Spis treści
Nowe elektryki w Polsce sprzedają się słabo
Europejska Federacja na Rzecz Transportu i Środowiska (T&E) zwraca uwagę, że przejście na pojazdy elektryczne w UE jest procesem niejednorodnym.
- Podczas gdy Francja i Niemcy należą do liderów, a pojazdy elektryczne stanowią odpowiednio 17 i 14 proc. sprzedaży nowych pojazdów w 2024 r., pozostałe trzy kraje objęte raportem - Włochy, Hiszpania i Polska - nadal pozostają w tyle, a pojazdy elektryczne stanowią odpowiednio 4, 6 i 3 proc. sprzedaży nowych pojazdów w tym samym roku - czytamy w najnowszym raporcie Europejskiej Federacji na Rzecz Transportu i Środowiska.
Jak wskazano, rozwój polskiej floty samochodowej i jej stopniowa elektryfikacja zależą w dużej mierze od napływu importowanych pojazdów, z których większość jest używana i ma ponad cztery lata. W rezultacie Polska ma niski udział pojazdów elektrycznych w całej flocie samochodów osobowych. Jest on na poziomie 0,9 proc.
Samochody elektryczne mają mały udział w rynku, bo są za drogie
Organizacja tłumaczy, że szybkie przejście na pojazdy elektryczne w Polsce, ale też w innych unijnych krajach, jest utrudnione przez wysoką cenę zakupu elektryków, co prowadzi do tego, że samochody spalinowe zazwyczaj pozostają w krajowej flocie przez od 10 do 15 lat i mają długą średnią żywotność, wynoszącą od 15 do 20 lat w Niemczech, Francji, Hiszpanii i Włoszech oraz do 35 lat w Polsce.
Jak zauważa T&E, przy średnich cenach wynoszących około 40-45 tys. euro (od 170 do 191 tys. zł), pojazdy elektryczne pozostają poza zasięgiem wielu osób. Z subsydiów korzystają głównie zamożniejsze gospodarstwa domowe i firmy, podczas gdy średniozamożne gospodarstwa domowe polegają na rynku używanych samochodów elektrycznych o ograniczonym wolumenie. Floty korporacyjne, kluczowe dla zasilenia tego rynku, również powoli przechodzą na samochody elektryczne.
- Oczekuje się, że do 2025 r. rynek pojazdów elektrycznych wzrośnie, ponieważ producenci samochodów wprowadzą nowe przystępne cenowo modele pojazdów elektrycznych, aby osiągnąć cel ograniczenia emisji CO2 z samochodów. Jednak zdecydowana większość kierowców o średnich dochodach kupuje swoje samochody na rynku wtórnym, gdzie pojazdy elektryczne są nadal rzadkością - zwraca uwagę jednocześnie T&E.
Brakuje używanych pojazdów, tempo zmian jest zbyt wolne
Analiza Öko-Institut, na którą powołuje się Europejska Federacja na Rzecz Transportu i Środowiska, pokazuje, że rynek motoryzacyjny nie jest przygotowany do wspierania masowego przejścia na pojazdy elektryczne.

Biznes
Jak podkreślono, w scenariuszu, w którym utrzymują się obecne trendy - dotyczące cen, dostępnych modeli i siły nabywczej - większość gospodarstw domowych w badanych krajach, w tym w Polsce, nie będzie w stanie pozwolić sobie na przejście na pojazdy elektryczne do 2035 roku.
- Pojawienie się nowych, przystępnych cenowo miejskich pojazdów elektrycznych - takich jak Renault 5, elektryczny C3, Panda i R4 - stanowi krok w kierunku ekspansji rynkowej. Tempo zmian pozostaje jednak zbyt powolne. Przyspieszenie rozwoju przemysłu i wdrożenie uzupełniających środków wsparcia społecznego będzie miało zasadnicze znaczenie dla zapewnienia, że żadne gospodarstwa domowe nie pozostaną w tyle - czytamy w raporcie.
T&E uważa, że trzeba skupić się na trzech rzeczach
I dlatego T&E proponuje proponuje wprowadzenie programów wsparcia dla osób o niskich i średnich dochodach. Organizacja uważa też, że należy wyznaczyć obowiązkowe cele ekologiczne dla flot korporacyjnych w celu stymulowania rynku używanych pojazdów elektrycznych. Konieczne są również zwiększone inwestycje w transport publiczny, żeby zmniejszyć uzależnienie od samochodów.
- Tylko poprzez skoordynowane działania na tych frontach Europa może zapewnić sprawiedliwe i sprzyjające włączeniu społecznemu przejście na czystą mobilność - podsumowuje Europejska Federacja na Rzecz Transportu i Środowiska.