Prof. Anna Musiała: - Gasną ostatnie szanse na marzenia o wspólnocie pracy

Karina Obara
Karina Obara
Prof. Anna Musiała: - Świat pracy w Polsce jest budowany na zasadach antagonizmu, a nie poczucia, że urzeczywistniamy ład społeczno-gospodarczy.
Prof. Anna Musiała: - Świat pracy w Polsce jest budowany na zasadach antagonizmu, a nie poczucia, że urzeczywistniamy ład społeczno-gospodarczy. Fot. Archiwum prywatne Anny Musiały
Rozmowa z prof. Anną Musiałą, prawniczką z UAM, dyrektorką Centrum Badań Zaawansowanych UAM: Człowiek i Społeczeństwo, specjalistką prawa pracy, o tym, dlaczego praca jest ciężarem i jak można to zmienić.

Zobacz wideo: Szczepienia w szkołach wciąż za mało popularne

- Pandemia odsłoniła wiele społecznych niepokojów i lęków. Między innymi lęk o utratę pracy. Jakie to może mieć konsekwencje?

Spowoduje jeszcze większą atomizację ludzi pracy w Polsce. W Polsce, zamerykanizowanym społeczeństwie, gdzie kult indywidualizmu sięga apogeum – już i tak praca nie była wartością społeczną, zaś stała się sprawą zupełnie prywatną, a nawet rodzajem pewnego tabu. O pracy się nie rozmawiało, najważniejsze było i ciągle jest: ją „mieć”, zarabiać i potem się od niej „odcinać”. Straszne. Bo to znaczy, że my zasadniczo nie chodzimy do pracy z radością, mając poczucie większego czy mniejszego, ale jednak sensu tego, co robimy. Teraz, zwłaszcza w kontekście faktu, że nie udało nam się skończyć z umowami cywilnoprawnymi, bo ciągle  w obrocie są, dramatycznie niszcząc obraz polskiego prawa pracy – praca stanie się, w zasadzie już chyba stała się, po prostu towarem. Proces jeszcze większego upadku kondycji świata pracy w Polsce postępuje. Gasną ostatnie szanse nawet na marzenia o wspólnocie pracy. To na dłuższą metę jest trudne psychicznie do wytrzymania, nawet dla tych silniejszych jednostek.

Czytaj także: Ważne jest, żeby mieć kogoś, z kim można prawdziwie rozmawiać. Do rozpaczy i smutku mamy pełne prawo

- Badania pokazują, że coraz więcej ludzi domaga się umów o pracę, nie chcą tzw. umów śmieciowych, wolą już opuścić kraj. Dlaczego tak się dzieje?

Trudno się dziwić. Cywilizowany świat, myślę tu o Europie Zachodniej, tego typu podstaw prawnych wykonywania pracy – nie zna. Umasowiły się w drugiej połowie lat dwutysięcznych poprzez orzecznictwo Sądu Najwyższego, gdzie Sąd Najwyższy, Izba Pracy i Spraw Publicznych, uznał właściwie, że skoro obowiązuje w prawie pracy zasada swobody umów, to pracownik może sobie niejako „wybrać”, czy chce pracować na zasadach umowy o pracę czy umowy cywilnoprawnej. Stwierdził, iż obie te podstawy zatrudnienia mają praktycznie równorzędny charakter. To bardzo przykry obraz. W zasadzie wstydzę się prezentować te orzeczenia na zajęciach ze studentami, bo oni niejako „w lot” wyczuwają, że przecież tak nie jest, jak w wielu przypadkach odnośnie umów cywilnoprawnych, orzekał SN. Opierając się na podstawowej wiedzy prawniczej, nie ma wątpliwości, że wywód SN jest błędny i społecznie bardzo szkodliwy. Przecież wykonywanie pracy na podstawie umowy cywilnoprawnej to nieuwzględnianie praw człowieka, choćby tego podstawowego prawa, jakim jest prawo do urlopu.

- W swoich książkach pisze pani o tym, że przez ostatnie trzy dekady doprowadziliśmy do wykolejenia prawa pracy. Co było największym błędem w Polsce?

Uznanie pracy ludzkiej jako towaru. Ma to ważkie konsekwencje. Pracujesz w takich warunkach, jakie sobie właściwie wynegocjujesz, żeby nie powiedzieć „wyszarpiesz”. Tak o umowie o pracę myśleć nie można. To jest umowa zobowiązania wzajemnego, a umowa o pracę nie jest umową zobowiązania wzajemnego, której przedmiot stanowi wymiana dóbr i usług. Umowa o pracę to znacznie bardziej złożony konstrukt prawny. Przede wszystkim w naukowej dyskusji z zakresu prawa pracy prawie całkowicie pomija się kwestię społecznej użyteczności pracy i pracy jako ogromnej wartości społecznej. A wynagrodzenie za pracę nie jest „tylko” jakąś „zapłatą”. Wynagrodzenie stanowi wyłącznie jeden z wielu elementów, które w zamian za pracę otrzymujemy. Bo w pracy się choćby socjalizujemy. Poprzez pracę się wyrażamy, w procesie pracy się uwrażliwiamy i uczymy solidarności.

- Czy skutki widać najsilniej właśnie teraz, w pandemii?

Trzeba byłoby przeprowadzić badania w tym zakresie. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie się okazało. Pandemia, a więc dla wielu pracujących czas dużo większej niepewności, strachu, ale też i lęku, ukazały ten dramat wyalienowanego człowieka pracy w Polsce, na śmieciówce. Łatwiej dramaty, jeśli już, niestety, nas spotykają, przeżywa się w grupie, we wspólnocie pracy, mając umowę na czas nieokreślony, a więc relatywną stabilizację.

- Pracodawca powie, no dobrze, ale co ja mam zrobić? Litować się nad każdym słabym człowiekiem, który nie ma instynktu łowcy? Życie to dżungla wzajemnych powiązań, zależności i usług. Żeby przetrwać, trzeba być silnym. Co by pani powiedziała takiemu pracodawcy?

Pracodawcy w Polsce nie rozumieją swojej roli. Ale ich za to nie winię. Winię za to naukę prawa pracy, która kreuje fatalny obraz polskiego prawa pracy, neoliberalny, gdzie jest dokładnie tak, jak pokazuje pani w pytaniu. I co najgorsze, czyni to wbrew Konstytucji. A w niej jest napisane, że idzie o społeczną gospodarkę rynkową, zaś to oznacza, że ustrojodawca nie pozostawił pracy ludzkiej do kształtowania się samej sobie. Pewne jej kontury zaznaczył, jak choćby to, że praca nie jest towarem, a więc nie poddaje się regułom rynku, regułom podaży i popytu. Zamiast pracodawcom pokazywać ich prawa, ale również i obowiązki, jak np. prawny obowiązek budowania kultury pracy, funkcjonowania zgodnie z zasadami współżycia społecznego, ogromną ich rolę w urzeczywistnieniu zasady solidarności – wciąż utrzymuje się w podręcznikach teorię ochronnej funkcji prawa pracy. To tak, jakby pracownik przed pracodawcą miał się bronić. Kreujemy jakiś obraz „wyzyskiwacza”, zapominając, że rola pracodawcy jest ogromna, bo tworzy on miejsca pracy. Zarazem po stronie pracownika występuje obowiązek sumiennego i starannego wykonywania pracy. Świat pracy w Polsce jest budowany na zasadach antagonizmu, a nie poczucia, że urzeczywistniamy ład społeczno-gospodarczy. I tu nie chodzi o to, że ktoś ma się przed kimś bronić, na kogoś czyhać. Idzie o to, żeby zrozumieć swoje role, społeczne pozycje. Proszę zauważyć, etos pracy już w zasadzie zanikł. Myślimy tylko o tym, żeby coś zrobić w tej pracy na tyle, żeby jej nie stracić, a potem jak najszybciej się „odciąć”. I to jest podejście fatalne. Destrukcyjne dla pracujących i społeczeństwa. Dla wszystkich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Prof. Anna Musiała: - Gasną ostatnie szanse na marzenia o wspólnocie pracy - Gazeta Pomorska

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu