- O wzroście PKB w drugim kwartale tego roku mówi się od kilku dni - to najlepsza informacja gospodarcza ostatniego tygodnia. Czy i jak przeciętny Kowalski odczuł na własnej skórze, że Polska i Europa powoli wychodzą z kryzysu?
- Odczuł: w czerwcu było o 200 tysięcy mniej bezrobotnych niż w marcu. Więcej osób pracowało. Ruszyła sprzedaż detaliczna, czyli przestaliśmy bać się wydawać pieniądze. Słowo kryzys już nie działa na nas tak stresująco, jak choćby w zeszłym roku. Kupujemy więcej, choć to oczywiście jeszcze nie "hura optymizm".
Od stycznia do czerwca pensje wzrosły o 2,5 procent, a skoro inflacja wynosi 0,6 procent, czyli realnie o 1,9 procent.
- Zawsze, gdy piszemy, że rosną płace statystycznie, nasi Czytelnicy od razu chcą wiedzieć: "Ciekawe komu..."
- To wynagrodzenia według GUS. Wzrosły przeciętnie, a to znaczy, że podwyżki są zróżnicowane i, niestety, nie dotyczą wszystkich. Więcej zarabiają jedynie ci pracownicy, którzy są firmom najbardziej potrzebni. Mają doświadczenie, pozycję, kwalifikacje. Przedsiębiorcy, by ich zatrzymać, muszą ich czymś zachęcić. Co najlepiej się sprawdza? Lepsza pensja. Firmy cenią najlepszych pracowników, więc są gotowe im więcej płacić.
- Rozumiem, że pozostali pracownicy nie mają co liczyć na podwyżki....
- Niestety, gdy ktoś niczym nie wyróżnia się, ma przeciętne kwalifikacje i stanowisko, w każdej chwili może iść pracować gdzie indziej i robić dokładnie to samo. Firmom nie zależy na takich osobach. Takie są realia. Oczywiście, gdy przedsiębiorstwu będzie dobrze się wiodło, może dać im podwyżkę, ale to na pewno nie będą duże pieniądze.
Tę tendencję obserwuję na rynku już od kilku lat i nic nie wskazuje, by się zmieniła.
- Gdy pani pyta przedsiębiorców, co cenią w pracownikach, jakie odpowiedzi padają najczęściej?
- Prowadzę badania na ten temat. Mówią mi, że liczą się dla nich umiejętności i doświadczenie - tak jest zarówno w dużych, jak i w małych firmach. Twierdzą, że takim pracownikom chętnie zapłacą więcej, bo tylko oni są szansą na rozwój biznesu.
