Spis treści
- Niespotykane zaangażowanie społeczne
- Polskie firmy muszą spełniać bardziej rygorystyczne warunki niż ich konkurenci
- 14 tysięcy stron nowych przepisów. Nierówna walka z biurokracją
- Prawo musi być zrozumiałe, przewidywalne i przejrzyste
- Deregulacja ma być impulsem rozwoju i... patriotyzmu gospodarczego
- Co dalej? Plan działań i konkretne liczby
Niespotykane zaangażowanie społeczne
Szef InPostu Rafał Brzoska poinformował, że z końcem maja kończy się jego rola w zespole ds. deregulacji. Biznesmen pełni funkcję przedstawiciela przedsiębiorców ds. upraszczania przepisów.
Brzoska w rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że w ciągu 100 dni jego "pracy dla dobra publicznego" w ramach – powołanej przez niego – inicjatywy "SprawdzaMY", InPost nie ucierpiał, ale – jak zaznaczył – "w dłuższym okresie żadna firma nie jest w stanie rozwijać się bez lidera".
Przedsiębiorca zauważył jednocześnie, że polskie przepisy są bardziej korzystne dla zagranicznych korporacji niż dla rodzimych firm.
Rafał Brzoska przekazał że z końcem maja wróci do pełnienia obowiązków w swojej firmie InPost.
– Jesteśmy tylko biorcami narzuconych przez Brukselę przepisów, które ograniczają naszą konkurencyjność – powiedział PAP biznesmen.
Wraz z deklaracją Rafała Brzoski deregulacja w Polsce wcale się jednak nie kończy. Kończy się diagnoza, a deregulacja faktyczna dopiero powinna się zacząć.
Dzięki narzędziom cyfrowym – takim jak Sprawdzamy.com – obywatele odzyskują wpływ na prawo. Wysłali już tysiące pomysłów, komentują, oceniają, dyskutują. To nowa jakość samorządności – cyfrowa, bezpośrednia, aktywna - mówią uczestnicy debaty Strefy Biznesu TV. W kilka tygodni napłynęło ponad 14 500 propozycji deregulacyjnych, z czego, do tej pory, 3 tysiące uznano za unikalne pomysły.
Specjalnie stworzona platforma Sprawdzamy.com umożliwia nie tylko zgłaszanie zmian, ale i udział w całym procesie – od wolontariatu po analizy prawne.
– Zależy nam na pełnej transparentności. Nie chcieliśmy, żeby proces deregulacyjny toczył się gdzieś w rządowych gabinetach. Dlatego stworzyliśmy miejsce, gdzie każdy obywatel może zgłosić swoją propozycję, lub po prostu dołączyć do inicjatywy jako wolontariusz. To absolutnie niespotykany przykład zaangażowania społecznego. Co więcej – wprowadziliśmy zasadę, że każda nowa regulacja powinna być oceniana także pod kątem wpływu na konkurencyjność polskich firm. Takiego pytania nigdy wcześniej nie zadawano, a dziś może ono być "game changerem" – mówi Adam Malinowski, koordynator projektu „Sprawdzamy”.
Polskie firmy muszą spełniać bardziej rygorystyczne warunki niż ich konkurenci
Jednym z najczęściej powtarzanych postulatów jest wdrażanie przepisów unijnych w formule „UE+0”, czyli bez dodawania krajowych nadregulacji – tzw. gold-platingu. Choć dyrektywy unijne są często formułowane jako minimum standardowe, Polska przez lata wdrażała je z dodatkowymi obostrzeniami. Zamiast skopiować unijny zapis, tworzono długie i skomplikowane lokalne wersje, które generowały koszty i osłabiały konkurencyjność naszych firm.
Dla wielu polskich przedsiębiorców oznaczało to konieczność spełniania wymagań surowszych niż te obowiązujące we Francji czy w Niemczech. Inicjatywa „Sprawdzamy” planuje publikację raportu „Gold-Plating 100”, w którym przedstawione zostaną przykłady przeregulowania – zrozumiałych i dotkliwych dla zwykłych obywateli i firm.
– Deregulacja to zdroworozsądkowe działanie, które ma na celu uporządkowanie otoczenia prawnego. Do tej pory, niestety, Polska miała tendencję do wdrażania unijnych przepisów w wersji ostrzejszej niż tego wymagała Bruksela. Działo się tak, ponieważ urzędnicy i politycy, nie znając umiaru, tworzyli dodatkowe warstwy przepisów – tzw. 'gold plating'. Efekt? Polskie firmy muszą spełniać bardziej rygorystyczne warunki niż ich konkurenci z Niemiec czy Francji. I właśnie dlatego powstała zasada 'Unia Europejska Plus Zero' – wdrażamy to, co trzeba, ale nie dokładamy nic od siebie. To kwestia równości szans. Jeśli chcemy, by polskie firmy liczyły się w globalnej grze, musimy zadbać o ich warunki działania – podkreśla Wojciech Kostrzewa prezes Polskiej Rady Biznesu.
14 tysięcy stron nowych przepisów. Nierówna walka z biurokracją
Zgłoszone postulaty ujawniają skalę problemu. W 2024 roku ogłoszono 14 tysięcy stron nowych przepisów, co oznacza, że przedsiębiorca chcący być na bieżąco, musiałby poświęcić 1,5 godziny dziennie na ich lekturę. Do tego dochodzą interpretacje, wytyczne, rozporządzenia – często sprzeczne lub niewiążące, a jednak egzekwowane przez urzędy.
Co więcej, z danych wynika, że tylko 7 z 31 ustaw gospodarczych ogłoszonych w 2024 roku nie nakładała nowych obowiązków biurokratycznych. Taki stan rzeczy nie tylko frustruje przedsiębiorców – przede wszystkim hamuje rozwój. Szczególnie odczuwają to małe i średnie firmy, które nie mają własnych działów prawnych i księgowych.
– Jako środowisko pracodawców od lat zabiegamy o uproszczenie prawa, ale nigdy wcześniej nie czuliśmy tak wyraźnej politycznej woli realnej zmiany, jak teraz. To pierwszy raz, gdy rząd nie tylko słucha, ale też współpracuje. Co ważne, deregulacja przestała być tematem tylko dla przedsiębiorców – dotyczy już właściwie każdej sfery życia społecznego. To pokazuje, jak bardzo skomplikowaliśmy nasze państwo. Mamy przecież narzędzia, by to zmienić. Wystarczy spojrzeć na Estonię – kraj niemal całkowicie scyfryzowany, gdzie administracja działa szybko, skutecznie i bez zbędnej biurokracji. Polska nie musi tego zazdrościć – możemy być liderem cyfrowych usług, tylko musimy w końcu z tych możliwości skorzystać – mówi Jacek Cieplak wiceprezes Pracodawców RP.
Prawo musi być zrozumiałe, przewidywalne i przejrzyste
Inicjatorzy deregulacji podkreślają, że nie chodzi tylko o likwidację przepisów, ale o tworzenie lepszego prawa. Jednym z celów zmian powinno być wprowadzenie obowiązku oceny skutków regulacji (OSR) także dla tzw. prawa powielaczowego – czyli zaleceń i praktyk stosowania przepisów przez urzędy.
– Mamy dziś w Polsce do czynienia z tzw. przerostem prawa. Napisaliśmy już tyle przepisów, że one zaczynają się dublować, zaprzeczać sobie, a czasem po prostu tworzą zupełnie nieżyciowe sytuacje. Deregulacja nie polega tylko na usuwaniu ustaw, ale na ich optymalizacji. Przykładowo, praktyka 'gold platingu', czyli dodawania krajowych wymagań do unijnych regulacji, jest u nas niemal normą. To tworzy bałagan, zwiększa koszty i generuje chaos. Trzeba jasno powiedzieć: dobre prawo to prawo zrozumiałe, proporcjonalne i oparte na zaufaniu do obywatela. – podkreśla Prof. dr hab. Paweł Wajda ekspert prawa administracyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego.
– To, czego się domagamy, to stosowanie zasady comply or explain – przestrzegaj albo wyjaśnij. Ale żeby móc wyjaśniać, trzeba wiedzieć, o co chodzi. Prawo powinno być zrozumiałe – dodaje prezes Wojciech Kostrzewa.
Deregulacja ma być impulsem rozwoju i... patriotyzmu gospodarczego
Zdaniem przedsiębiorców, państwo powinno aktywnie wspierać polski biznes – nie tylko poprzez ułatwienia legislacyjne, ale też promocję rodzimych produktów i firm na rynkach zagranicznych. Stąd ważność pojęcia patriotyzmu gospodarczego, rozumianego jako wsparcie oraz promocja polskich produktów i usług.
– Francuzi wspierają swoje sery, Włosi wina, a kto wspiera polski miód i ogórki?” – pytają retorycznie uczestnicy dyskusji. Chcemy, żeby Polska była nie tylko w Unii i w NATO – ale była liderem tych organizacji.
Co dalej? Plan działań i konkretne liczby
Z ponad 200 pomysłów już przekazanych rządowi, 65% zostało zaakceptowanych, a kolejne 20% uznane za „do poprawki”. Tylko 10% zostało odrzuconych.
Kolejny krok? 100 dni od momentu przekazania każdej setki pomysłów – tyle czasu ma rząd na przygotowanie aktów normatywnych. Pierwsze ustawy już powstają, a celem jest, by do lata nawet 150 propozycji zakończyło swój bieg jako podpisane ustawy.
– Dziś nie chodzi już tylko o to, żeby przestać przeszkadzać biznesowi. Chodzi o to, żeby zmienić mentalność z kraju „na dorobku” na kraj liderów, którzy potrafią przewodzić Europie. Deregulacja nie jest celem samym w sobie – to narzędzie reformy państwa. To także moment zwrotny, porównywany z okresem transformacji lat 1989-91 i wejściem do Unii Europejskiej. To okienko może się zamknąć. Jeśli chcemy, by Polska była jednym z pięciu kluczowych krajów UE, musimy działać teraz – przestrzegają uczestnicy debaty.
Zapraszamy do obejrzenia zapisu całej debaty.