlibyśmy kilka najbardziej deficytowych kopalń, umożliwiając wzrost wydobycia i poprawę dochodów tych zakładów, które są lub mogą być rentowne.

– Dzięki temu czas ich funkcjonowania mógłby się nawet wydłużyć względem tego, co przewiduje „umowa społeczna”. Kluczem dla polskiego górnictwa musiałaby być jednak znacząca poprawa wydajności i obniżka kosztów, dzięki czemu polski węgiel jeszcze w latach 40. mógłby znajdować odbiorców w Europie – tłumaczy.

Zdaniem Derskiego, taki potencjał na pewno ma Lubelski Węgiel Bogdanka, Jastrzębska Spółka Węglowa i prawdopodobnie część PGG, taka jak ROW czy Piast-Ziemowit.

Ponadto, pomimo znacznego spadku wydobycia, zatrudnienie w górnictwie zmienia się nieznacznie, a pensje bardzo szybko rosną. Za ostatni dostępny miesiąc, listopad 2024 roku, wyniosły ponad 18 tys. zł brutto, ale o tej kwocie zdecydowała barbórka. Kolejną nagrodę górnicy dostaną już jednak w przyszłym miesiącu – 14-tą pensję.

Strefa Ekologii - artykuły

– Gdyby polski rząd chciał naprawdę uzdrowić sytuację w sektorze, wynagrodzenia górników w rentownych, zdrowych kopalniach mogłyby być jeszcze wyższe, dzięki wzrostowi wydajności pracy. Dziś ta wydajność w niektórych kopalniach jest na poziomie współczesnych biedaszybów lub wybranych kopalni z XVIII wieku – podkreśla.

Jak nie węgiel to co?

Derski podkreśla, że spadek udziału węgla w energetyce dotyczy tak samo Polski, jak i Chin, USA, Australii czy RPA, a więc wszystkich państw, w których węgiel odgrywał historycznie znaczącą rolę.

– Jak widać, nie chodzi zatem o politykę klimatyczną Unii Europejskiej, ale zobowiązania na poziomie globalnym i ekonomię. Teksas, czyli bardzo republikański stan, leżący na gigantycznych złożach ropy i gazu, mocno wspierał Donalda Trumpa, ale z drugiej strony jest dziś jednym z największych na świecie placów budowy farm fotowoltaicznych, wiatrowych i magazynów energii – zauważa.

Dlaczego? Jak tłumaczy Derski, ich ceny są dziś na tyle niskie, że konkurują już z tanim gazem i ropą.

– W Polsce także te trzy elementy (fotowoltaika, wiatr i baterią) będą zapewne rozwijać się w ciągu najbliższych 10-20 lat najszybciej. Później być może dołączy do nich elektrownia atomowa. Byłoby dobrze, aby dołączył do nich także program rozwoju biogazowni, bo to świetne źródła mogące bilansować wiatr i słońce, ale poza politycznymi deklaracjami, niewiele się tu dzieje od ponad dekady – podsumowuje.

Ceny energii elektrycznej na warszawskiej giełdzie towarowej spadły do poziomu najniższego od wielu lat. W 2024 roku kontrakt na energię na obecny rok wyceniany był średnio po 450 zł/MWh, podczas gdy w 2023 analogiczny kontrakt kosztował 643 zł, a w 2022 przekraczał 1112 zł. Pomimo to, wciąż na tle Europy polski rynek energii elektrycznej należy do droższych.

Najtańszymi okazały się kraje z bardzo wysokim udziałem źródeł bezemisyjnych (elektrowni odnawialnych i atomowych) – Skandynawia, Finlandia, Francja oraz Hiszpania i Portugalia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu