Spis treści
Legalny rower elektryczny, czyli jaki
Legalny rower elektryczny to pojazd, który spełnia określone normy prawne. Zgodnie z przepisami, rower elektryczny powinien być wyposażony w silnik o maksymalnej mocy 250W, który wspomaga jazdę wyłącznie podczas pedałowania i tylko do prędkości 25 km/h. Nie może posiadać manetki gazu. Po przekroczeniu tej prędkości, wspomaganie silnika powinno się wyłączyć, a dalsza jazda odbywa się siłą mięśni.
Każdy rower musi spełniać wymagania odpowiednich norm, Rozporządzenia UE oraz Ustawy Prawo o ruchu drogowym. W przeciwnym razie, pojazd przestaje być traktowany jako rower i staje się pojazdem silnikowym, co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami, takimi jak rejestracja, ubezpieczenie OC, czy posiadanie prawa jazdy.
– To nie jest ani rower elektryczny, ani motorower, choć gdyby istniała taka możliwość, to i tak powinien być on zarejestrowany. Jednak wtedy powinien być wyposażony w rejestrację, ubezpieczenie, a kierujący powinien posiadać kask – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Mateusz Pytko, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego.
– Jako stowarzyszenie rowerowe cały czas apelujemy o rozsądek, podkreślając, że tu chodzi o nasze bezpieczeństwo. Pojazd większy, cięższy, szybszy. Fizyki nie da się oszukać. W razie wypadku dochodzi do bardzo poważnych uszczerbków na zdrowiu – dodaje.
Jak pseudorowery elektryczne trafiają na polski rynek?
Import nielegalnych rowerów elektrycznych do Unii Europejskiej często odbywa się poprzez różnorodne oszustwa celne. OLAF, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, ujawnia stosowanie niewłaściwych kodów taryfy celnej, fałszowanie kraju pochodzenia towaru oraz klasyczny przemyt. Wszystkie te działania mają na celu uniknięcie obowiązujących opłat i norm.
– Nie ukrywamy, że skala problemu może być poważna. Tylko jedno z naszych dochodzeń – przerzut rowerów z Chin przez Turcję – wykazał straty na poziomie 42 milionów euro. Sporo tej kwoty udało się odzyskać. W innej sprawie OLAF-u, w kilku składach e-commerce, znajdujących w jednym z polskich miast, zabezpieczono 20 tysięcy nielegalnie sprowadzonych rowerów elektrycznych. Taka liczba jednośladów wypełniłaby aż 80 kontenerów. OLAF prowadzi obecnie blisko 100 dochodzeń, z czego część dotyczy oszustw związanych z e-rowerami – podkreślał w trakcie webinaru zorganizowanego przez PSR Józef Król, przedstawiciel OLAF.
Realne zagrożenia i konsekwencje
Nielegalne pseudorowery elektryczne, które coraz częściej pojawiają się na polskich drogach, stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Brak świadomości użytkowników oraz łatwa dostępność tych pojazdów prowadzą do licznych niebezpiecznych sytuacji. Sprzęt niskiej jakości i przeciążone komponenty zwiększają ryzyko awarii, co zagraża zarówno użytkownikom, jak i innym uczestnikom ruchu.
Oprócz zagrożeń bezpieczeństwa, pseudorowery niosą za sobą poważne konsekwencje prawne. Użytkownicy mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za wykroczenia i przestępstwa, a sprzedawcy narażają się na zarzuty współudziału w przestępstwie administracyjnym.
Rozwiązania prawne dotyczące pseudorowerów elektrycznych już istnieją, ale kluczowe jest ich skuteczne egzekwowanie. Potrzebne są spójne działania różnych instytucji oraz budowanie świadomości wśród użytkowników. Tylko wtedy możliwe będzie wyeliminowanie niebezpiecznych pojazdów z przestrzeni publicznej.
Zespół Doradców Gospodarczych TOR, PZPA i firma Glovo rozpoczęli pilotażowy program edukacyjny dla kurierów. Jego celem jest zwiększenie bezpieczeństwa ruchu drogowego w miastach. Program obejmuje przygotowanie materiałów edukacyjnych oraz szkolenia dla kurierów.
– Bezpieczeństwo ruchu drogowego i wszystkich jego uczestników jest dla nas celem strategicznym – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Krzysztof Kowalski, prezes Polskiego Związku Partnerów Aplikacyjnych.
– To trochę jak kiedyś był chip tuning samochodów, to teraz jest chip tuningowy dla rowerów i hulajnóg – mówi Kowalski.
– Jako partnerzy mamy swoje „czarne listy”, które każdy prowadzi z różnych powodów. Mogą to być sprawy związane z nieprawidłowym rozliczeniem pracy, czy na przykład naruszaniem regulamin. Takie sytuacje są wyłapywane i najpierw z tymi kuriami rozmawiamy, a w skrajnych przypadkach możemy ich zablokować, przez co nie będą mogli z nami współpracować – dodaje.
Kowalski podkreśla, chodzi o to, żeby partnerzy wymieniali się tymi informacjami i usuwali z rynku osoby łamiące prawo, ponieważ szkodzą one wizerunkowi uczciwych osób, jak i całej branży.
Wyzwania i inicjatywy w zakresie mikromobilności
Mikromobilność w miastach, zwłaszcza w kontekście dostaw realizowanych przez kurierów, staje się coraz większym wyzwaniem. W Warszawie, jak i innych miastach, problemem jest nieprzestrzeganie przepisów oraz pozostawianie urządzeń gdzie popadnie.
– Rozpoczęliśmy dyskusję o tym, że trzeba coś zrobić z bezpieczeństwem ruchu w obszarze mikromobilności, szczególnie w obszarze dostaw za pośrednictwem głównie kurierów rowerowych – mówi Strefie Biznesu Maciej Mysona, dyrektor rozwoju biznesu w Zespole doradców gospodarczych TOR.
– Na ten moment, jeżeli mógłbym zdiagnozować taką ogólną tezę, to jest to pewna nieświadomość ludzi, którzy wykonują tę pracę, że robią coś źle – podkreśla.
– Oczywiście na pewno nie rozwiążmy wszystkich problemów, ale będziemy mogli wejść w zakres edukacji, może jakiś legislacyjny – mówi i dodaje, że na koniec ma powstać pilotażowe szkolenie dla kurierów i dostawców, które będzie mogły być potem skalowane poza Warszawę, na inne miasta w Polsce.
Mysona przyznaje, że ciężko jest wskazać jeden, główny problem. Jak wyjaśnia, jest to skala małych, drobnych problemów, które połączone w jedną całość, stworzyły nam pewną bombę, która stała się dużym problemem, w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa – przyznaje. – Na ten moment, jeżeli mógłbym zdiagnozować taką ogólną tezę, to jest to pewna nieświadomość ludzi, którzy wykonują tę pracę, że robią coś źle – podkreśla.
Z kolei Bartłomiej Zieliński, pierwszy zastępcy Komendanta Straży Miejskiej w Warszawie, przytacza wyniki badania dotyczącego bezpieczeństwa w stolicy, z którego wynika, że ankietowani obawiają się właśnie elektrycznych hulajnóg, rowerów, czy innych różnego rodzaju urządzeń elektrycznych.
– Oczywiście może być to bardzo subiektywne i pewnie jest. Dla nas natomiast stanowi to sygnał i potwierdzamy tego, co obserwujemy w terenie – mówi. – To jest nieszanowanie przepisów ruchu drogowego. Jakby nie były one nieprecyzyjne, no to niestety często mamy do czynienia z łamaniem tych przepisów, z czym się borykamy na co dzień – mówi.
Ponadto zwraca uwagę, że większość z wymienionych urządzeń nie identyfikuje w żaden sposób sprawcy, czyli użytkownika. – To nie jest samochód, który ma numer rejestracyjny, gdzie możemy ustalić właściciela i próbować sankcjonować jego zachowania – zaznacza.
– W większości przypadków, hulajnogi wypożyczane są na aplikację, a ci, którzy dostarczają żywność, zazwyczaj po wykonaniu tej czynności odjeżdżają. No trudno sobie wyobrazić, żebyśmy, że tak powiem, biegli za rowerem, a tym bardziej taranowali go samochodem, żebyś zatrzymał się – przyznaje Zieliński.
– Stąd też w miejscach, które są najbardziej narażone na tego typu zachowania, stawiane są patrole prewencyjnie, co na dzień dzisiejszy przynosi do rezultaty. Jak długo? Zobaczymy – wskazuje.