- Rzeczywiście, mleko w porównaniu z ubiegłym roku staniało – mówi Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej. – Jest go więcej na rynku, bo sprowadzane jest z zagranicy, a w Polsce rynek mleka jest kwotowany, co oznacza, że rolnik w obawie przed karami finansowymi nie może wyprodukować go ponad określony limit. Mleko w proszku, masło sprowadzane jest do Europy nawet z USA, Kanady czy Australii. W tej sytuacji nadwyżka musi się odbić na cenach. Mleko i galanteria mleczna tanieją. Zmieni się już wkrótce, gdy będą karmione paszą w oborach, w dodatku droższą niż dotychczas. Trudno jednak wyrokować jak będzie naprawdę, bo nie tylko rynek reguluje ceny. W grę wchodzą także spekulanci – dodaje.
- Od początku roku, a właściwie wyraźnie od marca, ceny produktów poleciały bardzo w dół. Sery potaniały o ponad 3 złote za kilogram. Gouda kosztował około 13 złotych, teraz kosztuje około 11. Masło potaniało z 17 aż na 10 złotych za kilogram. Z niecierpliwością czekamy aż będzie lepiej, bo jako mleczarnia taka sytuacja oznacza dla nas straty. Zyskali oczywiście konsumenci – mówi Ryszard Pizior, dyrektor do spraw handlowych i marketingu w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Włoszczowa. – To efekt zapasów mleka na świecie, co w dobie globalnej gospodarki daje takie efekty. Susza w Stanach Zjednoczonych może spowodować jednak wzrost cen. Zdrożeje mleko w proszku, a to może przełożyć się na resztę produktów. Czekamy cierpliwie aż będzie lepiej - dodaje.