Można by powiedzieć: lepiej późno niż wcale. Ale w tym przypadku wspomniane "późno" może mieć kluczowe znaczenie dla perspektywy osiągnięcia w rozmowach z azjatyckimi odpowiednikami, choćby minimalistycznych celów. A jakie są plany Zachodu Europy na Azję Środkową? O tych wielkich ambicjach za moment.
Te państwa sięgają po minerały z rosyjskiej strefy wpływów
W regionie odkrytym właśnie przez Brukselę zadomowiły się już Kanada i Korea Południowa. Są nawet Stany Zjednoczone konkurujące z Chińską Republiką Ludową, która ma tam nieco bliżej niż Wujek Sam, geograficznie, kulturowo, a przede wszystkim politycznie.
Wszystkie te państwa mają już podpisane umowy z Uzbekistanem i Kazachstanem, przy mniejszej lub większej aprobacie Moskwy. Jeśli ktoś zda sobie z tego sprawę, dużo łatwiej będzie mu zrozumieć łagodną politykę prezydenta USA Donalda Trumpa wobec putinowskiej Rosji, w tym wyjątkowe nienałożenie na to państwo nowych ceł, czy jego pragmatyczną postawę wobec napadniętej Ukrainy.
Złoża cennych pierwiastków w Azji Środkowej mogą być już rozdzielone
To oczywiste, że nikt nie chce być nazywany czyjąś strefą wpływów, ale nie da się ukryć, że Azja Środkowa, pomimo rosnącego znaczenia ChRL w regionie, to obszar, w którym to właśnie Rosja ma najwięcej do powiedzenia. O ile Kreml nie może sobie pozwolić na przeszkadzanie sojuszniczemu Pekinowi w uzyskaniu dostępu do złóż w Kirgistanie, w Kazachstanie czy w Tadżykistanie, to utrudnianie tego państwom zachodnioeuropejskim w Azji Środkowej, jest jak najbardziej wpisane w konflikt na linii Bruksela - Moskwa, choćby właśnie w związku z wojną na Ukrainie.
Nie ma się zatem co dziwić, że dotychczasowe osiągnięcia UE w regionie są skromne: mniej więcej w połowie marca unijny komisarz Joseph Sikela zawarł umowę o partnerstwie z Kazachstanem opiewającą na rzucające na kolana 3 mln euro, a dotyczącą surowców krytycznych i pierwiastków ziem rzadkich. Wcześniej unijnym dyplomatom udało się namówić Uzbeków na podpisanie memorandum o współpracy.

Biznes
Deklaracja z Samarkandy ma być dowodem otwarcia Azji Środkowej na UE
A teraz crème de la crème, czyli ambitne plany Brukseli dotyczące aktualnie toczących się rozmów w Samarkandzie. Według brukselskiego serwisu "Euroactive.com", UE chce utworzyć biuro Europejskiego Banku Inwestycyjnego z siedzibą w Taszkiencie. Unijni politycy planują też zorganizować do końca tego roku forum gospodarcze w Uzbekistanie, czyli to, co salonowi lobbyści lubią najbardziej. Na stole jest jeszcze tajemniczo brzmiąca "deklaracja z Samarkandy", która ma być potwierdzeniem tego, że współpracy chcą obie strony. A czy na pewno chcą?
Azjatyckie państwa zdają się nie nadawać szczytowi w Samarkandzie specjalnie dużej rangi, a przynajmniej nie tak doniosłej, jak robią to media europejskie. Może to kwestia strachu przed Moskwą, a może nie chcą robić przedstawicielom UE złudnych nadziei, wiedząc, że główna część surowcowego tortu została już podzielona? Na pewno jednak o dostęp do minerałów i metali ziem rzadkich warto się starać, nawet jeśli przespało się najlepszy moment, bo - jak powtarza szef Instytutu Biznesu Juliusz Bolek - "niebawem każdy będzie w stanie wszystko wyprodukować, ale nie każdy będzie miał z czego". Szczyt w Samarkandzie może delikatnie wskazać, w której grupie państw znajdzie się Europa.