Unia chce zbawić świat, ale nam to nie wychodzi

Maciej Badowski
Paweł Musiałek przyznaje, że UE musi dokonać przeglądu regulacji, które zostały wprowadzone, w kontekście tego, czy faktycznie są tak pro rozwojowe, jak uważa KE.
Paweł Musiałek przyznaje, że UE musi dokonać przeglądu regulacji, które zostały wprowadzone, w kontekście tego, czy faktycznie są tak pro rozwojowe, jak uważa KE. Ewa Witak/ Polska Press
Na pewno zmienił się klimat wokół klimatu, ponieważ w ostatnich miesiącach pojawiło się wiele głosów sceptycznych dotyczących naszej polityki klimatycznej – mówi nam Paweł Musiałek, prezes Klubu Jagiellońskiego. Jak podkreśla, nie tylko Chiny, ale i Stany Zjednoczone zaczynają nam uciekać. Jednocześnie zwraca uwagę na reelekcję Donalda Trumpa, który sam deklaruje istotne zmiany w polityce energetycznej Stanów Zjednoczonych, co rodzi pytania o to, jak to wpłynie na Europę.

Spis treści

Nie tylko Chiny, ale i Stany Zjednoczone zaczynają nam uciekać. Wizja Europy, która miałaby się stać liderem zmian technologicznych, nie sprawdziła się

– Na pewno zmienił się klimat wokół klimatu, ponieważ w ostatnich miesiącach pojawiło się wiele głosów sceptycznych dotyczących naszej polityki klimatycznej, a wynika to głównie z dwóch przyczyn – tłumaczy w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Paweł Musiałek, prezes Klubu Jagiellońskiego.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

emisja bez ograniczeń wiekowych

– Po pierwsze, kiedy zobaczymy, w którym miejscu się znajdujemy jako Unia Europejska w zielonym wyścigu, to niestety, ale mamy tutaj sporo głosów pesymizmu. Bazujących na danych – mówi.

Jak podkreśla, nie tylko Chiny ale i Stany Zjednoczone zaczynają nam uciekać. Jego zdaniem to, co miało być optymistyczną opowieścią o naszej zielonej transformacji, czyli wprowadzanie regulacji, ponoszenie kosztów, dzięki którym docelowo Europa miałaby się stać liderem zmian technologicznych, nie sprawdziło się albo nie sprawdza się obecnie. – I nic nie wskazuje na to, żeby coś miało zacząć się sprawdzać w najbliższym czasie – dodaje.

– Drugi powód, bardzo bieżący, czyli wybór Donalda Trumpa na fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych rodzi w Europie pytanie, czy Stary Kontynent będzie miał jeszcze takiego partnera, jak dotychczas. USA były partnerem w dbaniu o zielone tematy na arenie międzynarodowej, były sprzymierzeńcem – tłumaczy.

Strefa Ekologii - artykuły

Jak przyznaje, dzisiaj wiemy, że Donald Trump „tak rozumianym sprzymierzeńcem nie jest”. Jednocześnie przypomina, że nowy-stary prezydent USA sam deklaruje istotne zmiany w polityce energetycznej Stanów Zjednoczonych, co rodzi pytania o to, jak to wpłynie na Europę oraz czy to nie powinno oznaczać silniejszej redefinicji polityki klimatycznej Unii Europejskiej.

Europa skupia się na biurokracji, a nie na transformacji. Cele klimatyczne UE należy zmienić?

– Dużo racji mają ci, którzy podkreślają to, że Unia Europejska jest przesadnie zbiurokratyzowana i przesadnie uregulowana, ale nie oszukujmy się, te regulacje zostały wprowadzone w związku z ogłoszeniem celu politycznego, który te regulacje miały obsłużyć – mówi.

Tym celem jest neutralność klimatyczna Europy do 2050 roku. Tutaj, jak zauważa Musiałek, pojawia się podstawowe pytanie: czy jeżeli chcemy odzyskać konkurencyjność gospodarczą UE i konkurencyjność naszych produktów, to czy jesteśmy w stanie to zrobić, utrzymując te cele. Jego zdaniem musimy się zastanowić, czy jest jakaś inna ścieżka do realizacji tych celów, które pozwolą tę konkurencyjność utrzymać.

– Być może je poluzować, oddalić w czasie albo w ogóle zlikwidować, ponieważ nie jest tak, jakby chciała UE, że cały świat podążył ścieżką unijną, wprowadził tak samo ambitne cele – tłumaczy. – Wydaje się, że dzisiaj Europa jest liderem nie zielonych technologii, ale kosztów związanych z nimi, że wzięła na siebie bardzo ambitne cele w światowej emisji CO2. Wzięła na siebie rolę tego, który chce zbawić świat, ale najwyraźniej to nie wychodzi – dodaje.

Musiałek przyznaje, że UE musi dokonać przeglądu regulacji, które zostały wprowadzone, w kontekście tego, czy faktycznie są tak prorozwojowe, jak uważa Komisja Europejska, czy być może głosy tych, którzy stwierdzili, że stymulacja zaproponowana przez KE jest mało efektywna i kosztowna.

– Nie unikniemy poważniejszych pytań – podkreśla. – Czy UE nie powinna wejść na ścieżkę silniejszego protekcjonizmu naszego rynku, ponieważ Chiny, które opanowują europejski rynek, wcale nie są otwarte na swoim krajowym rynku. Można powiedzieć, że korzystają z dobroci globalizacji naszego rynku, otwarcia go na inne podmioty – mówi i dodaje, że pojawia się tutaj wyraźna asymetria.

Widzimy, że ten trend zaczyna się przekładać na politykę KE. Pierwsze decyzje na temat ceł na chińskie elektryki zostały wprowadzone, jednak dalej jest to kropla w morzu potrzeb – zaznacza. – Być może czeka nas czas protekcjonizmu w wielu obszarach. O tym się mówi przede wszystkim w obszarze rolnictwa, być może pojawią się kolejne pomysły, a jednym z nich jest m.in. teza z raportu nt. Zielonej Reindustrializacji Europy, o tym, że musimy mieć europejski odpowiednik rozwiązań, na wzór tych, które wprowadziły Stany Zjednoczone – tłumaczy.

Chodzi o pewien pakiet stymulujący nasze przemysły, który dofinansowałyby najbardziej perspektywiczne technologie, aby miały one szanse w rywalizacji z Chinami, czy Stanami Zjednoczonymi, w której to rywalizacji oba te państwa dzisiaj posiadają istotną przewagę. Nie rynkową, tylko państwową, gdzie państwo wspiera finansowo działania mające na celu zwiększenie konkurencyjności towarów.

– Tutaj pojawia się pytanie, czy odpowiedzią Europy powinno być kopiowanie tego modelu, czy pójście w zupełnie inną stronę – dodaje.

Dopytywany o główne wnioski ze wspominanego raportu, na pierwszym miejscu wskazuje to, że dotychczasowa polityka UE po prostu nie zadziałała. Jako drugi wniosek podaje doświadczenie związane z wprowadzaniem podobnych narzędzi. – Chodzi o Fundusz Next Generation UE w czasie pandemii COVID-19, więc mamy wyćwiczone pewne narzędzie wprowadzania dużych pakietów, oczywiście nie zaczęliśmy ich jeszcze na dobrą sprawę spłacać, co oznacza, że druga strona medalu jeszcze przed nami. Niemniej, jeśli już jesteśmy przećwiczeni przynajmniej instytucjonalnie w prowadzeniu tego typu mechanizmów, to automatycznie pojawia się pytanie, czy taki mechanizm nie powinien zostać skopiowany i odpowiednio „skrojony” pod potrzeby poszczególnych krajów, z odpowiednimi kryteriami.

– Pewne ścieżki są już przetarte przed tym, żeby być może stworzyć kolejny fundusz, który stricte byłby nakierowany na rozwój naszych zielonych technologii – mówi. – Oczywiście to, co jest kluczowe przy tego typu rozwiązaniach, to to, aby tak zdefiniować te kryteria, aby kraje takie jak Polska mogły realnie w tym partycypować, ponieważ dotychczasowa polityka klimatyczna UE nie była dobrze skrojona pod potrzeby Polski i naszego regionu – tłumaczy.

Musiałek w tym miejscu zwraca uwagę, że nasz region w dalszym ciągu nadrabia zaległości technologiczne i nadal nie mamy wielu firm z tego sektora, które by się liczyły na arenie unijnej, czy globalnej. W związku z tym stymulacja do obecnych czempionów w UE może oznaczać transferowanie środków tylko do najbogatszych krajów, które posiadają już rozwinięte firmy. – Dodać im takiego impulsu, żeby weszły na poziom globalny, ale z drugiej strony, co z tego będzie miała Polska – pyta. – Należy odpowiedzieć na pytania dotyczące na przykład pomysłu, jaki powinien być fundusz suwerenności technologicznej, który miałby powstać w Europie. Chodzi o to, żeby to był pomysł, który pomaga Polsce, a nie buduje zróżnicowanie między Polską a innymi krajami UE – zaznacza.

1000 dni od zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę. Europa będzie musiała włożyć szczególnie dużo wysiłku i być może przemyśleć na nowo tę strategię wobec wojny, wsparcia Ukrainy

Musiałek dopytywany o bezpieczeństwo energetyczne Europy w kontekście 1000 dni od wybuchu wojny na Ukrainie zwraca uwagę, że w dalszym ciągu nie tylko nie została ona zakończona po myśli Europy, czy Zachodu, a wręcz zmierza „w bardzo niebezpiecznym kierunku”.

– Mamy taką sytuację, w której jest to walka materiałowa, gdzie z jednej strony widzimy zdeterminowaną rosyjską stronę, a z drugiej także zdeterminowaną stronę ukraińską, ale uzależnioną od pomocy z Zachodu – tłumaczy.

– Widzimy pewne poczucie zmęczenia, poczucie, że tej wojny nie można wiecznie finansować i zmierzać nie wiadomo dokąd. Te głosy pojawiły się szczególnie po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA, więc myślę, że dzisiaj Europa będzie musiała włożyć szczególnie dużo wysiłku i być może przemyśleć na nowo tę strategię wobec wojny, wsparcia Ukrainy. To może się okazać kosztowne dla Europy. To może oznaczać, że większy ciężar będzie leżał na Europie, nie na Stanach Zjednoczonych, na których być może nie będziemy mogli już polegać w takim zakresie, jak dotychczas – wyjaśnia.

– To z kolei będzie oznaczało dodatkowe koszty, a to stawia kolejne pytanie, czy uda się udźwignąć wszystkie ambitne cele, w tym klimatyczne? – pyta.

Prezes Klubu Jagielońskiego wskazuje także na niedokończą derusyfikację Europy na wielu poziomach, w tym również poziomie energetycznym.

– Mamy sygnały ze strony różnych państw, a przede wszystkim partii politycznych. Z niepokojem patrzę na pewne sygnały, na przykład ze strony niemieckiego SPD, które czekają do formuły „business as usual” („wszystko po staremu” – red.) z Rosją. Być może nie w takiej postaci, jak przed wojną, ale widać ewidentnie, że uważają, że myślenie sprzed dwóch lat dotyczące zakończenia pewnego obszaru współpracy z Rosją, nie okazało się to dla nich korzystne. To nie jest tak, że wojna raz na zawsze rozwiała te wątpliwości. Pojawiają się głosy, że być może koszty, które ponosimy, są spowodowane zerwaniem współpracy z Rosją i nie zgadzamy się na nie. Ale należy brać je pod uwagę, ponieważ tworzą one polityczną rzeczywistość, która jest bardzo istotna – podkreśla.

Prezydencja Polski w Radzie Europy może być przeceniona. To dobry moment na nagłośnienie pewnych tematów

Musiałek przyznaje, że być może przeceniamy rolę prezydencji Polski w Radzie Europy, która nastąpi w 2025 roku, ponieważ, jak wyjaśnia, nie jest to równoznaczne z przywództwem unijnym, jak wielu by chciało. Europa będzie musiała włożyć szczególnie dużo wysiłku i być może przemyśleć na nowo strategię wobec wojny, wsparcia Ukrainy. Raczej jest to kwestia techniczna, chociaż można to wykorzystać do nagłośnienia pewnych tematów – mówi.

Kolejny pakiet sankcji wobec Rosji to jest coś, co na stole mogłaby położyć Polska. Jednak niezależnie od prezydencji, rolą Polski jest to, aby przypominać o tym, że zrobiliśmy dużo, że mamy prawo czuć pewną satysfakcję w kontekście konfliktu w Ukrainie – podkreśla.

Szklanka jest do połowy pusta i musimy ją zapełnić. Być może musimy ją zapełnić więcej niż w połowie, mając na uwadze różne głosy, które do nas dobiegają zza oceanu – podsumowuje.

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu