https://strefabiznesu.pl
reklama

Brakuje nam apetytu na więcej niż wygodne życie

Dorota Mariańska
Sektor bankowy w Polsce jest rozleniwiony kredytami hipotecznymi. Wysokie stopy procentowe sprawiają, że ma się znakomicie. Dlatego kredyty na ekspansję zagraniczną są przez banki traktowane po macoszemu, mówi Krzysztof Mazur.
Sektor bankowy w Polsce jest rozleniwiony kredytami hipotecznymi. Wysokie stopy procentowe sprawiają, że ma się znakomicie. Dlatego kredyty na ekspansję zagraniczną są przez banki traktowane po macoszemu, mówi Krzysztof Mazur. Fot. Krzysztof Mazur
– Ambicji, patrząc na wielkość naszej gospodarki, jest w nas ciągle trochę za mało. Albo w ogóle nie wychodzimy na zagraniczne rynki, albo robimy to bardzo ostrożnie, korzystając głównie z własnego kapitału – mówi Krzysztof Mazur, prezes zarządu Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych, w latach 2019–2020 podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju. I podkreśla, że inwestowanie w ekspansję z wypracowanego zysku jest „ewenementem w skali europejskiej”. Radę Polskich Przedsiębiorców Globalnych założyli właściciele znanych, dużych polskich firm prywatnych. M.in. Fakro, Unimot, Selena czy Adamed.

Spis treści

Polskie firmy szukają nowego miejsca w zmieniającym się świecie

Strefa Biznesu: Co słychać u polskich firm, które prowadzą działalność za granicą?

Krzysztof Mazur: Polskie firmy działające za granicą przeżywają teraz to, co cały świat, czyli zastanawiają się, na ile wojny handlowe Trumpa zmienią dotychczasowy kształt globalizacji i jak to wpłynie na ich dotychczasowe modele biznesowe.

Do jakich wniosków dochodzą?

Proces przetransformowania się obecnego świata w coś nowego potrwa 10 lat. Raczej dominuje takie przekonanie, że globalizacja nie zniknie dlatego, że jest wielu interesariuszy. Natomiast być może powstaną bloki i w ramach tych bloków świat będzie podzielony. Pytanie, jak to wpłynie na duży europocentryzm polskiego eksportu, bo 2/3 polskiego eksportu to jest Unia Europejska. Więc pewnie są myśli, że to jest moment na większą konsolidację w ramach Unii, ale być może także na większe odcinanie od zalewania nas przez tanie towary z Wietnamu, z Chin.

Jak bardzo szkodzą nam te tanie towary z Azji?

Widać w danych, że w latach 2020-2023 polscy eksporterzy świetnie sobie radzili na rynkach zachodniej Europy. Byliśmy w grupie 14 krajów, które w tym czasie zwiększyły wolumen sprzedaży o 100 mld euro. Ale ostatni rok, półtora to jest wyraźne zmniejszenie tej dynamiki, w niektórych sektorach tracimy. Tracimy właśnie na rzecz chińskich, wietnamskich podmiotów. Być może będzie rosło przekonanie u firm, że Unia powinna iść za przykładem Trumpa i bardziej się ogrodzić cłami. Zwłaszcza gdy w kolejnych sektorach mamy przykłady, że Chińczycy wypierają nasze towary dzięki dumpingowi cenowemu. Musimy chronić zasady uczciwej konkurencji.

Możemy sprzedawać taniej niż Chińczycy?

To złożone zagadnienie. Pewne elementy chińskiego modelu warto naśladować, inne nie. Przewaga Chin bierze się z efektu skali, więc na pewno warto naśladować ich strategie globalnej ekspansji. Świeżo wydany raport „Nowy model rozwoju Polski” mówi właśnie o konieczności budowy dużych prywatnych firm nastawionych na eksport. Przewaga Chin bierze się również z aktywnego wsparcia państwa za sprawą polityki przemysłowej czy dostępu do preferencyjnego kapitału. I tu Polska może wiele się nauczyć, porzucając neoliberalne ograniczenia mentalne. Jednocześnie chiński model bazuje na niskich kosztach pracy czy słabszych regulacjach środowiskowych i socjalnych. Tych aspektów nie warto naśladować, bo ten okres mamy już za sobą.

USA na celowniku polskich eksporterów. IT, farmacja, przemysł

A co z rynkiem amerykańskim? Zaczniemy się wycofywać? Nie będzie nowych inwestycji?

Biznes

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

W ostatnich latach wolumen eksportu do Stanów był nieznacznie wyższy. Widać było, że polscy eksporterzy coraz częściej myślą o Stanach jako o rynku dla swoich produktów. Natomiast wszystko będzie zależało od tego, na ile Unia Europejska i USA się dogadają, i jak ostatecznie będzie wyglądała polityka celna.

Dla których polskich firm USA są rynkiem atrakcyjnym i dlaczego?

Przez lata były to usługi IT, z uwagi na bardzo dobrą relację jakości do ceny gwarantowaną przez polskich programistów. Stąd wiele amerykańskich firm „outsourcowało” do nas swoje usługi. Dziś ten trend jest słabszy z uwagi na AI i rozwiązania „low code”, czyli tworzenie rozwiązań IT z minimalną ilością kodu. Ale nie tylko nasze IT, także biotechnologia i farmacja, bo USA to największy rynek farmaceutyczny świata, kosmetyki - ze względu na rosnące zainteresowanie naturalnymi, europejskimi produktami czy przemysł zaawansowany, gdzie Polska ma silne kompetencje w inżynierii mechanicznej, są coraz mocniej obecne w Stanach. No i mamy głośną inwestycję firmy Fakro w fabrykę w Karolinie Północnej.

Turcja staje się coraz atrakcyjniejsza dla polskich eksporterów

Jedziemy dalej. Unia chce się otwierać na rynki azjatyckie, ale inne niż chiński. Pójdziemy tym śladem?

Na pewno ciekawym kierunkiem, który widać w danych w ostatnich latach, jest Turcja, Bliski Wschód. Coraz więcej polskich marek myślało właśnie o takiej ekspansji. Natomiast relacje z Dalekim Wschodem, Koreą, Japonią są dopiero budowane.

Dlaczego Turcja ma coraz większe znaczenie?

Turcja to świetne położenie geograficzne na styku trzech kontynentów. Dynamiczny, relatywnie młody rynek wewnętrzny z 85 mln mieszkańców. Alternatywa dla Azji wschodniej, gdy Europa decyduje się na „nearshoring”. Turcja ma również unię,, celną z UE od 1996 roku, co pozwala na handel bez barier celnych. Prowadzi także duże inwestycje rządowe w infrastrukturę i przemysł. To wszystko sprawia, że Turcja staje się coraz atrakcyjniejsza dla polskich eksporterów.

A Ukraina? Polskie inwestycje odradzają się czy nadal czekamy?

W ostatnich latach Ukraina zastępowała rynek rosyjski. Wiele polskich firm wycofało się z Rosji na rzecz Ukrainy. I choć cały czas kwestia ryzyka geopolitycznego i ram politycznych odbudowy są czymś, co wstrzymuje polskie inwestycje, to biznes działa. Ostatnio Grupa Euvic z sektora IT ogłosiła przejęcie pakietów udziałów pięciu ukraińskich spółek. W inwestycji wsparł ich Fundusz Ekspansji Zagranicznej Grupy PFR. Dzięki tym przejęciom Grupa Euvic chce stworzyć na Ukrainie grupę technologiczną, centrum kompetencyjne obsługujące klientów z różnych części świata.

Oczywiście osobną kwestią jest potencjał współpracy z Ukrainą w sektorze obronnym. Nie tylko nasz czempion w produkcji dronów, czyli WB Electronics, ale też inni producenci chcą budować strategiczne partnerstwo. Tu jednak cały czas ze strony polskiego państwa brakuje odważnego otwarcia. Ten sektor nie jest w stanie rozwijać się bez dobrej współpracy na linii rządowej. Ostatnio Niemcy podpisali z Ukrainą strategiczną współpracę o budowie fabryki amunicji. Dlaczego takiego porozumienia wciąż nie ma na linii Kijów-Warszawa?

Co z Rosją i Białorusią? Ktoś jeszcze myśli, żeby tam interesy robić?

Cały czas jest znak zapytania i on dotyczy całej Europy Zachodniej. Polityka idzie przed biznesem. Po rozejmie przedsiębiorcy dostosują się do nowych uwarunkowań. Pytanie, jak w tym nowym świecie będzie traktowana Rosja. W poprzednim świecie była próba demokratyzacji Rosji przez tworzenie współpracy gospodarczej. To także było istotne ze względu na transformację klimatyczną.

Teraz w wyniku wojny są sankcje. Jest próba odcięcia. Wszyscy zadają sobie pytanie: czy to jest kształt docelowy? Może się okazać, że w nowym porządku relacje z Rosją będą objęte sankcjami. Może się też okazać, że Zachód ponownie będzie próbował wciągać Rosję w bliższe relacje gospodarcze. Słowem, wiele tu zależy od tego, jak ułożą się relacje na linii Moskwa-Waszyngton.

Najczęściej firmy biorą pieniądze na ekspansję z wypracowanego zysku, co jest ewenementem w skali europejskiej

W porządku. Skoro wiemy już, co o wybranych rynkach sądzą polskie firmy, powiedzmy skąd firmy biorą pieniądze na ekspansję zagraniczną.

Najczęściej firmy biorą pieniądze na ekspansję z wypracowanego zysku. Co jest w ogóle ewenementem w skali europejskiej. Firmy mogłyby rozwijać się szybciej przejmując swoich konkurentów na innych rynkach, a przejęcia finansować z kredytów. Kredyt pozwoliłby na szybszą ekspansję. Ale z drugiej strony polskie firmy albo uważają, że propozycje finansowe, które dostają, są nieatrakcyjne, albo uważają, że to jest zbytnie ryzyko, żeby rozwijać się w ten sposób. To nasze dwa główne ograniczenia: niski apetyt na ryzyko, bo sukces w Polsce wystarcza, by żyć na wysokim poziomie oraz brak dostępności i wysokie koszty kapitału na ekspansję.

Jak wyglądają dostępność i koszt kapitału oferowanego przez banki?

Sektor bankowy w Polsce jest rozleniwiony kredytami hipotecznymi. Wysokie stopy procentowe sprawiają, że ma się znakomicie. Dlatego kredyty na ekspansję zagraniczną są przez banki traktowane po macoszemu. Wiele z nich nie ma odpowiednich działów analizy ryzyka inwestycji zagranicznych, stąd niechętnie dają kredyty w tym obszarze. Tymczasem na przykład model niemieckiej ekspansji zagranicznej był przez dekady finansowany tanim kapitałem płynącym z banków komercyjnych albo landowych. W ten sposób Niemcy omijali zasady niedozwolonej pomocy publicznej obowiązujące w UE.

Ciekawy jest przypadek jednego z wiodących producentów win w Polsce. Opowiadał o tym, jak przejmowali winnicę rumuńskiego producenta win. Mieli bardzo dobry plan biznesowy, natomiast, jak poszli do polskiego banku, to usłyszeli, że oni nie są zainteresowani udzieleniem kredytu, ponieważ trudno im oszacować ryzyko na rynku rumuńskim. Nie mają takich kompetencji, nie umieją tego robić. Poszli więc do Rumunii. Usłyszeli: jesteście polskim podmiotem, szukajcie u siebie tego kapitału, trudno nam ocenić waszą wiarygodność. Podobną historię opowiada wielu przedsiębiorców szukających kapitału na M&A.

Poluzowanie pomocy publicznej to miecz obosieczny

A co ze środkami państwowymi? Na jaką pomoc finansową mogą liczyć firmy, które chcą działać na rynkach zagranicznych?

W Polsce mamy jeden dedykowany mechanizm, PFR-owski Fundusz Ekspansji Międzynarodowej. Bardzo dobry mechanizm pozwalający firmom pozyskać kapitał na przejęcia za granicą. Natomiast jego skala jest zbyt mała. Pozwala robić raptem kilka transakcji rocznie. Potrzeby polskich firm są znacznie większe.

Jak duża może być pomoc publiczna? Do jakiej skali moglibyśmy zwiększyć fundusze na ekspansję zagraniczną dla polskich firm?

To bardzo gorący temat w Unii. Jest dyskusja, na ile możemy poluzować zasady pomocy publicznej.

W Niemczech mamy zmianę epokową, bo przez lata Niemcy sobie narzucili ostrzejsze niż w UE zasady hamulca długu. Po kryzysie z 2008 r. wpisali do konstytucji, że nie chcą generować długu publicznego powyżej 0,35 proc. do PKB rocznie. W marcu 2025 rząd Merza zdjął ten hamulec długu, co oznacza, że zostaną uwolnione środki, które m.in. będą służyły temu, żeby niemieckie firmy, które przeżywają kolejne kwartały problemów gospodarczych, mogły się rozwijać. I tu w wielu innych krajach zapaliła się lampka.

Jeżeli poluzujemy w całej Europie zasady pomocy publicznej, to nasze firmy będą mogły dostać wsparcie. Ale patrząc na wielkość niemieckiej gospodarki i ich „głęboki portfel fiskalny” widać, że jeszcze większe wsparcie będą mogły otrzymać niemieckie firmy, z którymi konkurujemy. A przecież 25 proc. naszego eksportu to Niemcy. To, jak wygląda konkurencja na niemieckim rynku, dla wielu polskich firm ma ogromne znaczenie. Widać zatem, że Europa, w tym Polska, stoi przed ważnym wyborem. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: luzujmy zasady pomocy publicznej, żeby pomóc polskim firmom. Z drugiej strony, istnieje realny scenariusz, że jeśli się na to zgodzimy, to Berlin uruchomi pomoc dla swoich firm dużo bardziej skutecznie, bo ma dużo większą rezerwę finansową.

„Polskie firmy” powiększają wolumen eksportu

W trakcie całej tej rozmowy posługujemy się frazą „polskie firmy”. Trzeba tu zrobić jednak ważne rozróżnienie. Kiedy popatrzymy na wolumen polskiego eksportu, to dostrzeżemy że 65 proc. polskiego eksportu to są tak naprawdę produkty sprzedawane przez spółki córki zagranicznych korporacji. To są firmy, będące częścią zagranicznych korporacji, które wybudowały w Polsce fabryki i sprzedają w ramach swoich łańcuchów do spółek matek. Mimo to jest to liczone jako wolumen eksportu. Są to „polskie firmy”, bo tu są zarejestrowane. Ale nie w tym głębszym sensie, gdy mówimy o narodowości kapitału czy kontroli technologii.

Poproszę o przykład.

Jesteśmy w Europie jednym z największych graczy producentów baterii do elektryków. 3,6 proc. naszego eksportu to są właśnie baterie. Ale firm o polskim kapitale, które są tutaj istotne, nie ma. Skąd zatem nasza silna pozycja? Koreański LG Energy zbudował pod Wrocławiem jedną z największych fabryk w Europie. Wraz z tą inwestycją w sektor bateryjny przyszły kolejne. Kiedy LG sprzedaje produkty wyprodukowane w tej fabryce do Renault, Peugeota czy Volkswagena, liczy się to jako wolumen polskiego eksportu i dlatego jesteśmy potęgą w produkcji baterii. Ale nie jest to „polska firma” w rozumieniu narodowości kapitału czy kontroli technologii.

Taka firma ma dostęp do PFR-u na równych zasadach z podmiotem kapitałowo polskim?

Tak, polskie państwo aktywnie wspierało inwestycję LG Energy w Biskupicach Podgórnych. Udzieliliśmy znaczącej pomocy publicznej, która została zatwierdzona przez Komisję Europejską. I nie uważam, że to coś złego. Jeżeli duży podmiot koreański buduje fabrykę w Polsce, a nie np. na Węgrzech, to powstają u nas nowe miejsca pracy, wokół inwestycji powstaje cały ekosystem, np. działają firmy polskie zajmujące się recyklingiem baterii. Ważne jednak, żeby państwo przestało traktować bezpośrednie inwestycje zagranicznych firm jako główny model rozwoju. Przez ostatnie 35 lat na tych jechaliśmy. Teraz czas na przestawienie wajchy.

Celem nie jest wyłącznie zamożność, wygodne życie, ale budowa europejskiego bądź globalnego podmiotu

Czy zna Pan rodzime firmy, które w Polsce wielkiego sukcesu nie odniosły, ale zagranicą już tak?

To trudne pytanie, bo jest takie przekonanie, że w Polsce mamy na tyle duży rynek wewnętrzny, że firmy najpierw próbują zbudować swoją pozycję tutaj. Dopiero potem wychodzą za granicę. To jest jedna z największych barier mentalnych. Wiele polskich firm, które osiągają niezły poziom na rynku lokalnym i jednocześnie widzą, że są trudności, zwłaszcza w odniesieniu do rynków zachodnich, że jest duża konkurencja i trzeba włożyć dużo wysiłku, dużo środków, żeby tam zaistnieć, zastanawiają się, czy gra warta jest świeczki. Często wtedy odpuszczają ekspansję, zadowalając się sukcesem na rodzimym rynku. Trzeba wtedy uruchomić w sobie dodatkową ambicję. Celem nie jest wyłącznie zamożność, wygodne życie, ale budowa europejskiego bądź globalnego podmiotu. I tych ambicji, patrząc na wielkość naszej gospodarki, jest w nas ciągle trochę za mało. Albo w ogóle nie wychodzimy na zagraniczne rynki, albo robimy to bardzo ostrożnie, korzystając głównie z własnego kapitału.

Dlatego powstała Rada Polskich Przedsiębiorców Globalnych. Jej celem jest rozbudzanie tych ambicji w polskich firmach, żeby chciały wypływać na wody międzynarodowe. Właśnie teraz, 11 czerwca w Warszawie, organizujemy I Forum Ekspansji Międzynarodowej. Wydarzenie organizowane przez przedsiębiorców dla przedsiębiorców. To próba stworzenia naturalnego środowiska ludzi, którzy mają podobne ambicje i marzenia. Chcą się wzajemnie inspirować, przekazywać rekomendacje, uczyć na własnych błędach. Ponieważ działamy w różnych sektorach, nie jesteśmy dla siebie konkurencją.

Wróćmy jednak do pytania. To co z tymi firmami, które w Polsce wielkiego sukcesu nie odniosły, ale zagranicą już tak?

Bardzo ciekawa jest historia Iceye. To polsko-fiński podmiot zajmujący się budową mikrosatelit, które zapewniają zobrazowania Ziemi. Rafał Modrzewski, założyciel tej firmy, mając pomysł na technologię radarową, musiał wyjechać na uniwersytet w Finlandii i dopiero tam był w stanie się przebić. Dostał odpowiednie wsparcie, które pozwoliło mu rozwinąć pomysł w działającą firmę. Udało się to dopiero w Finlandii, a nie na uczelni w Polsce. Potem gdy jego mikrosatelity zaczęły latać w kosmos, a zobrazowania stawały są coraz lepsze, firma sprzedawała swój produkt do kolejnych krajów. Amerykański Pentagon, Brazylia, Ukraina. A Polska? Polska podpisała kontrakt z tą firmą bardzo późno, raptem kilka miesięcy temu.

A jak na ekspansję polskich firm mogą wpłynąć zapowiedzi premiera dotyczące repolonizacji?

Jeśli oznacza to przejmowanie przez Skarb Państwa kolejnych prywatnych podmiotów, to chyba nie jest to dobry kierunek. Wszystkie raporty – w tym cytowany już raport „Nowy model rozwoju Polski” – mówią, że mamy za duży, a nie zbyt mały udział Skarbu Państwa w gospodarce. Natomiast, jeśli to hasło rozumieć jako wspieranie przez państwo procesu powstawania polskich prywatnych championów, to jest to bardzo dobry kierunek. Osobne pytanie, jak to robić w reżimie otwartego rynku Unii Europejskiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Kolejne spółki z zezwoleniem na prowadzenie systemu kaucyjnego

Kolejne spółki z zezwoleniem na prowadzenie systemu kaucyjnego

Przełom na rynku metali. To nie złoto będzie rządzić

Przełom na rynku metali. To nie złoto będzie rządzić

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu