Spis treści
Rezyliencja i kulturowe wzorce myślenia
W obliczu trudnych wydarzeń, takich jak pandemia czy wojna, kluczowe znaczenie ma nasza zdolność do radzenia sobie z trudnościami, znana w psychologii jako rezyliencja. Jak zauważa Ewa Wojdyłło-Osiatyńska, stopień, w jakim jesteśmy w stanie poradzić sobie z tymi wyzwaniami, jest bardzo zróżnicowany.
– W slangu psychologicznym nazywa się to rezyliencją, czyli gotowość do radzenia sobie z trudnościami. U jednych osób jest lepiej wyrobiona, czasami bardziej wrodzona, a u innych osób jest na słabym poziomie i wtedy one łatwo ulegają wpływom – tłumaczy.
Nasze podejście do trudności jest również kształtowane przez kulturowe wzorce myślenia. Wojdyłło-Osiatyńska zwraca uwagę na pewną „skazę” w naszej kulturze, która polega na skupianiu się na negatywnych aspektach przeszłości.
– Mamy w swojej kulturze taką skazę, bo to jest bardzo niekorzystne, ale do tego jest to podsycane, nawet takie są całe epoki, kiedy się na to kładzie wielki nacisk i ledwie z takiej epoki staramy się wyzwolić. Chodzi o myślenie o przeszłości, zwłaszcza o złych rzeczach w przeszłości: o niewoli, zaborach, wojnach, przegranych, klęskach, napaściach, szpiegach, o wszystkim, co było złe – wymienia.
Negatywizm i jego wpływ na jakość życia
Negatywne nastawienie do życia, które jest zakorzenione w naszej kulturze, może mieć poważne konsekwencje dla jakości naszego życia. Wojdyłło-Osiatyńska podkreśla, że takie podejście prowadzi do przekonania, że wszystko wokół nas jest zagrożeniem.
– Negatywizm. To jest miara tego, jak my sobie radzimy z życiem, bo naszemu życiu jest wszystko jedno, czy to jest tylko twoja fanaberia, czy tak jest naprawdę, że tobie wszystko zagraża? Natomiast przekonanie o tym, że inni są źli, że ty nie masz tutaj prawa spokojnie funkcjonować, tylko musisz cały czas mieć pięści zaciśnięte, bo cię spotka coś złego. To przecież rzutuje na jakość życia – tłumaczy.
W obliczu takich wyzwań, jak rosnące koszty życia czy presja zawodowa, wiele osób stara się radzić sobie na różne sposoby. Jednak nie zawsze jest to łatwe, zwłaszcza gdy jesteśmy pod presją finansową lub zawodową.
– Każdy robi tyle, ile może wytrzymać. Oczywiście zdarza się, że ktoś jest pod pewnym przymusem i rzeczywiście pracuje w korporacji, nie może się wydostać, bo ma na głowie kredyty, czy jakieś inne zobowiązania i wtedy ostatkiem sił goni, bo musi pracować po kilkanaście godzin na dobę – dodaje.
Pracoholizm i odpowiedzialność za pracę
W kontekście presji zawodowej pojawia się pytanie o pracoholizm. Czy Polakom grozi nadmierne zaangażowanie w pracę? Wojdyłło-Osiatyńska ma na ten temat swoje zdanie.
– Kiedyś ktoś mi zadał pytanie: czy nam grozi pracoholizm? A ja wtedy sobie pomyślałam, jeżeli my mamy 4 albo 5 razy do roku weekendy dziewięciodniowe, to nie grozi nam pracoholizm. To wszystko jest na własne życzenie, bo przecież mimo że teraz praca, etos jest dużo bardziej wyrafinowany, niż powiedzmy za komuny, kiedy rzeczywiście było, czy się stoi, czy się leży. To teraz też w czasie pracy dzwoni się i załatwia sprawy prywatne – podkreśla.
W kontekście odpowiedzialności za pracę, Wojdyłło-Osiatyńska przywołuje swoje doświadczenia z pracy za granicą, gdzie podejście do pracy jest bardziej rygorystyczne.
– Według zasady odpowiedzialności za pracę, ja wiele lat żyłam za granicą i pracowałam, no to coś takiego to po prostu byłoby tak bardzo, nie „seksi", że no nie trzeba było czekać, żeby szef zwrócił uwagę, tylko kolega to robił – zwraca uwagę.
Zdaniem psycholożki, wyzwania, przed którymi stają Polacy, są złożone i wielowymiarowe. Od zdolności do radzenia sobie z trudnościami, przez kulturowe wzorce myślenia, po presję zawodową – każdy z tych elementów wpływa na nasze życie i samopoczucie. Jak pokazuje analiza Ewy Wojdyłło-Osiatyńskiej, kluczowe jest, abyśmy byli świadomi tych wpływów i starali się radzić sobie z nimi w sposób konstruktywny.