Francja proponuje zmiany w systemie handlu uprawnieniami do Emisji CO2
Francuski rząd zaproponował wprowadzenie zmian w systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS), który jest kluczowym narzędziem polityki klimatycznej Unii Europejskiej.
– We francuskim stanowisku przewijało to od jakiegoś czasu, nie było to tak wprost powiedziane. Tutaj pojawia się obawa coraz większej liczby państw członkowskich o ten system handlu emisjami dla budynków i transportu, ponieważ on dotknie wszystkich obywateli, gdyż przełoży się na wzrost cen i będzie trzeba kupować t certyfikaty – wyjaśnia w rozmowie z portalem strefabizbesu.pl Maciej Jakubik z Forum Energii. – Francuski rząd obawia się reakcji społecznej – dodaje.
Jak wyjaśniono, nowa propozycja zakłada wprowadzenie tzw. korytarza cenowego, co ma na celu złagodzenie wpływu tego systemu na gospodarki państw członkowskich. Problem leży w niestabilności Europejskiego Systemu Handlu Emisjami. Unia Europejska ustala limit ilości CO2, który może być emitowany. Za każdą tonę CO2, którą firma emituje, musi być w stanie przedstawić uprawnienie do emisji, tzw. EUA (European Union Allowance). Jedno EUA uprawnia jej posiadacza do emisji jednej tony CO2 do atmosfery. Jednak ceny EUA podlegają spekulacjom na rynkach finansowych.
Zmiany te były od dłuższego czasu postulowane także przez polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które argumentowało, że obecny system jest zbyt obciążający dla niektórych sektorów przemysłu.
Zaproponowany „korytarz cenowy" wydaje się słusznym postulatem, ponieważ nie można doprowadzić do tego, żeby certyfikaty ETS zbytnio poszybowały w górę - tym bardziej w Polsce, kiedy ciągle wiele osób ogrzewa się węglem.
– Jak patrzymy na ETS i potencjalne wzrosty, które będą warto pamiętać, że sama dyrektywa ETS uwzględnia również stworzenie społecznego funduszu klimatycznego, żeby te pieniądze z certyfikatów były przeznaczane na pomoc najbardziej uboższym albo na dofinansowanie wymian źródeł ciepła – dodaje Jakubik.
Wzrost cen na rynku ETS ma przede wszystkim bezpośredni wpływ na spółki, które potrzebują uprawnień do emisji CO2. Przykładem jest Polska Grupa Energetyczna (PGE), która tylko w 2021 roku przeznaczyła na zakup unijnych certyfikatów emisyjnych blisko 8,5 miliarda złotych.
Wpływ opłat ETS na rynek energii
Krzysztof Bocian, starszy analityk WiseEuropa wyjaśnia, że system ten ma na celu przyspieszenie odchodzenia od paliw emisyjnych.
– ETS, który obciąża producentów emisyjnych, ma stanowić bodziec do szybszego odchodzenia od paliw emisyjnych. Mówiąc wprost, tam, gdzie będzie emitowane więcej CO2, tam opłaty ETS będą wyższe – tłumaczy.
W Polsce, gdzie większość energii pochodzi z węgla, opłaty ETS mają szczególnie duże znaczenie. – Jeżeli spojrzymy na nasz miks energetyczny, to najwięcej energii elektrycznej pochodzi z węgla, który odpowiada za niespełna 70 proc. – dodaje.
Opłaty ETS tworzą przewagę dla producentów zeroemisyjnych lub niskoemisyjnych, którzy mogą oferować niższe ceny energii. – Obecna cena tworzy tą lukę, że ci, którzy nie muszą płacić ETS-ów oferują cenę niższą – dodaje Bocian.
Obecne opłaty ETS wynoszą około 70 euro za tonę CO2, co znacząco wpływa na koszty produkcji energii z węgla. Bocian podkreśla, że usunięcie opłat ETS mogłoby obniżyć koszty produkcji energii z węgla.
– W przypadku jednostek węglowych to koszt do emisji może wynosić nawet 60 – 65 proc., czyli jakbyśmy usunęli ETS, to produkcja prądu z na przykład bloków węglowych jest najtańsza – wyjaśnia.
Także podczas konferencji prasowej PGE, która obyła się 24 marca minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski zwrócił uwagę na „paradoksy" związane z emisją CO2. nadzorujący m.in. spółki energetyczne.
– W Europie odpowiadamy za 6 proc. światowych emisji CO2 - w porównaniu z emisjami Chin wynoszących 34 proc. czy USA wynoszącymi ok. 12 proc, Nasze wysiłki muszą iść w parze z wysiłkami gdzie indziej, żeby miało to realny wpływ na środowisko – mówił.
– Przekonujemy partnerów w Europie, że transformacja musi przebiegać stopniowo i z uwzględnieniem lokalnych uwarunkowań, tak abyśmy mogli utrzymać konkurencyjność przemysłu w długim okresie – dodał.
Ostatnie doniesienia o ETS skomentowała Wanda Buk, partner zarządzający w Business Law House, b. wiceprezes Polskiej Grupy Energetycznej.
–O wprowadzeniu korytarza cenowego w ramach systemu ETS w imieniu polskiego Komitetu Energii Elektrycznej i Polskiej Grupy Energetycznej rozmawialiśmy z gabinetem komisarza Timmermansa i osobiście z Diederikiem Samsomem wielokrotnie już w 2022 r. Wtedy zabrakło zrozumienia (żeby nie powiedzieć - refleksji), może tym razem będzie inaczej – dodała.
Zorganizowano wówczas nawet kampanię reklamową, która miała pokazywać wpływ cen uprawnień do emisji CO2 na ceny energii.
Koszty emisji CO2 a wytwarzanie energii
Koszty emisji CO2 mają kluczowe znaczenie dla cen energii elektrycznej w Polsce. Jak podają analitycy Biura Maklerskiego Pekao, w przypadku starych bloków na węgiel kamienny koszty te stanowią 59 proc. kosztów wytwarzania energii, a dla bloków na węgiel brunatny aż 68 proc. W przypadku gazu, koszty emisji CO2 to 25 proc. ceny wytwarzania energii elektrycznej, jednak sam gaz jest o ponad 80 proc. droższy od węgla.

– W przypadku gazu, koszty emisji CO2 to 25 proc. ceny wytwarzania energii elektrycznej, jednak sam gaz jest o ponad 80 proc. droższy od węgla, co finalnie daje zbliżoną cenę energii elektrycznej wynoszącą ponad 400 zł/MWh – podają analitycy.
Warto zauważyć, że bez opłat emisyjnych, koszt wytworzenia jednej megawatogodziny energii z węgla kamiennego wynosi od 133 zł do 181 zł, a z węgla brunatnego 138 zł.
– Gdyby nie opłaty ETS moglibyśmy mieć praktycznie najtańszy prąd w Europie, z opłatami ETS mamy niemal najdroższy – alarmują przedstawiciele Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.
Stanowiska polityków są różne, branża OZE też ma swoje racje
Minister klimatu i środowiska Paulina Henning- Kloska podkreśla, że „jeśli chcemy niższe ceny energii to potrzebujemy więcej energii z OZE". – Dlaczego? Bo jest tańsza! Dane to potwierdzają, dlatego zmieniamy prawo i budujemy nowe źródła OZE – wskazała. Do wpisu załączyła grafikę:
Z wykresu wynika, że 1 MWh wytworzona z węgla kamiennego wynosi 861,7 zł/MWh, z węgla kamiennego 697,9 zł/MWh, a z gazu 596,9 zł/MWh. Z drugiej strony, wytworzenie 1 MWh z wody to koszt poniże 200 zł, z wiatru 316,9 zł/MWh, a z fotowoltaiki prawie 340 zł/MWh.
Na wpis zareagował m.in Marek Tucholski z Konfederacji, który uważa, że w przypadku danych resortu klimatu i środowiska „zawyżono koszty paliw kopalnych, pominięto koszty integracji OZE i nie podano struktury obliczeń".
– Ministerstwo nie zaznaczyło też, że obecnie elektrownie węglowe nie pracują w sposób optymalny, bo ich praca jest zaburzana przez niestabilne OZE. W teorii węgiel jest najtańszy, gdy elektrownie pracują stabilnie. Tymczasem system musi dostosowywać się do zmiennych warunków pogodowych – gdy wieje i świeci, węgiel jest "wygaszany", a gdy OZE nie produkują energii, bloki muszą być "rozpędzane" na nowo, co zwiększa ich koszty eksploatacyjne i ogranicza wydajność pracy, co również powoduje zwiększenie emisji CO2 – wskazał.
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, to właśnie wiatr ma potencjał zostać kluczowym narzędziem do walki z kryzysem i wysokimi cenami energii elektrycznej w Polsce. Jak tłumaczy Strefie Biznesu Piotr Czopek z PSEW, lądowa energetyka wiatrowa jest dzisiaj najtańsza.
– Na braku wiatraków możemy stracić ponad 60 miliardów złotych, co daje kilkanaście, nawet kilkadziesiąt złotych do megawatogodzin do rachunku. To wbrew pozorom bardzo duża kwota – tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu Piotr Czopek, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
– W Polsce obecnie najtańszą energię oferują elektrownie wykorzystujące odnawialne źródła energii, ponieważ nie są one obciążone tzw. kosztami zmiennymi wytwarzania (paliwo, uprawnienia do emisji). Kiedy elektrownie produkujące energię ze źródeł odnawialnych (wiatr, słońce) są dostępne, te droższe elektrownie (gazowe, węglowe) nie będą kształtowały ceny – przekazało nam biuro prasowe Baltica 2.
– Prąd z farm morskich na pewno będzie tańszy, niż prąd z węgla, szczególnie jeśli uwzględnimy ETS, ale nawet bez niego – tłumaczy z kolei Tomasz wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej.
