Można wziąć szybką pożyczkę na wakacyjny wyjazd. Od ofert aż się roi. Roi się też od pułapek związanych z tymi propozycjami.
Wisi sobie duży afisz, a na dużym afiszu widać duże zero
To reklama pożyczki z zerowym oprocentowaniem. Taka propozycja na lato. - Ważniejsze, niż to duże zero, jest to, co dopisano na dole reklamy, czyli tak zwany przykład reprezentatywny - mówi dr Michał Kisiel,analityk portalu finansowego Bankier.pl. - Zwykle małym druczkiem, na dole plakatu, podane jest przykładowe wyliczenie, ile można pożyczyć i ile trzeba faktycznie oddać. To obowiązek firm, żeby takie wyliczenia podawać. Zasada jest taka: kto nie przeczyta albo nie zrozumie zawiłych zapisów umowy, może zrozumie je na przykładzie.
Często okazuje się, że przyciągające uwagę zero na afiszu dotyczy oprocentowania, z którego bank czy firma pożyczkowa rezygnuje. Trzeba jednak doliczyć inne koszty. Taki stanowi choćby opłata za obsługę terenową pracownika firmy finansowej.
- Zaczyna się sezon na zaciąganie pożyczek i kredytów - zaznacza Tomasz Michałowski,_ niezależny doradca finansowy z Bydgoszcz_y. - Tym razem po pieniądze sięgają m.in. rodziny, planujące wakacje.
Banki i firmy z sektora pozabankowego podchodzą do klienta coraz częściej nie jako finansiści, tylko psychologowie.
Trzeba oddać nie tysiąc, a 1400 złotych
- Najpierw przyciągają klienta - zaznacza Michał Kisiel. - Niektóre placówki bankowe oferują pierwszą pożyczkę naprawdę za zero złotych. To znaczy: klient pożycza np. tysiąc złotych i odda tysiąc. Częstym warunkiem jest jednak to, żeby spłacił ją w ciągu miesiąca. Dopiero jeżeli pożyczkobiorca tego nie zrobi, musi liczyć się z dodatkowymi kosztami. To nawet prawie 200 złotych więcej za miesiąc prolongaty.
Na takiej letniej ofercie można się jednak sparzyć. Przykładowo: ktoś uwierzył w reklamę typu "pożyczka za zero złotych", a dopiero po podpisaniu umowy zorientował się, że odda nie tysiąc, tylko około 1400 złotych. Kto przeczyta umowę, widzi, że firma policzyła sobie ekstra stawki.
- Tak się dzieje, ponieważ firmy, zajmujące się udzielaniem pożyczek, nie mogą pobierać wyższego oprocentowania niż 10 procent w skali roku. To zgodnie z przepisami ustawy antylichwiarskiej - dodaje ekspert z Bankiera. - Firmy z sektora finansowego czasem oferują zerowe oprocentowanie, ale i tak zarabiają. Przenoszą bowiem kwoty na inne opłaty związane z udzieleniem pożyczki czy kredytu. Podwyższają np. prowizje, bo te nie mają górnych limitów, określonych ustawą.
- Nic tak nie przyciąga w bankowej reklamie, jak zero - uważa dr Adam Musielewicz, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Takie oferty się pojawiają, ponieważ jest zapotrzebowanie. Gdyby banki i inne firmy finansowe wiedziały, że taka reklama nie przyniesie efektu, nie inwestowałyby w nią. Pożyczkę na, wydawałoby się, atrakcyjnych warunkach, jest łatwiej ludziom zaciągnąć. To dlatego, że klienci zamierzają wydać otrzymane pieniądze na coś przyjemnego.
W tym przypadku: na urlop. Gorzej może być natomiast po powrocie z wakacji, gdy wreszcie trzeba będzie spłacić pożyczkę. Michałowski dopowiada: - Nie tyle podstawową kwotę pożyczki, ale też koszty z nią związane. Te wynoszą nawet kilka tysięcy złotych.
