Spis treści
- Przepisy zmieniające kary zostały przemycone przy okazji prac nad innymi regulacjami, uważają pracodawcy
- Maksymalny wymiar sankcji, wynoszący obecnie 30 tys. zł, jest orzekany stosunkowo rzadko. – To nie wysokość kary odstrasza, ale jej nieuchronność – twierdzi Marcin Frąckowiak z BCC
- Według prawnika, wyższe kary mogą być barierą na drodze do zwiększania zatrudnienia, szczególnie w przypadku małych firm
- Nowe przepisy wzmocnią bezpieczeństwo pracowników i pracodawców – przekonuje Ministerstwo Pracy
Nawet 50 tys. zł kary ma grozić pracodawcy, który zawrze umowę cywilnoprawną, chociaż powinien podpisać umowę o pracę. Z podobną sankcją może liczyć się przedsiębiorca, jeśli nie wypłaca w terminie wynagrodzenia za pracę lub innego świadczenia przysługującego pracownikowi. Jeśli nie będzie wypłacał pensji przez co najmniej 3 miesiące, to kara wzrośnie do nawet 60 tys. zł lub zostanie zamieniona na karę ograniczenia wolności. Takie zmiany przyjął Sejm przy okazji uchwalenia innej ustawy – o zatrudnieniu cudzoziemców.
Przepisy, które trafiły teraz do Senatu, mówiąc delikatnie, wzbudziły ogromne wątpliwości prawników, przedsiębiorców i organizacji pracodawców. Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan, twierdzi, że złamano podstawowe zasady legislacji.
– Podczas prac nad ustawą o cudzoziemcach przejęto wyrywkowe zmiany w zupełnie innej dziedzinie. Oczywiście możemy rozmawiać o wysokości kar i jesteśmy otwarci na dyskusję w sprawie zmian w katalogu tych kar. Na pewno jednak nie można modyfikować fundamentalnych przepisów Kodeksu pracy w taki sposób, jak to się stało w tym przypadku, czyli przy okazji przyjęcia innych przepisów – powiedział Strefie Biznesu Robert Lisicki.
Przepisy zmieniające kary zostały przemycone przy okazji prac nad innymi regulacjami, uważają pracodawcy
Podobnego zdania jest Marcin Frąckowiak, ekspert BCC ds. zbiorowego oraz indywidualnego prawa pracy, radca prawny z Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.
– Zmieniono Kodeks pracy, chociaż nie prowadzono dyskusji na ten temat, ta kwestia nie stanęła też na Radzie Dialogu Społecznego. Przepisy zmieniające kary zostały przemycone przy okazji prac nad innymi przepisami. Jest to działanie, które środowisko przedsiębiorców przyjęło z dużym rozczarowaniem – mówi Strefie Biznesu Marcin Frąckowiak z BCC, który zasiada w Okręgowej Izby Radców Prawnych w Katowicach, jest też doktorantem w Polskiej Akademii Nauk.
Maksymalny wymiar sankcji, wynoszący obecnie 30 tys. zł, jest orzekany stosunkowo rzadko. – To nie wysokość kary odstrasza, ale jej nieuchronność – twierdzi Marcin Frąckowiak z BCC
Według niego, nie wiemy, dlaczego podniesiono kary do takich, a nie innych kwot. Tym bardziej że maksymalny wymiar sankcji wynoszący obecnie 30 tys. zł, jest orzekany stosunkowo rzadko.
– Dziś wygląda to tak, że inspektorzy pracy nakładają kary do 2 tys. zł. Każda kara powyżej tej kwoty jest nakładana przez sąd pracy. A to znaczy, że inspektor musi wystąpić z wnioskiem o ukaranie, potem musi występować w sądzie jako oskarżyciel publiczny. Inspektorzy najczęściej nie są zainteresowani tym, żeby ciągnąć sprawę i iść do sądu, nie mają na to czasu i doświadczenia. Z tego względu kary powyżej 2 tys. zł, które wymagają wystąpienia do sądu, są dziś rzadkością. Zwiększenie kar nie naprawi rynku pracy. To nie wysokość kary odstrasza, ale jej nieuchronność – twierdzi Marcin Frąckowiak.
Według prawnika, wyższe kary mogą być barierą na drodze do zwiększania zatrudnienia, szczególnie w przypadku małych firm
Frąckowiak wskazuje również, że uchwalając przepisy o nowych karach, wcześniej nie dokonano analizy, jak obecnie wygląda egzekwowanie prawa. Duża korporacja, co jest oczywiste, zawsze będzie miała większe możliwości skutecznego odwołania się od kar. Jeśli wysoka sankcja zostanie wymierzona małej firmie, to może to oznaczać jej koniec.
– Pierwsza myśl, jaka może przyjść do głowy małemu przedsiębiorcy to to, czy w ogóle zatrudniać pracowników i narażać się na ewentualne kary, a potem dochodzenie swoich praw w procesie odwoławczym. Niestety mam wrażenie, że te przepisy zamiast promować legalne zatrudnienie, mogą to zatrudnienie przyhamować i wręcz zniechęcać do podpisywania umów o pracę. To może być poważna bariera na drodze do zwiększania zatrudnienia szczególnie w przypadku małych, lokalnych firm. Paradoksalnie może się okazać, że w obliczu wysokich kar, firmy będą wręcz bardziej zainteresowane podejmowaniem współpracy w ramach stosunku cywilnoprawnego. Wysokie kary, a tak zazwyczaj jest w praktyce, mogą też wzmocnić patologiczne zjawiska, takie jak praca w szarej strefie – mówi Marcin Frąckowiak z BCC.
Dlaczego więc Sejm przyjął przepisy o wyższych karach bez konsultacji, przy okazji procedowania innej ustawy i w sytuacji, gdy prawnicy mają tak duże wątpliwości co do skuteczności nowych regulacji?
– Nie mam wątpliwości, że chodzi tu o propagowanie idei walki z umowami śmieciowymi. Przy czym do jednego worka wrzuca się nadużycia w stosowaniu tych umów i sytuacje, gdy umowa jest legalnie stosowana, zgodnie z zasadami i charakterem współpracy. To bardzo niesprawiedliwe podejście. A w dodatku, jak mówiłem, może prznieść efekt odwrotny. Biznes potrzebuje dziś zachęt do tworzenia nowych miejsc pracy, a nie straszenia go gigantycznymi karami, bo tak musimy nazwać te przepisy. Nie zdziwię się, jeśli niektórzy przedsiębiorcy zaczną się zastanawiać, czy może nie lepiej byłoby przenieść biznes do innego państwa, gdzie jest mniej straszaków, a więcej zachęt – twierdzi Marcin Frąckowiak.
Nowe przepisy wzmocnią bezpieczeństwo pracowników i pracodawców – przekonuje Ministerstwo Pracy
Dodajmy, że w uzasadnieniu zmian wskazano, iż obecne sankcje przewidziane w Kodeksie pracy "nie są skuteczne i nie chronią odpowiednio praw pracowniczych". Poza tym - jak czytamy w uzasadnieniu - istniała potrzeba wprowadzenia nowej sankcji. Minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, zapowiadając zmiany w prawie, mówiła w styczniu, że będą one korzystne dla pracowników i pracodawców.
– Podstawowy cel to zapewnienie bezpieczeństwa. Po pierwsze – bezpieczeństwa polskim pracownikom, by nie musieli oni obawiać się utraty zatrudnienia i nieuczciwej konkurencji. Po drugie – pracownikom przybywającym do Polski spoza jej granic, by uchronić ich przed naruszeniem ich praw. Po trzecie – przedsiębiorcom, którzy szczególnie w warunkach niskiego bezrobocia mierzą się z niedoborami pracowników i potrzebują jasnych, przyjaznych i przejrzystych zasad możliwości korzystania z kadr z zagranicy – mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szefowa resortu pracy.
Tyle mają wynieść kary po zmianach (obecnie przepisy trafiły do Senatu):
3 000 – 50 000 zł (obecnie od 1000 zł do 30 000 zł) – m.in. za zawarcie umowy cywilnoprawnej zamiast umowy o pracę, naruszanie przepisów o czasie pracy, niewypłacanie w terminie wynagrodzenia, nieudzielanie urlopu wypoczynkowego; niewydawanie świadectwa pracy;
4 000 – 55 000 zł (obecnie od 1 500 zł do 45 000 zł) – m.in. wypłacanie „na czarno” wynagrodzenia wyższego niż wynikające z zawartej umowy o pracę, bez dokonania potrąceń na zaspokojenie świadczeń alimentacyjnych;
5 000 – 60 000 zł (to nowa kara) – za niewypłacanie przez okres co najmniej 3 miesięcy wynagrodzenia (alternatywną karą jest kara ograniczenia wolności).
Dodatkowo kara grzywny od 3 000 zł do 50 000 zł będzie groziła za brak przestrzegania przepisów lub zasad bhp.
