Polska firma wchodzi do ekstraklasy. Ten kontrakt zmienia wszystko

Maciej Badowski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Ocean Winds podpisała umowę z Crist Offshore na zaprojektowanie, budowę i uruchomienie morskiej stacji elektroenergetycznej dla projektu BC-Wind. – Na pewno to przełomowe wydarzenie. To jest pierwszy tego kalibru kontrakt – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.

Spis treści

Crist Offshore zawarło strategiczną umowę z Ocean Winds. O przedsięwzięciu oraz dalszych planach firmy rozmawiamy z Andrzejem Czechem, członkiem zarządu Crist Offshore

W poniedziałek Crist Offshore podpisało strategiczną umowę z Ocean Winds. Czego ona dotyczy?

Zgadza się, w poniedziałek podpisaliśmy kontrakt z globalnym inwestorem w morską energetykę wiatrową - Ocean Winds. Kontrakt „zaprojektuj i wybuduj morską stację transformatorową” jest przełomowy, ponieważ jest to pierwszy kontrakt tego typu na polskim rynku „zaprojektuj i wybuduj”.

Jako podwykonawca poziomu Tier-1 będziemy dostarczali wszystko: zaczynamy od projektu koncepcyjnego, poprzez roboczy, a następnie wykonawczy, kupujemy urządzenia, budujemy, testujemy, podstawiamy pod statek. Chcę zwrócić uwagę, że nie jesteśmy odpowiedzialni za sam fakt dowiezienia na miejsce oraz zainstalowanie na monopolu. Natomiast po dokonaniu tej czynności, będziemy tam podłączać drobne elementy, żeby zostało to odpowiednio zintegrowane. W następnej kolejności, po sprawdzeniu instalacji, kabli wysokiego napięcia, przez Ocean Winds, będziemy uruchamiali tę stację ostatecznie na morzu.

Kiedy pojawił się pomysł, żeby poszerzyć swoją ofertę?

Strategicznie to będzie kolejna noga naszego biznesu, mamy statki instalacyjne, typową działalność okrętową, a teraz dokładamy do tego offshore

Spółka została założona kilkanaście lat temu i w branży offshore od tych kilku lat działa. Oczywiście to był offshore oil & gas głównie.

Jako stocznia Crist Offshore wykonywaliśmy głównie mniej ambitne projekty, czyli fragmenty konstrukcji stalowych. Cała działalność związana „z wiatrem” jest nowym nowym kierunkiem i mamy ambicje pójść dalej, chcemy wartości dodanej do czystej „stalówki”. To są oczywiście inne ryzyka, ale również i inne marże, nie mówiąc o tym, że to jest rozwój polskiego przemysłu, polskiego rynku.

Do tej pory większość tych stacji była budowana za granicą, a jest budowana prawie zawsze przez stocznie, dlatego, by taki obiekt zbudować, a następnie załadować na jakiś środek transportu, to musi być to obiekt portowy, stoczniowy, ponieważ są to obiekty o niemałej masie, stopniu skomplikowania.

I tu pojawia się rola stoczni, która ma swoje oddziały offshore'owe albo byłe upadłe stocznie, na majątku których funkcjonują obecnie firmy produkujące offshore. W związku z tym wymyśliliśmy sobie taki kierunek strategiczny i udało nam się to osiągnąć.

W jednym z wywiadów mówił pan o tym, że macie problem z brakiem doświadczenia w tej dziedzinie, a co za tym idzie z brakiem możliwości nabycia go. Jak udało się zdobyć ten kontrakt?

To bardzo ciekawe pytanie, ponieważ mamy tutaj do czynienia z błędnym kołem. Składamy gdzieś ofertę i słyszymy, że nie mamy doświadczenia itd. No więc, jak nam udało się to pokonać? O ironio losu, zrobiliśmy to ze spółką zachodnią, a nie z naszymi rodzimymi koncernami, które też przecież budują farmy. Jednak nie udało nam się przebić, a tutaj zdobyliśmy zaufanie, o czym zdecydowało kilka czynników.

Niewątpliwie assessment, który dla nas wykonał DNV o zdolnościach technicznych do zrobienia tego. Porównując stopień skomplikowania takiej trafostacji, a na przykład okrętu okrętu Jacka- up, to w tym przypadku przewaga technologiczna i trudności znajduje się po stronie okrętu, więc jako organizacja mamy doświadczenie w budowanie projektów pod klucz, o dużym stopniu skomplikowalności. Tak więc z tego punktu widzenia, to my to doświadczenie posiadamy od lat.

Oczywiście doświadczenia w budowaniu trafostacji nie posiadaliśmy, ale zbudowaliśmy dobrą relację zarówno na poziomie komercyjnym, jak i na poziomie technicznym, z całym zespołem Ocean Winds, który był otwarty na rozmowy z nami.

Byliśmy bardzo proaktywni przez ostatnie 2 lata, bo tyle mniej więcej trwał proces uzgadniania tego przetargu, obejmując różne fazy

Ten projekt ewaluował, skompletowaliśmy dobre biuro projektowe oraz polskich i europejskich podwykonawców, co połączyliśmy w całość i cały zespół uczestniczył w tych przetargach. Jak tylko pojawiała nowa wersja, nowa specyfikacja, to w ciągu tygodnia, czy dwóch tygodni mieliśmy nowy model 3D.

To zaufanie zdobyliśmy ciężką pracą, bardzo szybkim i precyzyjnym odpowiadaniem oraz jakością tego zespołu, który udało nam się zgromadzić wokół tego projektu.

Na początku roku Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) udzielił stoczni CRIST ponad 52 mln zł pożyczki na budowę innowacyjnej linii produkcyjnej. Czy w jakimś stopniu jest ona powiązana z waszą nową działalnością?

To jest w pewnym sensie z przeznaczeniem dla projektu offshore, ponieważ ta linia to ciąg malarski, system do malowania dużych obiektów. Z tym w ogóle jest zawsze duży problem, ponieważ jest mało, a wręcz w ogóle nie ma tak dużych obiektów, w których można by pod dachem malować, więc najczęściej budowane są rusztowania, które są następnie pokrywane plandekami i my zainwestowaliśmy w taki przenośny namiot, żeby między innymi te konstrukcje offshorowe można było dosyć bezpiecznie dla środowiska i jednocześnie technicznie, dobrze pomalować. Oczywiście będzie on przydatny przy tym projekcie.

Wspomniał pan o marżowości. Jak to wygląda w przypadku offshore?

Nie mogę tego zdradzić, ponieważ pewne rzeczy owiane są tajemnicą przedsiębiorstwa. Z drugiej strony, żeby przerobić ileś tysięcy ton stali, to jest na to określona marża. Jeżeli pan projektuje, kupuje urządzenia, to marża jest zbudowana w innych miejscach i jest możliwość zastosowania jej szerzej. Ta kompleksowość, wartość dodana, tutaj ma przede wszystkim największe znaczenie.

Jako ciekawostkę mogę podać, że nasza trafostacja nie może przekroczyć 1 950 ton, z czego sama masa stali wyniesie 900 ton. To daje pewien pogląd na to, że tej stali wcale nie jest tam tak dużo.

Może ona stanowić około 15 proc. wartości projektu. Resztę stanowią rzeczy o wyższym zaawansowania technologicznego, które tam będą występowały. To jest zupełnie inna i nieporównywalne rzeczy. Bardziej można by to porównać oczywiście do kompletnego statku typu Jack-up.

Czy ten projekt potwierdza znaczenie local contentu?

Teoretycznie powinien mieć znaczenie. Ustawa offshorowa została zatwierdzona dobrych kilka lat temu. Deweloperzy musieli złożyć do Urzędu Regulacji Energetyki plany właśnie tego local content, ale ta ustawa jest „trochę bezzębna”. Oczywiście coś tam zadeklarowali, może to będzie dowiedzione, a może nie będzie dowiezione.

Natomiast w przypadku Ocean Winds jest inaczej, ponieważ to jest deweloper, który na poważnie działa w Europie i na świecie, nie tylko na Bałtyku, ale chce tutaj działać i logiczne jest budować lokalne łańcuchy dostaw. Jeżeli my jesteśmy zlokalizowani w Gdyni i na miejsce, w którym będzie budowana ta farma mamy około 40 mil, to naturalnie jesteśmy predestynowani do tego, żeby tutaj budować.

Cała ta logistyka jest dużo prostsza, nasza wiedza oczywiście też odgrywa tutaj rolę, ale ta logistyka tego przedsięwzięcia jest bardzo istotną rzeczą, więc jeżeli ktoś na poważnie chce pracować w tym rejonie, to oczywistym jest budowanie lokalnego łańcucha dostaw.

Jak wygląda sytuacja z pracownikami? Czy tutaj pojawił się jakiś problem? Czy są to osoby ze stoczni?

Tak jak wspominałem, procent produkcji, czyli typowo stoczniowej, jest nieduży, więc my tutaj nie mamy żadnego problemu. Nasze zasoby stalowe są ogromne, więc zrobienie tej konstrukcji nie stanowi dla nas żadnego wyzwania. W tym przypadku nie potrzebujemy żadnych ekstra zasobów.

Natomiast pozostałe instalacje technologiczne, nisko prądowe, wysoko prądowe, wentylacja, klimatyzacja i tak dalej, zapewniają nam lokalni dostawcy, którzy robią to na nasze zlecenie, więc nie mamy problemu ani z łańcuchem dostaw, ani z robocizną.

Szacujemy, że ten local content w naszej trafo stacji będzie na poziomie 60- 70 proc.

Jest on bardzo wysoki, zwłaszcza jeśli porównamy go do innych trafostacji zamówionych w konkurencyjnych firmach zachodnich.

Brzmi to bardzo obiecujące. Co będzie stanowiło największe wyzwanie? Kompleksowość projektu? Czas realizacji?

Kompleksowość tego projektu absolutnie nas nie przeraża. Wyzwaniem na pewno jest czas, czyli ten krótki czas na realizację tego przedsięwzięcia, który wynosi około 2,5 roku i to niewątpliwie będzie stanowiło dla nas wyzwanie.

Kolejnym wyzwaniem są także długie czasy dostaw głównych komponentów. Oczywiście to mamy zabezpieczone, ale ten długi czas dostawy głównych komponentów determinuje niewielki okres na uruchomienie po zainstalowaniu. Myślę, że ta logistyka będzie dla nas największym wyzwaniem.

Kompletnie nie obawiam się tych wyzwań związanych z zapleczem technologicznym, czy z wiedzą. Mamy dobry team inżynierów, tutaj lokalnie i w biurach projektowych, które będą współpracowały z nami. Także od tej strony nie czujemy się w żaden sposób zagrożeni.

Jak dużą konkurencję mieliście przy tym projekcie?

Jak zawsze światową. Jeśli rozpoczyna taki przetarg, to zazwyczaj startują znani europejscy producenci z Holandii, Belgii, Francji czy Norwegii. Z reguły takie zapytanie jest rozsyłane do wszystkich konkurentów i tak było i w tym przypadku.

Jednak po jednej z pierwszych rund wybiera się tzw. shortlistę i na byliśmy na niej z naszą konkurencją zachodnią. Po ostatnim przetargu, tzw. BAFO, po ostatnich negocjacjach klient zaufał nam.

Czy po wygraniu tego przetargu pojawiły się zapytania o nowe zlecenia? Ta machina ruszyła?

Dopiero oficjalnie możemy wyjść z tą informacją na rynek. Czy to będzie jedyny nasz kontrakt? Jak wiemy, nie wszystkie kontrakty w budowie morskich farm wiatrowych w Polsce zostały rozstrzygnięte. Jeszcze PGE ma jedno pole, na które będzie ogłaszał wkrótce przetargi i my będziemy oczywiście w nimi startowali. Prowadzimy rozmowy z firmami, które wygrały przetargi na drugą fazę, czyli PGE i Orlen, gdzie również będzie potrzeba kilkudziesięciu stacji transformatorowych.

To była strategiczna decyzja naszych właścicieli, że wchodzimy w ten obszar i w tym obszarze chcemy jak najbardziej funkcjonować

To nie jest tak, że wybiera się i kupuje konkretny produkt z katalogu. Te stacja mają inne parametry, są inaczej opisane, ale te główną urządzenia są oczywiście zbliżone, ale to jest tak naprawdę za każdym razem oddzielny projekt.

Czyli nie boicie się konkurować z zachodnimi firmami?

Wierzę, że po zdobytych doświadczeniach, bo jeszcze będziemy musieli zweryfikować, jak te założenia teoretyczne tego projektu poszły. Nie boję się o stronę techniczną, ekonomiczną, będziemy się do tego dostosowywali.

To jest pewna decyzja strategiczna, budowania tego łańcucha dostaw, ustawiania go geopolitycznie odpowiednio. Bardzo dużym kosztem takiego projektu jest ta logistyka morska, a my mamy ten tak zwany business adventage, czyli my tutaj będąc na miejscu mamy olbrzymią przewagę konkurencyjną.

Ponadto w Polsce jesteśmy potentatem w produkcji konstrukcji stalowych, nikt nie zbuduje konstrukcji stalowej lepiej, czy może taniej, oczywiście pomijając daleki wschód, mówię o warunkach europejskich, więc to jest kolejna nasza przewaga konkurencyjna.

Mamy mnóstwo ludzi, którzy mają olbrzymie doświadczenie, bo większość tych firm budujących te obiekty korzysta z zasobów polskich, tam są polscy podwykonawcy. Jeżeli chodzi o dostawę sprzętu, tam najczęściej większość pracowników pochodzi z Polski, więc zaplecze, ilość ludzi, która ma doświadczenie w tym, która potrafi, jest stąd i możemy to też wykorzystać.

Podsumowując, uważam, że mamy pewną przewagę konkurencyjną i po zdobyciu tego doświadczenia powinniśmy być naprawdę, no bardzo wysoko cenieni i być w stanie składać dobre oferty.

Jak duży wpływ na wasze działanie ma sytuacja geopolityczna?

Nie ma tu najmniejszego problemu, nawet na początku myśmy mieli bardzo dużo pracowników z Ukrainy. Z naszego punktu widzenia uważam, że nie nasz region nie jest postrzegany, jako niebezpieczny.

Absolutnie jest wprost przeciwnie, ponieważ nie jest tajemnicą, że jeden z naszych lokalnych deweloperów zlecił do pewnej zachodniej spółki budowę stacji transformatorowej, a one są budowane w Wietnamie czy kable budowane w Chinach. Bardziej to uważam za pewne zagrożenie, jeżeli chodzi o łańcuch dostaw.

Natomiast my bazując na miejscu, gdzie jesteśmy, bazując na lokalnych europejskich zasobach, jesteśmy postrzegani jako bezpieczniejsze ogniwo.

Na pewno to dla was przełomowe wydarzenie.

To pierwszy tego kalibru kontrakt. Deweloperzy budujący całe farmy nadzielą to na parę podstawowych kontraktów: dostawa wiatraków, dostawa fundamentu i jednym z tych podstawowych kontraktów jest właśnie dostawa stacji transformatorowych. Tu weszliśmy do pierwszej ligi.

Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.
Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.
fot. spółka

O Crist Offshore

Crist Offshore to spółka należąca do Grupy Crist, wiodącej stoczni na rynku europejskim. Crist Offshore jest jednym z liderów sektora offshore w Polsce. Od momentu powstania w 2011 roku spółka z powodzeniem dostarcza konstrukcje offshore dla rynku polskiego i europejskiego. Obecnie Crist Offshore realizuje projekt morskiej stacji transformatorowej obejmujący zakres projektowania, budowy oraz uruchomienia na morzu.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu