Spis treści
Odejście od węgla jest nieuniknione
Strefa Biznesu: Czy istnieje jakaś możliwość renegocjacji odejścia od węgla? Prowadzimy różne rozmowy z Brukselą…
Jarosław Zagórowski: Nie uczestniczę w tych procesach, ani przygotowaniu dokumentów, ale sądzę, że jedynym polem rozmów może być usankcjonowanie pomocy publicznej dla sektora górniczego. Chodzi o notyfikację dotacji na likwidację kopalń i przekształcanie sektora w bardziej zrównoważony sposób. Warto podkreślić, że te działania nie wymagają bezpośredniej akceptacji umowy społecznej, ale skupiają się na zapewnieniu zgodności z regulacjami unijnymi. Stopniowe ograniczanie wydobycia jest przesądzone, teraz gra się toczy o to jak ten proces prowadzić i co można stworzyć na bazie majątku likwidowanych kopalń.
Rzecz w tym, że realia szybko się zmieniają. Pytanie, czy spojrzenie na górnictwo także?
To prawda, realia w kopalniach szybko się zmieniają. Umowa społeczna jest dokumentem sprzed lat, więc wydaje się, że wymaga aktualizacji. Przykładowo, kopalnia Bobrek musi zakończyć działalność szybciej niż planowano, z powodu zagrożeń naturalnych. W innych kopalniach zasoby się wyczerpują. Wydatki na nowe inwestycje także wymagają aktualizacji. Takie sytuacje powodują konieczność dostosowania już istniejących planów i strategii, aby odpowiadały rzeczywistym oczekiwaniom.
Czy węgiel może być konkurencyjnym paliwem?
Niestety, sytuacja z konkurencyjnością węgla jest bardzo skomplikowana. Decyzje podejmowane kilka lat temu, takie jak import niskiej jakości węgla, wpłynęły na obecną sytuację. Rynek węgla wcześniej istniał tylko wokół Rosji, ponieważ na Syberii są kopalnie i centralne zakłady przeróbcze. Węgiel wędruje tam do segregacji, zanim trafi do tego zakładu jako tzw „niesort”, można kupić go dużo taniej i ten trafiał na polski rynek. Kiedy pojawiły się sankcje próbowano kupować węgiel gdzie indziej, podczas gdy, tak naprawdę, na świecie rynek węgla nie istnieje.
Biznes

Funkcjonuje tylko rynek miałów energetycznych, więc do Polski zostało przywiezione jakieś, mówiąc kolokwialnie „dziadostwo”, które zalega dzisiaj na składowiskach i powoduje, że nasze kopalnie nie mają odpowiedniego rynku. Kopalnie dusiły się z tym węglem, spadła bardzo mocno cena, a w dodatku nie było przyzwolenia na restrukturyzację, więc poszybowały w górę koszty. Wszystko to są konsekwencje błędnych decyzji, a dzisiaj musimy sobie z nimi jakoś radzić.
Trzeba się skupić na rentowności górnictwa
Co trzeba zrobić, żeby poprawić sytuację w górnictwie?
Po pierwsze trzeba skupić się na poprawie rentowności kopalń. Chociaż górnictwo w Polsce jest sektorem schyłkowym, to będzie funkcjonować jeszcze przez następne 25 lat. Dlaczego nie miałoby działać efektywnie? Uważam, że to jest nasz obowiązek: ograniczyć straty i przywrócić rentowność kopalń. To odpowiedzialność wobec polskiego podatnika i budżetu, który dzisiaj łoży na kopalnie. A druga rzecz, to biznesowe argumenty dla sektora energetycznego, że górnictwo działa rynkowo. Przy tak dużych kosztach, jak dzisiaj, nasze ceny są nieporównywalne z tymi importowanymi.
Nawet jeśli naszymi atutami są: stabilność, jakość, bezpieczeństwo, nawet patriotyzm gospodarczy, to kupujący widzą różnicę cenową wobec węgla z importu i mają problem z jej akceptacją. Górnictwo, jak wiele innych branż tradycyjnych, często jest nazywane przemysłem ciężkim. Nie z powodu ciężkiego sprzętu czy maszyn, ale z powodu bezwładności i czasu od podjęcia decyzji do jej skutków. Dzisiejsza zapaść jest efektem decyzji sprzed półtora, dwóch lat i wcześniej.
Mówi pan o przywróceniu rentowności górnictwa. Kiedy było opłacalne?
Były takie okresy. Oczywiście zawsze decyduje kilka czynników. Z jednej strony cena węgla światowego, a z drugiej strony energetyka, która za każdym razem świetnie wykorzystuje słabość polskiego górnictwa. Mieliśmy nieraz do czynienia z taką sytuacją, że ceny na świecie spadały i energetyka także szybko chciała spadku. Ale kiedy ceny na świecie rosły, wtedy energetyka zasłaniała się kontraktami długoterminowymi, twierdząc, że nie można podwyższyć ceny na paliwa kopalne. Taką sytuację obserwujemy od dawna.
Proszę jednak zauważyć, że jednym z istotnych elementów wpływających na rentowność jest wydajność. W naszych kopalniach ponad 50% kosztów stanowią koszty pracy. Były takie momenty kiedy nasza wydajność sięgała powyżej 700 ton na pracownika na rok. Dla porównania w kopalni Bogdanka ten wskaźnik zbliżony jest do 1000 ton, a w śląskich kopalniach spadł poniżej 400 ton na jednego pracownika. Mamy droższą produkcję.
Ma pan na myśli przerost zatrudnienia?
W pewnym sensie tak, jednak problem dotyczy głównie działów obsługowych i administracyjnych. Nie dostrzegam przerostu zatrudnienia wśród pracowników ciągów produkcyjnych i dołowych. Tym bardziej, że oni pracują w coraz trudniejszych warunkach. Co roku fedrujemy głębiej o kilka metrów, co oznacza wyższe temperatury, krótszy czas pracy, a przede wszystkich zagrożenia naturalne. Natomiast wszelkie działy obsługi i wsparcia oraz administracja mają problem przerostów.
Górnictwo w ostatnich latach nabrało na pokład mnóstwo ludzi, którzy nie pracują przy produkcji i podnoszą koszty pracy. To ważne także w kontekście zamykania kopalń czyli wypłat odpraw czy świadczeń osłonowych. Inną sprawą jest system wynagradzania, który nie wiąże się z efektywnością. Podwyżki są przyznawane z powodu presji związków zawodowych, a nie są odzwierciedleniem wyników firmy czy wydajności pracowników. Takie podejście prowadzi do braku odpowiedniej motywacji wśród pracowników. Powinno się wprowadzić, jak wszędzie, motywacyjne systemy wynagradzania, które pomogłyby gratyfikować najlepiej pracujących i to niezależnie od miejsca pracy i stanowiska.
Optymalizacja i nowe technologię są drogą do opłacalności
Optymalizacja to nie jest „odkrycie Ameryki”, prawda? Jak ma wyglądać w przypadku kopalń?
Podstawowe narzędzie to wykorzystanie procesu odejść. Czyli: pracownik po 25 latach pracy podziemnej, odchodzi na emeryturę, a w jego miejsce nie przyjmujemy nowych. W ten sposób można szybko racjonalizować zatrudnienie. Rzecz w tym, żeby tego pilnować i być konsekwentnym. Przyjmując dzisiaj pracowników, po pierwsze ich oszukujemy, bo przecież nie dopracują w kopalni emerytury. Po drugie, za jakiś czas będziemy dla nich przygotowywać różnego rodzaju rozwiązania osłonowe, dotacyjne, odprawy itp. Moje pytanie brzmi: po co by było przyjmować w ostatnich latach tylu pracowników? Ale to pytanie do tych, którzy kopalniami zarządzali, czyli sił polityczno-związkowych. Mogę tylko powiedzieć, że nie kierowano się wiedzą zarządczą i ekonomiczną.
Na obronę siłom związkowym trzeba oddać, że wywalczyły umowę społeczną. Choć powstaje pytanie: czy ona daje coś poza zabezpieczeniem socjalnym pracowników?
Daje pewien model kontrolowanego odejścia od węglowodorów. Przyznaję związkom zawodowym, że wypracowały dobry i bezpieczny model. A teraz trzeba go dobrze poprowadzić i przez jakiś czas dostosowywać do rzeczywiści.
Wracając do rentowności. Czy wydobycie węgla można unowocześnić? Stosować nowe technologie?
Oczywiście, że można unowocześniać proces produkcyjny. Widzimy znaczny postęp, jeśli chodzi o maszyny. Nasi producenci sprzedają swoje urządzenia do Stanów Zjednoczonych, to coś znaczy. Automatyka jest także obiecującą szansą rozwojową. Pierwszy przykład to pojazdy kołowe, które szybciej dowożą pracowników. Kopalnie się rozrastają i w głąb i horyzontalnie, więc sprawniejsze dowożenie ludzi kilometrowymi tunelami, wydłuża efektywny czas pracy. Na tym przykładzie, dodatkowe 15 minut efektywnego czasu pracy na zmianę wydobywczą, może dać w sumie dodatkowe, dwie zmiany w tygodniu. To wymierne efekty.
Równie ważne jest posiadanie tzw. fronty wydobywczego. Można powiedzieć, że ilość wydobytego węgla musi się przekładać na liczbę wydrążonych nowych chodników. Innymi słowy: im szybciej „zjadamy” zasoby, tym szybciej musimy udostępniać kolejne. Zatem, mówiąc o rozwoju kopalń, trzeba patrzeć na cały skomplikowany układ kopalni.
Czy oprócz tych rynkowych, są jeszcze inne zapory rozwojowe?
Wspomniałem o motywacji pracowników. Muszę do tego dodać olbrzymie problemy z kompetencjami kadry. Mówimy wręcz o dziurze kompetencyjnej. Paradoksalnie wielu świetnych ludzi, w ostatnich latach odeszło, bo nie wytrzymali tych rządów związkowo-politycznych. Młodszym pokoleniom brak wiedzy przekazywanej od starszych pracowników, stąd dyrektorzy kopalń mają olbrzymi problem z efektywnym zarządzaniem procesem produkcyjnym. Górnictwo ma dziś też problem, żeby odbudować właściwy szacunek do tej pracy i do kompetencji. To także potęguje problemy.
To trochę kwadratura koła, wziąwszy pod uwagę, że mówimy o branży schyłkowej.
Chcę żeby to jasno wybrzmiało. My wiemy, że odejście od węgla jest nieuniknione. Wiedzą to też górnicy. Chodzi o to żeby to odejście odbywało się w sposób kontrolowany i „przyzwoity”. Nie chcemy być pośmiewiskiem świata i pożeraczem publicznych pieniędzy.
Na dziś węgiel jest najbardziej stabilnym źródłem energii, utrzymuje system energetyczny i tak będzie jeszcze przez wiele lat. Proszę pamiętać, że szybciej zrezygnujemy z węgla brunatnego. W 2035 może zakończyć wydobycie Bełchatów, a w 2026 roku Turów. To oznacza przyszłość dla węgla kamiennego. Owszem, zapotrzebowanie będzie maleć, ale węgiel cały czas będzie potrzebny. Oby to nie był ten „niesort” z importu. Jeśli tak się stanie, będzie to efektem złego zarządzania sektorem.
Czego trzeba żeby tego uniknąć?
Pozwolić zarządzać kopalniami ludziom, którzy się na tym znają w oparciu o przewidywalne determinanty wynikające z dokumentów gospodarczych rządu. Odciąć od wpływu polityki związkowej. Dzisiejsi dyrektorzy wiedzą, co trzeba zrobić, są dobrze przygotowani, natomiast często muszą się zajmować sprawami nie związanymi z produkcją.
To znaczy, że....czym zajmują się dyrektorzy?
Zajmują się sprawami socjalnymi, społecznymi, politycznymi. A powinni tym jak produkować dobry i tani węgiel. Powtarzam: to możliwe.
A czy wydobycie dobrej jakości węgla w przyzwoitej cenie, wymaga inwestycji w kopalnie?
Na pewno nie myślimy o budowie nowych kopalń. Chodzi o umiejętne wykorzystanie infrastruktury, którą już mamy. Natomiast bieżące inwestycje są konieczne, chociażby w utrzymanie sprzętu czy przygotowanie nowych ścian. Są projekty, które mają wpływ na bieżącą produkcję. Uważam też, że trzeba będzie skupić się na metanie co oczywiście oznacza nakłady. Jednak spójrzmy na efekt: metan może być zamieniany na energię elektryczną lub chłód. W kolejnych latach będziemy potrzebowali klimatyzacji, z powodu głębokości i coraz wyższej temperatury. To się z kolei wiąże z bezpieczeństwem i wielkością wydobycia.
Górnictwo może być przyszłościowe
A co z planami na przyszłość, z naszym zagłębiem wodorowym?
To pytanie otwarte: czy będziemy stawiać na wodór, jak będzie ważny, z jakimi wiąże się kosztami, ryzykiem itd. Jeśli będzie to wodór zielony, to już na wstępie potrzebujemy dużych ilości wody zdemineralizowanej, do elektrolizera. Czyli konieczna będzie energia do procesu cieplnego. To nie jest proste. Ciekawsze moim zdaniem są grawitacyjne magazyny energii, ponieważ do tego możemy wykorzystać istniejącą infrastrukturę. Tu widzimy przyszłość, choć dziś jesteśmy jeszcze na etapie doświadczalnym.
Kopalnie będą magazynować energię?
Póki co największymi i najstabilniejszymi magazynami są elektrownie szczytowo-pompowe. Inne to po prostu tysiące bateryjek, którymi trzeba sterować, chłodzić, stabilizować, w dodatku pochłaniają masę energii i kosztów. My pracujemy nad wykorzystaniem różnicy poziomów w szybach kopalnianych, na wzór elektrowni szczytowo-pompowych. Proszę sobie wyobrazić jakiś podwieszony w rurze szybowej ciężar. Jeśli energia jest tania podnosimy go w górę. Kiedy prądu brak, lub jest droższy – puszczamy hamulec, zaczyna opadać i produkować energię. To coś jak samochodowy system odzyskujący energię podczas hamowania.
Tak może wyglądać przyszłość opuszczonych szybów pokopalnianych. Podobne pomysły dotyczą systemów wodnych, choć te są trudniejsze bo wymagają rur i turbin. Taki grawitacyjny magazyn jest najprostszy, mamy już w kopalniach maszyny wyciągowe, liny itp. Trzeba „tylko” odwrócić ich dzisiejszą funkcję. Będą tanie w eksploatacji, bezpieczne, obsługiwane przez sztuczną inteligencję. To bardzo obiecujący projekt, który może przyczynić się do zwiększenia stabilności energetycznej. Planowane są już pierwsze testy i wierzę, że projekty tego typu mogą być kluczowe dla przyszłości energetyki w Polsce.
Ale to tylko jeden z przykładów wykorzystania istniejącej infrastruktury kopalń. Warto popracować, aby lepiej tę infrastrukturę wykorzystać, gdy nie będzie już służyć do wydobywania węgla. Poza wszystkim najcenniejszym zasobem są pracownicy kopalń. I na tym zasobie warto się szczególnie skupić . Ale to już rozmowa na inną okazję.