Dopłaty do elektryków nie dla wszystkich. Kto został wykluczony z programu?

Maciej Badowski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Choć program „NaszEauto”,dawniej „Mój Elektryk 2.0”, ma na celu wspieranie rozwoju elektromobilności, to jak tłumaczy Strefie Biznesu Maciej Płatek, prezes Electroride, wprowadzone w tej edycji zmiany wykluczają dofinansowanie dla istotnych segmentów rynku jak lekkie pojazdy elektryczne czy auta dostawcze lub odnowione. – Liczba wniosków o dofinansowanie w pierwszych dniach funkcjonowania programu „NaszEauto” jest zgodna z wynikami pierwszej edycji „Mojego Elektryka”, ale nie jest dowodem na jego sukces – zaznacza.

Spis treści

„NaszEauto” tylko dla wybranych?

Program „NaszEauto” to nowa odsłona rządowego programu wsparcia dla elektromobilności, którego celem jest promowanie pojazdów elektrycznych i hybrydowych poprzez dofinansowanie ich zakupu. Pierwsza edycja programu cieszyła się sporym zainteresowaniem zarówno osób fizycznych, jak i przedsiębiorców. Ci drudzy stanowili około 62 proc. jego beneficjentów, mimo to obecnie zostali z niego wykluczeni.

Jak komentuje dla portalu strefabiznesu.pl Maciej Płatek, prezes zarządu Electroride, polskiej firmy specjalizującej się w produkcji lekkich pojazdów elektrycznych, takich jak skutery czy minicary, program „NaszEauto” koncentruje się wyłącznie na dofinansowaniu samochodów elektrycznych kategorii M1, czyli samochodów osobowych, całkowicie pomijając inne formy niskoemisyjnego transportu.

To, jak podkreśla, istotne ograniczenie, ponieważ oznacza brak wsparcia w finansowaniu zakupu lekkich pojazdów elektrycznych jak mikrocary, skutery czy trzykołowce.

– Ze wspomnianego programu wykluczone zostały także pojazdy dostawcze kategorii N1, co uderza zwłaszcza w sektor miejskiej logistyki. Brak dopłat do odnowionych pojazdów elektrycznych to kolejny element, który pokazuje, że program jest nastawiony na promowanie nowych aut zamiast wspierania zrównoważonych rozwiązań opartych na obiegu zamkniętym – tłumaczy dalej.

W efekcie, jak podkreśla, choć dotacje do samochodów elektrycznych są atrakcyjne, program całkowicie pomija pojazdy, które mogłyby w znacznym stopniu przyczynić się do rozładowania korków i ograniczenia emisji w centrach miast". Według danych z raportu Polskiego Stowarzyszenie Nowej Mobilności, liczba zarejestrowanych w 2024 r. elektrycznych mikrocarów i innych pojazdów z tej kategorii wzrosła o 63 proc. r/r.

NFOŚiGW chwali się ogromnym zainteresowaniem programem „NaszEauto”

– Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej informuje o dużym zainteresowaniu programem „NaszEauto”, wskazując na 382 złożone wnioski o dopłaty w ciągu pierwszych dni. Jednak porównując te dane z pierwszą edycją programu „Mój Elektryk”, można zauważyć, że poziom aplikacji jest zbliżony, choć nie wskazuje na masowy sukces – kontruje Płatek.

– Co ważne, pierwsza edycja programu była skierowana zarówno do osób fizycznych, jak i przedsiębiorców. Ci drudzy stanowili około 62 proc. jego beneficjentów, a obecnie zostali z niego wykluczeni. Program pomija także samochody dostawcze z kategorii N1 (o masie do 3,5 tony), które mogłyby odegrać kluczową rolę w elektryfikacji transportu miejskiego – dodaje.

Płatek zaznacza, że „liczba wniosków o dofinansowanie w pierwszych dniach funkcjonowania programu „NaszEauto” jest zgodna z wynikami pierwszej edycji „Mojego Elektryka”, ale nie jest dowodem na jego sukces". – Program w obecnej formie jest ukierunkowany na wąską grupę beneficjentów, którzy mogą pozwolić sobie na zakup nowego samochodu elektrycznego. Nie odpowiada jednak na pełne potrzeby rynku i powinien zostać uzupełniony o wsparcie dla mikromobilności, ale także branży logistycznej, aby rzeczywiście wpłynąć na rozwój zrównoważonego transportu w Polsce – podkreśla.

Niewykorzystany potencjał lekkich pojazdów elektrycznych

– Potencjał segmentu lekkich pojazdów elektrycznych w Polsce jest ogromny, ale jest niewykorzystany – zauważa Płatek. – Podczas gdy w Europie Zachodniej rynek mikrosamochodów, trójkołowców oraz elektrycznych skuterów dynamicznie rośnie, w Polsce jego rozwój jest wciąż w fazie początkowej, głównie z trzech powodów – dodaje.

Po pierwsze wskazuje na brak rządowych dopłat, które zachęciłby potencjalnych nabywców do zakupu tego rodzaju środka transportu. Po drugie, jego zdaniem, jest to niska świadomość dotycząca znajomości tego rodzaju pojazdów, która sprawia, że wielu Polaków wciąż postrzega je, jako niszowe rozwiązanie. Po trzecie jest to infrastruktura, która w Polsce wciąż jest dostosowywana głównie pod pełnowymiarowe samochody elektryczne.

– Brakuje natomiast stacji ładowania dla mniejszych pojazdów. Lekkie pojazdy elektryczne mają potencjał nie tylko jako alternatywa dla samochodów w miastach, ale także jako rozwiązanie dla grup społecznych, które potrzebują prostych i bezpiecznych środków transportu — seniorów oraz osób z ograniczoną mobilnością – tłumaczy.

Dopytywany o dopłaty do zakupu rowerów elektrycznych, prezes Electroride przyznaje, że jest to krok w dobrą stronę, natomiast „nie możemy traktować go jako wystarczającego wsparcia dla segmentu lekkich pojazdów elektrycznych". – Mikromobilność to nie tylko rowery, to także pojazdy kategorii L, czyli mikrosamochody, elektryczne czterokołowce, trójkołowce czy skutery, które realnie mogą wpłynąć na bardziej efektywne i zwinne poruszanie się po miastach – tłumaczy i zaznacza, że tego typu rozwiązania zajmują mniej przestrzeni, wymagają mniej energii do ładowania i mogą realnie odciążyć zakorkowane centra miast.

– Dziś mamy sytuację, w której rząd wspiera zakup pełnowymiarowych samochodów elektrycznych i rowerów elektrycznych, ale całkowicie pomija lekkie pojazdy elektryczne – zwraca uwagę. – Brak dopłat sprawia, że Polska pozostaje w tyle za Europą pod względem nowoczesnych rozwiązań transportowych – dodaje.

Zdaniem Płatka, „aby Polska była rzeczywiście gotowa na mikromobilność, konieczne jest rozszerzenie dopłat na pełne spektrum rozwiązań". – Program „NaszEauto” powinien objąć także kategorie L6e i L7e, umożliwiając zakup tych pojazdów z dofinansowaniem na poziomie przynajmniej 15-20 proc. ich wartości – zaznacza i wyjaśnia, że takie wsparcie pozwoliłoby rozwinąć segment, który w krajach zachodnich już stanowi dużą część transportu miejskiego. Kluczowe, jego zdaniem, jest także dostosowanie infrastruktury do ich potrzeb, czyli rozbudowę sieci ładowarek 230 V czy stref postojowych. – Tylko wtedy mikromobilność stanie się realną alternatywą dla samochodów spalinowych i pozwoli na poprawę mobilności w miastach – podkreśla.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu