Pan Karol, czyli gospodarka na dopalaczu
Karol Nawrocki to taki kandydat, co się budzi rano, je płatki z mlekiem i rzuca na śniadanie nową obietnicę wyborczą. A potem liczy, ale nie pieniądze, tylko punkty procentowe w sondażach.
Łączny koszt jego zapowiedzi? 93,5 miliarda złotych rocznie. Co mamy w menu kandydata PiS?
Ulga podatkowa dla rodziców? 30 miliardów
To samo dla przedsiębiorców? 9 miliardów
Obniżka VAT? Pewnie, tylko 7,5 miliarda!
Podniesienie drugiego progu podatkowego do 140 tys. zł? 4,5 mld zł
Program"Sprawiedliwa waloryzacja emerytur"? 20 mld zł
Rachunki za prąd w dół o jedną trzecią? 11 miliardów
Zniesienie podatku Belki? A jakże, 6,5 miliarda!
Do tego jeszcze Fundusz Technologii Przełomowych, bo przecież brzmi to jak coś, co musi istnieć. Pięć miliardów. Przełomowe, oczywiście.
Problem z Karolem Nawrockim polega na tym, że on nie tyle nie ma planu, jak to sfinansować – on nawet nie udaje, że go szuka. Ekonomiści pytają: „Skąd weźmiesz te 93 miliardy?” – a Karol wzrusza ramionami i mówi: „Z serca”.
Rafał Trzaskowski – bardziej przewidywalny
A co u Trzaskowskiego? Też rozdaje, ale robi to z manierą dobrego ucznia. Zeszyt w kratkę, długopis z logo Unii Europejskiej. Policzmy razem z nim.
Zniesienie podatku miedziowego: 3,5 mld zł.
Patriotyzm gospodarczy: czyli ulgi dla polskich firm – 2 mld zł.
Prezydencki Fundusz Inwestycyjny: 2 mld zł.
No i gwóźdź programu – nowy COP, czyli Centralny Okręg Przemysłowy na Podkarpaciu. Koszt: 250 miliardów złotych, ale rozłóżmy to na 10 lat. Rocznie – skromne 25 miliardów.
Nie szaleje. COP to w końcu inwestycja, która ma się nie tylko zwrócić, ale i zarabiać miliardy.
Na marginesie całej tej imprezy obietnic warto wspomnieć o jednym drobnym szczególe – prezydent Rzeczypospolitej nie ma konstytucyjnych kompetencji do wprowadzania takich reform, ani planów. Ani VAT-u nie obniży, ani podatku Belki nie zniesie, COP-u nie zbuduje, ani nie wskaże, komu należą się ulgi i transfery. Tym zajmuje się rząd. Możemy zatem się pocieszyć, że obietnice obywatelskiego kandydata PiS na zawsze pozostaną tam, gdzie ich miejsce — na ulotce wyborczej.
