Spis treści
Większość pracowników spodziewa się podwyżki wynagrodzenia w 2024 roku
Na przestrzeni badań z ostatnich 3 lat widać, jak odsetek pracowników spodziewających się podwyżek sukcesywnie rósł. U progu 2022 r. było ich 50 proc., z początkiem 2023 r. – 53 proc. aż do 60 proc. – wynika z najnowszego Monitoru Rynku Pracy Randstad.
– Duża liczba pracowników spodziewa się z nowym rokiem zmian w wynagrodzeniach. O ile w poprzednich latach była to połowa ankietowanych, to teraz tak mówi 6 na 10 badanych – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Mateusz Żydek, Randstad Polska. – Jest to wyraźna zmiana.
Ekspert nie ukrywa, że duży wpływ na ten wynik ma płaca minimalna, która w tym roku wzrośnie dwukrotnie. – Część pracowników, nie tylko oczekuje ale jest wręcz jest przekonana, że te podwyżki otrzyma – mówi i przypomina, że zmiana płacy minimalnej nie dotyczy tylko osób zarabiających najniższą krajową ale także osób zarabiających nieco wyższe wynagrodzenia.
Żydek zwraca uwagę, że duża grupa osób ma szanse na „automatyczną zmianę wynagrodzenia” ale nie jest to jedyna zmiana, ponieważ pracodawcy deklarują, że te podwyżki będą się pojawiać. Co ciekawe, jeśli te podwyżki nie będą się pojawiały ze strony pracodawców, to właściciele firm mogą się spodziewać, że pewna grupa pracowników sama po takie podwyżki wystąpi.
– Zgodnie z naszym badaniem, nawet 1/3 ankietowanych wystąpi o zmianę wynagrodzenia i tutaj na pewno nie mówimy o kwestii płacy minimalnej ale tego, że pracownicy tego oczekują od pracodawców – tłumaczy.
Jak przyznaje, głównym powodem „chodzenia po podwyżki” w dalszym ciągu jest inflacja i rosnące koszty życia. W zeszłym roku to był czynnik, który wyraźnie wysuwał się na prowadzenie, to w tym roku jego oddziaływanie „nieco osłabło”. Inny czynnik zrównał się z inflacją i kosztami życia.
– Jest to dobra ocena własnej pracy – wskazuje Żydek. – Pracownicy widzą, że ich praca daje efekty, przynosi sukces przedsiębiorstwu i chcieliby, żeby firma podzieliła się z nimi tymi zyskami – dodaje.
Zdaniem eksperta jest pozytywny trend, ponieważ jeśli doceniamy relacje pomiędzy naszym wynagrodzeniem, a sukcesem firmy, to jest to dobry argument do rozmowy o podwyżce.
Spośród przedstawicieli poszczególnych zawodów, najbardziej optymistycznie na możliwość uzyskania podwyżki patrzą inżynierowie (76 proc.), zaś najmniejsze szanse widzą kierowcy, choć i tak nadal jest to 50 proc. respondentów z tej grupy. Patrząc przez pryzmat branż, podwyżek spodziewają się najczęściej pracownicy ochrony (77 proc.) oraz edukacji (70 proc.).
Wśród osób, które nie będą starać się o wzrost płacy, niemal co trzecia obawia się, że nie zostałoby to dobrze odebrane przez pracodawcę i ta obawa jest zauważalnie silniejsza niż w zeszłym roku (28 proc. vs. 21 proc.). Przybyło także osób, które unikają rozmów o podwyżkach, bo czują się z tym niekomfortowo (24 proc. obecnie vs. 19 proc. wcześniej).
Co z otrzymywanymi podwyżkami?
W badaniu przypomniano, że w zeszłym roku 58 proc. zatrudnionych otrzymało podwyżki. Tu również obserwujemy trend konsekwentnego wzrostu (54 proc. w 2022 r. oraz 45 proc. w 2021 r.). Częściej w tej grupie znaleźli się mężczyźni niż kobiety (62 proc. vs 53 proc.). Wśród analizowanych branż, najczęściej rosło uposażenie w administracji publicznej (75 proc.), a jeśli chodzi o stanowiska – w przypadku przedstawicieli kadry kierowniczej średniego szczebla (69 proc.).
Pensje rosły przeważnie o 5-9 proc. – tak było w przypadku 42 proc. ankietowanych. W ujęciu rok do roku, przybyło osób, których wynagrodzenia wzrosły od 10 do 19 proc. – w 2023 r. był to już niemal co czwarty pracownik (24 proc.), podczas gdy w 2022 r. co piąty (20 proc.). Podwyżkę mniejszą niż 5 proc. otrzymało w ubiegłym roku 20 proc. pracowników, a podwyżka rzędu 20 proc. i więcej nadal należała do rzadkości i dotyczyła 6 proc. zatrudnionych.
Dla największej części pracowników (44 proc.), wysokość otrzymanej podwyżki nie była zaskoczeniem i była dokładnie taka, jakiej się spodziewali. O 3 p.p. – z 41 proc. do 44 proc. – wzrósł odsetek osób, które były w zeszłym roku niezadowolone z podwyżek, gdyż były niższe niż zakładali. W przypadku 12 proc. podwyżka spełniła oczekiwania z nawiązką i ten odsetek pozostał na stabilnym poziomie.
Premię od pracodawców otrzymało w ubiegłym roku 59 proc. respondentów. Najczęściej była to premia uznaniowa (29 proc.) lub okolicznościowa np. świąteczna (27 proc.). Podobnej liczbie pracowników (58 proc.) przyznano inne benefity. Najczęściej miały one postać dofinansowania do urlopu (21 proc.), dofinansowania do opieki medycznej (18 proc.) oraz dopłat do kart na siłownię lub basen (16 proc.). Zadowolenie ze swojego poziomu wynagrodzenia pod koniec 2023 r. zadeklarowało 45 proc. wszystkich respondentów (wzrost o 1 p.p.).
Presja płacowa będzie hamowała. Rotacja bez większych zmian
– Możemy się spodziewać, że presja płacowa w najbliższych miesiącach może osłabnąć – prognozuje Żydek. Jak wyjaśnia, wynika to między innymi ze zmniejszającej się rotacji pracowników, co jest spowodowane sytuacją na rynku pracy.
Jak wyjaśnia, ta sytuacja nie jest zła, natomiast ewidentnie z perspektywy pracowników na rynku jest mniej ofert, które przebijają naszą dotychczasową pracę. Chodzi na przykład o wynagrodzenia czy warunki zatrudnienia.
– Z naszego badania wynika, że zmniejszyła się grupa osób, która aktywnie poszukuje nowego miejsca pracy, co każe przypuszczać, że w najbliższych miesiącach ta rotacja będzie słabła – mówi.
Jeśli chodzi o główne powody, to Żydek przyznaje, że nadal dominujące są kwestie wynagrodzenia ale ich znaczenie jako powód odejścia z pracy zmalało ale jednocześnie wzrosło niezadowolenie z obecnego miejsca pracy.
– Mówimy tutaj o niezadowoleniu z kultury organizacyjnej firmy, z tego jak nam się w niej pracuje: z zespołem, z menadżerem. Do tego dochodzą kwestie zaufania – wymienia. – Okazuje się, że kwestie dobrej atmosfery w miejscu pracy w ostatnich latach zyskały na znaczeniu i stały się dzisiaj powodem częstszych odejść ze strony pracowników – wyjaśnia.
Żydek zauważa, że w związku z tym, że rotacja na rynku pracy wyhamowała i dostępnych jest mniej atrakcyjnych ofert świadczy także czas poszukiwania nowej pracy. – Ten czas wzrósł do ponad trzech miesięcy – podaje.
Jednocześnie zaznacza, że nie jest tak, że tego zatrudnienia nie możemy znaleźć. Oferty są dostępne ale wydłużający się czas oznacza m,niej więcej tyle, że te osoby muszą baczniej przyglądać się tym ofertom, trochę dłużej szukać aż natrafią na stanowisko, które dam im szansę na lepsze zatrudnienie.
– To pokazuje, że być może z powodu spowolnienia gospodarczego, te oferty dostępne na rynku są nieco mniej atrakcyjne, niż miało to miejsce w poprzednich latach – podsumowuje.