Pracownicy fabryki aut elektrycznych zaczęli masowo chorować. Co wykazała kontrola?

Jerzy Mosoń
Niemiecki szef skontrolował pracowników Tesli przebywających na L4.  W Polsce takimi sprawami zajmuje się ZUS
Niemiecki szef skontrolował pracowników Tesli przebywających na L4. W Polsce takimi sprawami zajmuje się ZUS 123rf.com/profile_rh2010
Niemiecka prasa ma używanie – sugeruje serwis elektrowoz.pl. Niedawno wyszło na jaw, że 15 proc. załogi Giga Berlin, zakładu należącego do Tesli, wylądowało latem na chorobowym, a pracodawca, oczywiście w trosce o ich zdrowie, postanowił do nich zajrzeć. To właśnie, co zobaczył, a raczej czego nie zobaczył, rozgrzewa obecnie niemiecką opinię publiczną. Tyle że każdego oburza w tej sprawie co innego.

Amerykański producent aut elektrycznych Tesla odnotował, że od początku roku około 200 pracowników tej firmy w niemieckim zakładzie Giga Berlin, choć pobierało wynagrodzenie, nigdy nie pojawiło się w pracy. Wszyscy chorowali. Mało tego, w piątki i na nocnych zmianach ogólna liczba nieobecnych była wyższa o 5 procent niż w innych okresach. W końcu latem chorowało już 15 proc. stałej części załogi. Co w tej sytuacji mógł zrobić pracodawca?

Każdy normalny przedsiębiorca, widząc, jak bardzo cierpią jego pracownicy, powinien sprawę wyjaśnić. Sprawdzić, czy kierownictwo przestrzega przepisów o bezpieczeństwie i higienie pracy (tzw. BHP), czy aby w fabryce nie ma czegoś trującego – na przykład groźnego wycieku z baterii – bo to przecież tzw. elektryki, albo czy na hali nie dochodzi do mobbingu. Mógłby też zajrzeć do jednego czy dwóch chorych i spytać o zdrowie. Ot, taki miły gest zatroskanego szefa. Nietrudno zgadnąć, którą z propozycji wybrał kierujący zakładem Giga Berlin Her Andre Thierig.

Niemiecki szef amerykańskiej fabryki wysłał wtedy kierowników do domów 30 pracowników, by spytali o zdrowie. Nie każdy z nich jednak otworzył drzwi. Wniosek: są na wakacjach, zamiast chorować. Trudno powiedzieć, czy taki wniosek był słuszny, podobnie jak oburzenie tych, którym nie podoba się taka praktyka; ale pracodawca mógł pomyśleć, że nie wszyscy członkowie załogi postępują uczciwie. Czy miał prawo ich skontrolować? Owszem, w Niemczech tak. W Polsce pracowników na L4 kontroluje ZUS. Ostatnio nawet mocno zabrał się do pracy.

W I kwartale 2024 roku nad Wisłą przeprowadzono łącznie 117,2 tys. kontrole L4, czyli o 5 proc. więcej niż w ostatnim kwartale 2023 roku. Sporo, ale jednak jest pewna różnica między kontrolą pracodawcy, a urzędnika. Inaczej niż w Niemczech wygląda też proces wyciągania wniosków z kontroli. Nie mogą być one pochopne.

W Polsce jednak kontroler ZUS z faktu nieobecności pracownika, podczas pierwszej wizyty, nie ma prawa od razu do wniosku, jakoby ten udawał chorobę i na przykład bawił się w tym czasie na Majorce, zamiast przebywać w domu. Najpierw urzędnik musi ponowić kontrolę oraz poprosić ubezpieczonego o wyjaśnienie przyczyny jego absencji. Potem idzie już z górki.

To również może cię zainteresować

Skandal dotyczący pracowników Tesli nie jest jednoznaczny. Niemiecka prasa i związki zawodowe irytują się bardziej na postawę kierownictwa zakładu, który ośmielił się skontrolować pracowników na L4 niż na ich postawę. Cytowani w mediach przedstawiciele związków IG Metall twierdzą, że liczne zwolnienia chorobowe w Giga Berlin są efektem presji, „kultury zastraszania”. W odpowiedzi na te zarzuty Her Andre Thierig stwierdził, że przecież warunki w fabryce są takie same niezależnie od dnia tygodnia i zmiany. Skrytykował też niemiecki system socjalny. Miał prawo. Miał też prawo, ale też obowiązek sprawdzić, czy zarzut o tzw. kulturze zastraszania jest prawdziwy.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu