Spis treści
- Polska ma duży potencjał - choć nigdy nie było dużej kasy, a wsparcie sektora było niskie - branża skupia kilkadziesiąt prężnych firm
- Wiele rozwiązań, którymi posługujemy się na co dzień, wpierw miało swoje zastosowanie w kosmosie, gdzie astronauci je testowali
- W 2023 roku nastąpiła zmiana w finansowaniu sektora kosmicznego w Polsce, która zbiegła się z planami wysłania drugiego Polaka w kosmos, Sławosza Uznańskiego
- Polska branża liczy na przedłużenie umowy z ESA i utrzymanie poziomu finansowania projektów kosmicznych, nie jest tak prosto zdobyć kontrakt bezpośrednio z NASA.
Strefa Biznesu: Przez wiele lat nawet po wejściu Polski do Unii Europejskiej polskie spółki czy instytucje, które zainteresowane były branżą kosmiczną, miały mocno pod górkę. Musiały mierzyć się z zagraniczną konkurencją, a jednocześnie walczyć o odpowiednie finansowanie swoich projektów. Kiedy to się zmieniło?
Grzegorz Brona: Musimy pamiętać, że dopiero od 2012 roku, wraz z przystąpieniem Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), sytuacja firm i instytucji działających w branży kosmicznej w naszym kraju zaczęła się fundamentalnie zmieniać. Niestety, mimo ogromnych ambicji i determinacji pasjonatów, wiele firm nie przetrwało. Polska w latach 2012 - 2023 wpłacała składkę do ESA na poziomie 40 mln euro rocznie. Dla porównania Hiszpania w tym czasie przeznaczała ok. 180-200 mln euro rocznie. To pokazuje skalę wyzwań, przed jakimi stoimy.
Z jednej strony wydaje się to dużo jak na nasz młody rynek, ale domyślam się, że nie całość tej składki wraca?
Tak dokładnie. ESA dzieli składki krajów członkowskich na dwie części. Jedna część trafia do wspólnego budżetu, z którego mogą korzystać wszystkie podmioty zrzeszone w ESA, natomiast druga jest przeznaczona na programy dedykowane danemu krajowi. W przypadku Polski oznaczało to roczny powrót ok. 10-15 mln euro, które wspierały nasze firmy w tej branży.
Niestety, przy tak ograniczonych środkach, część podmiotów nie było w stanie utrzymać się finansowo i musiało zamknąć działalność. Dodatkowo trzeba podkreślić, że wiele zagranicznych firm, które miały oddziały w Polsce, również korzystały z tych środków, co nie zawsze przyczyniało się do rozwoju krajowego sektora kosmicznego. Ostatecznie jednak przy tak skromnym finansowaniu, większość dużych koncernów zdecydowała się wygasić swoją obecność w Polsce.
Polska ma duży potencjał - choć nigdy nie było dużej kasy, a wsparcie sektora było niskie - branża skupia kilkadziesiąt prężnych firm
Jaki jest więc obecny potencjał naszego kraju? Jak wiele firm działa w branży kosmicznej?

Biznes
Obecnie w Polsce działa od 40 do 50 firm związanych z branżą kosmiczną, zatrudniających łącznie ok. 2 tys. osób. Są to spółki, które często specjalizują się w niszowych rozwiązaniach, nierzadko konkurując z zachodnimi firmami, dzięki innowacyjnym i nieszablonowym pomysłom. Polacy są ambitni i zdolni, jednak brak odpowiedniego wsparcia finansowego stanowi poważne wyzwanie. Przykładem może być firma SpaceX, która osiągnęła dynamiczny rozwój dzięki zamówieniom rządowym. W krajach z rozwiniętym sektorem kosmicznym nakłady państwa na tę branżę są znacznie większe. W Polsce, mimo projektów współfinansowanych z funduszy unijnych, wciąż tych środków było zdecydowanie za mało.
Wiele rozwiązań, którymi posługujemy się na co dzień, wpierw miało swoje zastosowanie w kosmosie, gdzie astronauci je testowali
Może decydenci, jak i zapewne większość Polaków, nie zdają sobie sprawy z tego, co daje nam branża kosmiczna i jej rozwiązania?
Na co dzień nie zauważamy, jak bardzo technologie kosmiczne wspierają nasze codzienne życie. Korzystając z map drogowych online, używamy systemu satelitarnego GPS. Podobnie rozmowy telefoniczne, dostęp do internetu w wielu miejscach, czy transoceaniczne przekazy telewizyjne działają m.in. dzięki setkom satelitów krążących po orbicie Ziemi lub pozostających na orbicie geostacjonarnej. Eksperymenty na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) przynoszą nowe materiały, technologie, a nawet nowe leki, które znajdują zastosowanie w codziennym życiu. Nie zapominajmy też o kwestii bezpieczeństwa, która szczególnie w obecnej sytuacji jest kluczowa.
W wielu państwach aktywne są krajowe agencje kosmiczne. Jak to przedstawia się w Polsce, czy agencje rządowe stają na wysokości zadania?
Polska Agencja Kosmiczna dysponuje rocznym budżetem na poziomie ok. 5-7 mln euro. Taka kwota pozwala na realizację raczej podstawowych zadań, takich jak organizacja kongresów, spotkań oraz udziału w różnych targach. Czy tych środków powinno być więcej? Dla porównania budżet francuskiej agencji kosmicznej CNES wynosi ponad 2 mld euro rocznie. Tak znaczące wsparcie pozwala francuskiej branży kosmicznej rozwijać się w znacznie bardziej dynamicznym tempie.
W 2023 roku nastąpiła zmiana w finansowaniu sektora kosmicznego w Polsce, która zbiegła się z planami wysłania drugiego Polaka w kosmos, Sławosza Uznańskiego
Czyli pozostaje nam finansowanie z ESA ze składek, które sami odkładamy. To się jednak w ostatnim czasie zmieniło na plus. Wraz z karierą Sławosza Uznańskiego.
Niestety nie udało się póki co umieścić go na stałym etacie astronauty ESA, aby na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej mógł przebywać dłużej i przeprowadzić znacznie więcej eksperymentów, z korzyścią dla instytucji badawczych i firm w Polsce.
Ostatecznie Polak weźmie jednak udział w misji organizowanej przez firmę Axiom w bliskiej współpracy z ESA, podczas której spędzi w kosmosie około dwóch tygodni. Dodatkowo bardzo ważną zmianą było podniesienie polskiej składki wpłacanej na rzecz ESA do kwoty 360 mln euro na dwa lata, co przekłada się na 280 mln euro dostępnych dla naszych firm i instytucji badawczych.
To znaczący wzrost, który otwiera nowe możliwości dla lokalnych podmiotów. Co ciekawe, równolegle obserwujemy ponowne rosnące zainteresowanie naszym rynkiem ze strony firm zagranicznych. Natomiast to strona polska powinna zdecydować, czy pieniądze polskiego podatnika zainwestujemy dalej w rodzimy sektor i budowę polskich produktów, które będziemy mogli eksportować, czy pozwolimy na ich transfer za granicę.
To co dla nas jest ważne, to że projekty zgłaszane przez polskie firmy są coraz lepiej oceniane przez ekspertów z ESA, co zwiększa ich szansę na realizację. Niemniej jednak część zamówień wciąż trafia do zagranicznych oddziałów działających w Polsce. Samo z siebie to nie jest złe, o ile zachowana jest równowaga, a spółki zagraniczne wciągają podmioty z Polski w europejski łańcuch wartości.
Polska branża liczy na przedłużenie umowy z ESA i utrzymanie poziomu finansowania projektów kosmicznych, nie jest tak prosto zdobyć kontrakt bezpośrednio z NASA.
Sytuacja budżetowa Polski nie jest najlepsza, a jak rozumiem w przyszłym roku ponownie polskie firmy wstrzymają oddech, czy ta składka nie zostanie zmniejszona?
Mamy nadzieję, że resort finansów wraz z resortem rozwoju i technologii podejmą decyzję o utrzymaniu obecnego poziomu zaangażowania w struktury ESA. Takie zaangażowanie tworzy szansę na dynamiczny rozwój polskiej branży kosmicznej, przynosząc korzyści nie tylko sektorowi, ale i całej gospodarce. Pamiętajmy też o naszej sytuacji geopolitycznej, w której się obecnie znajdujemy i potrzebie budowy strategicznej niezależności w kosmosie. Po to, aby mieć własności intelektualne, know-how czy zdolności produkcyjne w Polsce i co najważniejsze pod kontrolą polskich podmiotów.
W przypadku np. procesorów komputerowych nie mieliśmy na to historycznie szans i jedna decyzja podjęta przez zagraniczny koncern w Kalifornii, czy Niemczech powoduje skreślenie rozwoju tych technologii na terenie naszego kraju. W przypadku technologii kosmicznych możemy do tego nie dopuścić.
Dlaczego nasze firmy nie mają zleceń z NASA? W 2021 roku nasz kraj podpisał tzw. porozumienie Artemis zakładające powrót człowieka na Księżyc, czy budowę bazy stałej na Srebrnym Globie. Tymczasem nie poszły za tym żadne zlecenia.
To bardzo dobre pytanie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak funkcjonują tego typu instytucje w Stanach Zjednoczonych. Samo podpisanie porozumienia nie oznacza, że nasze firmy automatycznie otrzymają zlecenia od NASA na realizację konkretnych projektów. Podobnie jak w przypadku ESA, Polska nie wyznaczyła dedykowanego budżetu na wsparcie programu Artemis. Niemcy i Francja takie środki wskazały i realizują duże projekty. My na razie niestety nie. Ewentualny udział polskich firm w projektach związanych z programem Artemis będzie więc najprawdopodobniej polegał na niewielkich pracach podwykonawczych dla koncernów z tych krajów lub realizacji projektów przez pośrednika, jakim jest właśnie ESA.
A nasze firmy nie mogą samodzielnie pozyskać zleceń od NASA?
Już wyjaśniam. Jeżeli polska firma chce zdobyć większy kontrakt na realizację ciekawego projektu dla NASA lub innej amerykańskiej instytucji rządowej, musi posiadać zarejestrowaną spółkę w Stanach Zjednoczonych. To ma na celu ochronę rynku i osób tam zatrudnionych. Trochę inaczej to funkcjonuje niż w Polsce. Stany Zjednoczone chcą mieć gwarancję, że dany projekt zostanie tam zrealizowany, a nie w innym kraju. I takim podejściem uzyskują pewność jego dostarczenia i budowy własnej przewagi technologicznej.
W Polsce niestety nie do końca rozumiemy jeszcze specyfikę działania rynku, na którym realizowane są większe obecnie na świecie projekty kosmiczne. Może z czasem, z większym wsparciem finansowym dla polskich firm na rynku polskim, czy europejskim, niektóre staną się na tyle silne, aby z powodzeniem konkurować również na rynku amerykańskim.